Rozdział 2

14.3K 658 26
                                        

Lucas

Kongos - Come With Me Now

Krzyk ludzi rozchodził się po całym budynku. Walki rozpoczęły się, testosteron rozsadzał salę obok, faceci obstawiali zakłady, przepychali się i wściekali, kiedy ich zawodnik nie wygrał. Taki wieczór to czas, kiedy mogli przestać się ukrywać za biurkami w pracy i zacząć porządnie żyć. Nie obchodziło ich nic, prócz dwójki zawodników, którzy aktualnie napieprzali się na ringu. Jeśli to można nazwać to ringiem, krąg po środku pomieszczenia, utworzony przez widzów, tak szczelny, że nikt nie mógł z niego uciec. Zejście z ringu następowało, gdy byłeś nieprzytomny, lub jeśli wygrałeś. Wiedziałem, że niedługo nadejdzie moja kolej, ale to zupełnie inna walka. Mój trener, sponsor, szef, jakkolwiek go nazywać. Dogadywał się z kimś i za sporą kasę robiliśmy widowisko, a ludzie obstawiali podwójne kwoty. Im bardziej obstawiali, tym większą miałem wygraną. Nie moja sprawa, jeśli chcieli stracić miesięczną wypłatę w jeden wieczór, tak jak swoje domy, samochody, miałem to głęboko gdzieś, dopóki dostawałem swoją dolę i nikt się nie wpieprzał w moja robotę.

Wrzask ucichł, by po sekundzie wrzawa stała się jeszcze głośniejsza. Kolejny nokaut, kolejnego uczestnika znosili gdzieś w kąt i zgarniali kasę. Zostało ostatnie parę minut, nim Jim mnie wywoła. Widziałem się z nim dosłownie przez parę minut, zanim wszystko się zaczęło, sprawdził moją formę i kazał się ukryć w tej prowizorycznej szatni. Im dłużej tutaj siedziałem, tym bardziej ludzie się denerwowali, kasa za jaką walczyłem, była naprawdę wysoka, niektórzy nie mieli hamulców w obstawianiu. Wchodziłem w momencie, gdy mój przeciwnik ustawiał się w swoim „narożniku". Miałem już taką wprawę, że nie musiałem czekać na głos Jima z mikrofonu, by wiedzieć kiedy ruszyć. Pięć lat w tym gównie sprawiło, że działałem na autopilocie. Nie potrzebowałem zapowiedzi, nie musiałem czekać, aż ktoś mnie przedstawi. Wchodziłem, robiłem swoje, zabierałem kasę i szedłem do domu, by odpocząć przed kolejną walką.

Podniosłem się z ławki i wprawiając mięśnie w ruch, zacząłem podskakiwać w miejscu. W moich żyłach krążyła adrenalina, czułem jak wypełnia moje komórki, a serce bije mocniejszym rytmem.. Lubiłem czuć jak moja krew płynie szybciej, jak serce pracuje ciężej, a mięśnie napinają się, oczekując ogromnego wysiłku, ten stan ogarniał mnie przed każdą walką. Byłem szczerze ciekawy, kogo wystawią tego wieczoru. Ostatnim razem był to ogromny osiłek, który mocno mi przyłożył, przez długi czas czułem w żebrach ból. Wiedziałem, że muszę osłaniać prawą stronę, by nie odnowić kontuzji. Na liście priorytetów nie miałem nowych złamań, dlatego musiałem uważać, nie mogłem pozwolić bić się po tej stronie, a przede wszystkim, musiałem jak najszybciej zakończyć tę walkę.

Podszedłem do drzwi, otwierając je na oścież wyszedłem z sali, trafiając na tłum, który jak tylko mnie zobaczył, zaczął się rozchodzić, torując mi drogę do kręgu i wykrzykując moje imię. Lubiłem to, można nazwać mnie egoistą, ale kto by nie lubił tłumu ludzi, którzy wykrzykiwali twoje imię. Jednak cała radość ze mnie wyparowała, gdy zobaczyłem kto jest moim przeciwnikiem. To miał być jakiś żart? Szybko wzrokiem poszukałem Jima i do niego podszedłem nie przejmując się tłumem, ani moim rywalem.

- To ma być jakiś żart? Kto to kurwa jest i co on tu robi? - wykrzyknąłem, by mnie usłyszał przez wrzask innych. Jim zszedł z podium i podszedł do mnie z krzywą miną.

- Stinger to wystawił. Podobno młody ma u niego jakiś dług i to ma być spłata. - oboje z Jimem wiedzieliśmy, że to najgłupszy z pomysłów na jakie mógł wpaść Stinger. - Nie wiem o co chodzi, ale wiesz, że z nim lepiej nie zadzierać. Też mi się to nie podoba, szczególnie, że wcisnęli temu dzieciakowi jakiś kit, że jeśli wygra to dług będzie anulowany.

- Przecież to jest jakaś kpina... - Facet, czy nawet chłopak, który był moim przeciwnikiem to jakiś młokos. Ledwo odrośl od ziemi, mięśnie miał znikome i ten strach w oczach kiedy mnie zobaczył. Kurwa, przecież ja trenowałem pięć lat, a on zapewne był na ringu pierwszy raz.

NokautOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz