Rozdział 4

13.1K 602 101
                                        

Lucas

Sam dziwiłem się sobie, czemu to robiłem. Nigdy nie należałem do ludzi, którzy aż tak angażują się w pomoc innym, a już na pewno nie tym, którzy sami pakowali się w kłopoty i dodatkowo mnie atakowali. A ta dwójka miała najwyraźniej ogromne zdolności do pakowania się w kłopoty. Sam nie wiem czy było mi ich szkoda, czy odezwał się we mnie jakiś samarytanin, czy podziałały na mnie te jej sarnie oczy. Łzy, które w nich błyszczały, zdawały się jeszcze bardziej je rozjaśniać i nadawać głębi. Oboje wiedzieliśmy, że za sobą nie przepadamy, ale jakaś siła, coś dziwnego sprawiało, że miałem ochotę ją jeszcze bardziej rozdrażnić, jakoś poruszyć, by na jej twarzy pojawiło się coś więcej niż tylko smutek, który zadawał się ją przygniatać. Nie wiem w co ten młody się wpakował, ale całe to bagno było na jej ramionach, a wiedząc, że on zadarł ze Stingerem to musiał być w ogromnych kłopotach. Nie wiedziałem jak z nich wyjdą, ale podejrzewam, że blondyneczkę czeka bardzo długa droga.

Wszedłem do pokoju tego gówniarza i położyłem go na łóżku, może to nie było najdelikatniejsze, ale kurwa zasłużył sobie tym, jaki był bezmyślny. Miałem nadzieję, że będzie tak obolały, że zapamięta to jako nauczkę i nigdy więcej nie zbliży się do podziemi. A już na pewno, że nie sprowadzi tam siostry. Wyszedłem i zobaczyłem jak w przedpokoju ona opiera się o szafkę i widocznie jest bardzo zmęczona. Na jej twarzy widniała rezygnacja, ale gdy mnie zobaczyła w oczach pojawił się niewielki błysk. Przez chwilę staliśmy i patrzyliśmy się na siebie, bez słów, bez żadnych gestów, po prostu wpatrywaliśmy się w siebie. Widziałem, że jest zmęczona, ale z jakiegoś powodu nie chciałem wychodzić, miałem ochotę wejść do salonu, usiąść na kanapie i z nią pogadać. Jednak nie mogłem tego zrobić, musiałem uwolnić się z tego miejsca i ruszyć do swojego domu, schować kasę z wygranej.

Kiedy już chciałem się odezwać, ona mnie uprzedziła.

- Powinien już iść - powiedziała cicho, jakby się bała, że ktoś usłyszy.

- Nie poczęstujesz mnie kawą? Ciastkiem? - zakpiłem, wiedząc, że nie jest gościnna i chce bym wyszedł.

- A zasłużyłeś na chociażby szklankę wody? - Jej brwi podjechały do góry, w głosie słyszałem, że drwi sobie ze mnie. Blondyneczka pokazywała pazurki, podobało mi się to, miałem jeszcze większą ochotę, by ją podrażnić.

- Wiele kobiet oferuje mi dużo więcej niż tylko woda - podszedłem do niej, stojąc bardzo blisko, tak blisko, że widziałem każdy pieg. Nie mogąc się powstrzymać, przejechałem palcem po jej policzku.

- To proponuje ich poszukać, bo tutaj nic nie dostaniesz - wyszeptała, a jej oddech przyspieszył. Gdybym nie znał kobiet, powiedziałbym, że się mnie bała, ale to było coś całkiem przeciwnego. Podobałem jej się i to dawało mi niewielką władzę nad nią.

- Zadziorna jesteś, lubię takie - powiedziałem intensywnie się w nią wpatrując. Nie wiem co wywołało tę reakcję, ale jak tylko skończyłem mówić to roześmiała się, pierwszy raz w jej oczach zobaczyłem coś więcej niż strach i łzy. Iskierki radości, delikatny uśmiech na ustach, dodawało jej to niesamowitego uroku i sprawiło, że chciałem, by ciągle to robiła.

- Serio? To twój tekst na laski? - zakpiła patrząc na mnie z politowaniem. - Czy my mamy po naście lat, by zarywać do siebie takimi tekstami?

- A co wolisz przejść od razu do rzeczy? - zapytałem i zamiast uśmiechu, zostałem nagrodzony wściekłym grymasem. Tym razem to ja miałem ochotę głośno się roześmiać, tak szybko było można ją wkurzyć. W jednej chwili śmiała się, a w następnej ciskała gromami.

- Wyjdź z mojego domu. - Wskazała mi otwarte drzwi, których chyba nawet nie zamknęła po tym jak weszliśmy do środka.

- Złość piękności szkodzi, blondyneczko. - Nie wiem co mnie opanowało w tamtej chwili, ale zanim zdążyłem racjonalnie pomyśleć, zrobiłem krok do przodu i pocałowałem ją.

NokautOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz