rozdział 4

562 81 43
                                    

Frank nie mieszkał daleko ode mnie. Znacznie bliżej, niż myślałem, jeśli mam być szczery.

W związku z tym, że odległość, którą musiałem pokonać nie była długa, po kilku minutach spokojnego spaceru dotarłem na miejsce. Zapukałem do drzwi i czekałem. Usłyszałem tylko stłumione "Chwila! Zaraz wyjdę!".
Około minuty później Frank stał przede mną.

- Gotowy?
- Tak. - odpowiedział z szerokim uśmiechem wymalowanym na twarzy.

***

- Więc? Gdzie idziemy najpierw? - zapytał, kiedy przechodziliśmy przez jezdnię.
- Centrum.
- Prowadź. - skręciliśmy za budynkiem, wchodząc w uliczkę, prowadzącą do naszego pierwszego "przystanku". - A, jeszcze jedno.
- Tak?
- Masz jakiś plan? - zmarszczyłem brwi. On myśli, że ja chcę go uprowadzić, czy co? - W sensie, - poprawił się, widząc moją minę. - plan zwiedzania miasta, czy cokolwiek.
- Nie. - uniósł brwi. - Po prostu będziemy się gdzieś tu kręcić. Tyle.
- Ah.. Okej.

Spacerowaliśmy spokojnie po centrum Newark. Pokazałem Frankowi, co, gdzie i jak oraz świetną kawiarnię. Będę w niej kiedyś pracować. Już postanowiłem.
Iero postanowił zatrzymać się w moim przyszłym miejscu pracy pod pretekstem "Nie piłem dzisiaj kawy. Zostańmy tu. Jest przyjemnie, ciepło i panuje tu miła atmosfera. Poza tym, wnętrze ładnie wyglada. Jest tu tak świetnie, że to będzie miejsce naszej pierwszej randki."
I wcale nie dodałem sam ostatniego zdania.

- Skoro już jesteśmy gdzieś razem - upił łyk kawy. - to może się poznamy trochę?
- Okej, masz jakiś konkretny pomysł, jak to zrobić?
- Myślę, że możemy zacząć od zwykłych pytań. - oho, przesłuchanie.
- Więc zacznij.
- Od jak dawna tu mieszkasz?
- Osiemnastu lat.
- A ile masz?
- Osiemnaście.
- Idiota ze mnie, przepraszam. - Frank zapatrzył się w filiżankę.
- Nie jesteś idiotą i nie przepraszaj. Co lubisz robić? - dotknąłem lekko dłonią jego podbródka, aby podniósł głowę.
- Głównie słuchać muzyki, czytać, czasem zagram na gitarze, na komputerze. Kiedyś wychodziłem na zewnątrz, ale rzadko. - dodał po krótkim namyśle.
- Teraz będziesz wychodził częściej.

Oboje wypiliśmy do końca napoje i wyszliśmy z kawiarni.
Prowadziłem nas do lasu, który był niedaleko.
Ten las był magicznym miejscem.
Gdy się przeszło około dwieście metrów po ścieżce, wychodziło się na małą łąkę.
Po środku był niewielki staw, a dookoła niego nieduże mola.
Odwiedzałem to miejsce, kiedy tylko miałem czas. Uwielbiałem spędzać tu chwile, które równie dobrze mógłbym marnować na naukę, oglądanie filmów, czy też po prostu zwykle leżenie.

- To jest chyba nasz ostatni przystanek, Frank. - odpowiedziałem z uśmiechem, wchodząc na ścieżkę.
- Gerard? Co tam jest?
- Nie bój się. To mała niespodzianka. - chwyciłem chłopaka lekko za nadgarstek i pociągnąłem w swoją stronę. Założę się, że wymruczał pod nosem niezrozumiałe "bo to mnie na pewno uspokoi".

Jak wspomniałem wcześniej, po około dwustu metrach znaleźliśmy się na łące.
Frank zatrzymał się i zaczął podziwiać piękno tego miejsca.
Było zielono i po prostu idealnie.
Chłopak dalej stał, wpatrzony w otoczenie.
- Podoba się? - zapytałem, wybudzając go z transu.
- T-tak. - odpowiedział dalej się rozglądając. - Często tu jesteś?
- Zawsze, kiedy mam okazję. - uśmiechnąłem się do niego.
- Jest pięknie. Był ktoś tu z tobą?
- Nie.

_____________

przepraszam, że tak krótko, ale nie mam pomysłu na to, co ma teraz być.

ale na to, co ma być o wiele później już mam ofc :')

mam nadzieje ze mnie nie zabijecie za tak krótki rozdział i za to, że tak się kończy ew

xoxo

.look alive, sunshine. | frerardOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz