Rozdział 17

8.1K 392 49
                                        

Alex

Cult To Fallow – Leave It All Behind

Czasem się słyszy od znajomych czy ludzi w kawiarni, że jakiś dzień zmienił ich życie, że jedna doba była odpowiedzialna za zmiany ich charakterów, sposób postrzegania świata czy nawet funkcjonowanie w codziennym życiu. Gdy słuchałam takich rzeczy, byłam pewna, że to już za mną, że takie coś zdarza się tylko raz, ale niestety z każdym dniem zdawałam sobie sprawę, że to nieprawda. Pierwszy raz, kiedy wszystko się zmieniło, była śmierć rodziców. Musiałam stać się odpowiedzialna, odrzucić swoje marzenia i skupić na bratu, który był bardziej zagubiony niż myślałam. Potem przyszedł dzień, gdy Ben wrócił do domu i opowiedział mi co zrobił, ta historia nie chciała przejść mi przez gardło, wypierałam ją ze świadomości i nie chciałam pamiętać. Wtedy nastąpił spokój, przez kilka lat żyłam normalnie, bez świadomości, że w każdej chwili może się coś stać. Ale wtedy Ben wpakował się w kolejny problemy, niby odesłałam go na odwyk, ale to nie zmieniało faktu, że znowu musiałam się poświęcać. Myślałam, że wszystko miałam pod kontrolą, Bena, Johna, Lucasa, który zniknął z mojego życia, byłam pewna, że panuję nad wszystkim. Aż wtedy pojawił się Eric, szantaż, a ja, jak największa idiotka na świecie odeszłam bez ochrony, choć wiedziałam, jakie to może być dla mnie niebezpiecznie. Niestety nic nie mogło mnie uratować i w tej chwili byłam już pewna, że ten dzień na sto procent zmienił moje życie. Nie jakąś cząstkę jego, ale całe. Gdy byłam ciągnięta przez nieznajomego w bliżej nieokreślonym kierunku, wiedziałam, że nic już nie będzie takie same.

Silne ramie mocno obejmowało mnie w pasie, drugą rękę trzymał na moich ustach, próbowałam krzyczeć, ale wszystko było zduszone przez jego dłoń. Chciałam się wyrwać, szarpałam się jak najbardziej mogłam. Buty już dawno zgubiłam, ale on się tym nie przejmował, nie chciał zacierać za nami śladów, jakby mu zależało, żeby ktoś się dowiedział o mnie. Próbowałam coś zrobić, sięgałam rękoma za siebie, chciałam go pociągnąć za włosy, ale był łysy, drapałam więc go po twarzy i kopałam nogami, na tyle ile mogłam. Jednak on nie poluzował uścisku, nie zatrzymał się nawet na chwilę. Zdawało mi się nawet, że bawi go ta sytuacja, że im bardziej się wyrywałam tym bardziej go to zachęcało. Najgorsze jednak w tym wszystkim było to, że nie miałam pojęcia, kto to mógł być i czego mógł chcieć.

– Szarp się dalej malutka. Moi koledzy uwielbiają takie waleczne laseczki – wysyczał mi do ucha i lekko je polizał.

Wzdrygnęłam się i zamarłam na chwilę. Kiedy sens jego słów dotarł do mojego mózg zaczęłam się szarpać jeszcze mocniej, wiedziałam, że mocno go zadrapałam, gdyż stęknął głośno, a ja poczułam coś ciepłego i mokrego po palcami. Im bardziej mnie ściskał tym bardziej walczyłam, kopałam, piszczałam, robiłam wszystko co pozwoliłoby mi się uwolnić, nie mogłam się poddać i pozwolić mu mnie zabrać. Czasu miałam coraz mniej, poznawałam, że zaczęliśmy zbliżać się do wyjścia ewakuacyjnego. Był cień szansy, że może będą jacyś ludzie, którzy mnie zobaczą i mi pomogą, ale wiedziałam, że przeważnie w takich sytuacjach, stało tam auto, do którego wsadzają porywaną osobę i jest po ptakach.

Szarpnęłam się kolejny raz i mocno kopnęłam go w nogę, przeklną głośno i postawił mnie na ziemi.

– Mam cię dość, nie będę się użerał z jakąś pizdą. Nie mówili nic, że nie mogę cię lekko uszkodzić. – Jednym mocnym ruchem odwrócił mnie do siebie i nim zdążyłam zareagować, zobaczyłam jego zbliżająca się pięść. Nie miałam szans na jakąkolwiek reakcję, nie zrobiłam uniku, poczułam mocne uderzenie, w głowie mi zawirowało, a następnie zaczęła opanowywać mnie ciemność. Próbowałam z tym walczyć, wiedziałam, że jeśli stracę przytomność to będzie po mnie, ale nie mogłam nic zrobić. Moje ciało zrobiło się miękkie, powieki opadły i to był mój koniec.

NokautOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz