Rozdział 15

8.6K 452 49
                                    

Lucas

Blondyneczka zniknęła z mojego życia. Od chwili, gdy wypadłem z mieszkania, już jej nie widziałem. Myślałem, że może się opamięta i przyjdzie, ale niestety nie doczekałem się. Zamiast tego porzuciłem wszelkie nadzieje, że na świecie istnieją ludzie, którzy są prawdziwymi przyjaciółmi, którzy będą stać przy tobie murem, nie ważne jak ciężko by było. Wolała zwinąć się w kłębek na łóżku i użalać się nad sobą i nad tym, co zrobiła. Gdyby tylko zrozumiała, że ma przy sobie kogoś, kto by jej pomógł, gdyby podzieliła się swoim bólem, to może udałoby się zapobiec temu, co się stało. Ale zamiast tego, schowała się w swoją skorupę i załatwiła sprawę po swojemu. Nawet nie można tego nazwać załatwieniem, to było po prostu schowanie głowy w piasek, tchórzostwo. Kiedy ja straciłem cała rodzinę, nie płakałem w ciemnym kącie, nie usiadłem i nie użalałem się nad sobą, mimo że bolało jak cholera. Przez kilkanaście miesięcy śnił mi się wypadek, wciąż widziałem twarz siostry podłączoną do różnych aparatur podtrzymujących życie, nawiedzał mnie zapach szpitala, dźwięk maszyny, czy nawet odgłos butów pielęgniarek, które maszerowały po korytarzach.

Jednak mimo to walczyłem, nie poddawałem się, musiałem znaleźć jakiś sposób, by pozbyć się tego smutku, złości więc zacząłem chodzić na siłownie. To ona pozwoliła przetrwać mi najcięższe miesiące życia, to dzięki niej jeszcze w ogóle żyłem. Może i nie powinienem wchodzić w świat podziemi, ale tylko tak mogłem zarobić na życie i spłacić długi... Chciałem się wyrwać z tego miejsca, nie raz i nie dwa próbowałem, ale zawsze działo się coś, co sprawiało, że musiałem zostać, musiałem walczyć, musiałem coś robić, by choć przez chwilę nic nie czuć. Byłem tylko ja i moja agresja. Nie myślałem o niczym, nie musiałem się martwić o konsekwencje, o nic. Takie chwile zapomnienia sprawiały, że byłem spokojniejszy, opanowany i przez dłuższą chwilę, nie chciałem nic więcej. Kilka minut na ringu pozwalało mi wymazać z pamięci, to, co było, co się wydarzyło i kogo straciłem.

Blondyneczka przerabiała to samo. Znajdowała się w stanie, gdzie musiała znaleźć sobie zajęcie, jakąś rzecz, która pozwoli jej zapomnieć o bólu i skupić się na tym. Lecz nie mogłem jej w tym pomóc, musiała sama znaleźć swój ratunek, a następnie znaleźć sobie kogoś, kto będzie ją wspierał. Niestety to nie mogłem być ja, skończyłem z dobroczynnością, nie zamierzałem być jej popychadłem, by mogła się na mnie wyżywać i ubliżać. Nie byłem jej workiem treningowym i nie zamierzałem nim się stać. Chciała się topić we własnym bólu i nieszczęściu? Proszę bardzo, ja nie chciałem się więcej do tego mieszać.

*****

Alex

Śpiączka, tak było można nazwać mój stan. Nie czułam nic, nie robiłam nic, prawie nie jadłam, nie potrzebowałam nic. Byłam jak martwa, choć moje ciało uparcie walczyło i podtrzymywało mnie na życiu. Nie wiedziałam w sumie, po co, nie miałam nikogo dla kogo miałabym walczyć, brat nie odzywał się do mnie, ukochanego nie miałam, nawet Lucasa odstraszyłam i już go nie widywałam. Byłam świadoma tego, że to moja wina, że powinnam przeprosić, pójść do niego, ale nie mogłam. Wciąż przed oczami widziałam jego zranione spojrzenie, którym mnie obdarzył, gdy wychodził z pokoju. Nie umiałam tego zapomnieć, nie umiałam sobie wybaczyć, że to zrobiłam. Jednego dnia, zraniłam dwie ważne dla mnie osoby, a one mnie odepchnęły, nie potrzebowały mnie już. A ja próbowałam sobie wmówić, że nie potrzebuję nikogo, że najlepiej mi samej, nikt mnie nie zawiedzie, nie wciągnie w swoje długi czy podziemny świat. Ale to wszystko były brednie. To ja zawiodłam wszystkich, jako siostra, przyjaciółka i przede wszystkim, jako osoba, która miała stać się kimś wielkim, coś osiągnąć. A tymczasem byłam na posyłki gangstera, która wyłudzał pieniądze od połowy Miami.

Stringer, bądź John jak to kazał do siebie mówić, zadbał, bym miała wszystko. Obstawę, ubrania, jedzenie, nawet zostawiał mi pieniądze na spa i różne zabiegi, bym o siebie dbała. Niby wszystko wydawało się miłe i przyjemne, ale oboje wiedzieliśmy, czemu znalazłam się w tym miejscu, czemu mu usługiwałam i czemu chodziłam z nim na te durne przyjęcia. Może i na pierwszy rzut oka wydawał się miłym człowiekiem, może nie wyglądał jak typowy gangster, ale bez wątpienia nim był. Ludzie schodzili z drogi na jego widok, nikt nie odważył mu się pyskować, tak samo nikt mu się nie sprzeciwiał. Każdy wykonywał jego rozkazy bez mrugnięcia okiem, jeśli kazał komuś spuścić lanie, to tak się działo, jeśli kazał komuś zapłacić za nawet gównianą kawę, to ludzie to robili bez mrugnięcia okiem. Nie rozumiałam jak mogą mu być oddani do tego stopnia, że słuchają każdego jego rozkazu. W pewnym stopniu byłam ciekawa czy jeśli kazałby kogoś zabić, to czy zrobili to z takim samym oddaniem.

NokautOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz