Czerwony Lider

976 94 107
                                    

Obudziłem się na podłodze w jakimś pokoju. Był on urządzony bogato. Czyli były trzy łóżka, biurko a na nim laptop, obok łóżek były szafki nocne z lampkami. Sam pokój był pomalowany nowocześnie. Szare ściany z akcentem białych wzorów kwiatów. Jasno niebieskie firanki które były dopasowane do kolorów pościeli. Podłoga była z drewnianych paneli a na nich leżał niebieski dywan.

Po chwili zauważyłem moich przyjaciół leżących na ziemi.
Też powoli zaczęli się budzić. Od razu poszedłem do nich i kucnąłem.

-Edd, Matt, nic wam nie jest?

-Bywało lepiej ale żyjemy.

Odpowiedział z uśmiechem Edd a Matt tylko przytaknął. Chciałem otworzyć usta żeby coś powiedzieć ale ktoś wszedł do środka.

-Tom. Który to?

W trójkę nie widzieliśmy jak się zachować. W końcu jednak powiedziałem że Tom to ja. Spojrzał na mnie z uśmiechem i machnął ręką w geście, abym poszedł za nim. Więc poszłem grzecznie za nim i kiwnąłem przyjaciołom którzy, tak jak ja, nie mieli bladego pojęcia o co chodzi.

Szliśmy spokojnie korytarzami nie wiadomo gdzie ale jeszcze żyje.
Odezwał się w końcu do mnie.

-Jestem Paul, jakby coś. Możesz się mnie czegoś spytać jak chcesz coś wiedzieć.

-A więc Paul... dokąd zmierzamy?Pracujesz dla kogoś?

-Czerwony Lider chciał się z Tobą zobaczyć. Bardzo mu na tym zależy.
-Czerwony Lider?

-Tak. Nie znasz go?

-N...nie...?

-Wiele przeszedł... nie ma ręki, jest niewidomy na jedno oko i połowa twarzy jest spalona i pocięta prawdopodobnie metalem.

-oh...

Trochę nam to zajęło ale byliśmy już pod jakimiś drzwiami, które prawdopodobnie były najbardziej widoczne na korytarzu. Paul kiwnął głową w kierunku wspomnianych drzwi. Kiwnąłem że zrozumiałem i położyłem rękę na klamce.

Jestem za drzwiami... pokój nie był ogromny. Był taki jak nasz... tylko że tu przywitała mnie czerwień. Na środku było biurko z krzesłem obruconym do mnie plecami. No i gdzie ten cały Czerwony Lider?

-Kopę lat, Tom.

Nie... Skąd ja znam ten akcent.
Norweski akcent. To nie jest możliwe. Paul mówił, że wiele przeszedł. Nie ma ręki... ślepy na jedno oko.

Nagle moje rozmyślania przerwał obrót krzesła. Postać na wspomnianym meblu miała jasno brązowe włosy, które przypominały rogi. Faktycznie połowa twarzy była poturbowana. Przepaska na prawym oku dała znać, że oko jest niewidome. Cały był ubrany w czerwoną bluzę a na barki miał zarzucony granatowy płaszcz. Czerwonooki patrzył na mnie wzrokiem, które gdyby mogło to by zabiło.

-Tak, dwa lata... nawet nie wysłałeś pocztówki.

Powiedziałem z pogardą w głosie i nutką niedowierzania w to co widzę.

-W piekle nie ma pocztówek. Uwierz mi że chciałem wysłać.

Powiedział emitując przykrość.
Taaa już ja cię znam. Ty i te twoje "emocje".

-Czego od nas chcesz?

Zrobił wielkie oko i podniósł brwi. Co? Zatkało kakao. Rozejrzał się po pokoju i wskazał na siebie palcem.

-Do mnie to mówisz. Z taką pogardą aż się serce kruszy.

-Tak do ciebie. Diabelski rogaczu. A ta "pogarda" o której mówisz to przez to, że uderzyłeś Matta, prawie mnie zabiłeś a i co tam jeszcze? Ah tak... Rozpierdoliłeś nasz dom! A TERAZ NAS KURWA PORYWASZ? ZA MAŁO CI NASZEGO CIERPIENIA???

Wydarłem się na niego z całych sił w moich płucach. A ten kurwa pedał siedzi i się uśmiecha. Piepszony Norweg. Tord. Nikt nie zachodzi mi za skórę tak jak on i jego akcent. Jeszcze brakuje tego, żeby powiedział to jego powiedzonko...

-hehehe... klasycznie głupi Tom...

O tym mówię... Ale uznajmy, że tego nie słyszałem. Ważniejsza jest ta jego ręka. Miał je pod płaszczem.

-Co? Masz kikutek?

Jego mina spoważniała.

-Nie... tak się składa, że mam rękę.

Wstał z krzesła i kierował się w moją stronę. Jego uśmiech sprawia, że czuje się nie komfortowo. Ja też wstałem i zrobiłem parę kroków do tyłu. Zauważył że atmosfera ma lekkie napięcie i uśmiechnął się szerzej.

-Boisz się? Przed chwilą byłeś taki pewny siebie.

Szliśmy tak równo. Ja do tyłu a on do przodu. Gdy zderzyłem się ze ścianą nogi pode mną się ugięły.
Swoimi rękoma zablokował mi jakąkolwiek szansę ucieczki. Rękoma... Podparłem się o jego prawą. Zacząłem po niej jeździć palcami. Mechaniczna.

-Podoba ci się? Zrobiona z największą precyzją.

-Oko też masz mechaniczne?

Tord zdrową rękę dał na przepaskę i zdjął... w połowie otwarte. Czarne... wypalone...

-Nie... Nie mam oka. Ale za to mam dobry słuch.

-Podobno, jak się straci jakiś zmysł..to inne się wyostrzają.

Co we mnie wstąpiło? Najpierw wyzywam go od kurew, a teraz sobie stoimy I gadamy.
Lecz się Tom... lecz się.

-Podobno tak.

Zacząłem się zastanawiać. Czy to przez tego robota?
Pocięte metalem...

-Czy to WSZYSTKO... przeze mnie?

Zadałem oczywiste pytanie... No japierdole. Kurwa chciałeś go zabić przypominasz sobie? A teraz żałujesz!? No w sumie... to nie chciałem go oszpecić.
Stało się.

-Nie do końca... To ja zniszczyłem wam życie. Nie ty.

Czy on teraz udaje Robin Hooda?
Taki wspaniałomyślny...
No prawdę mówiąc jest. Same zbudowanie tego robota to nie mały geniusz. Co ja właśnie-

-Em... trochę niezręczna sytuacja. Może... herbaty?

Zapytał tym swoim sekso- nie... zapytał. Przytaknąłem. Koniec. Kropka. Człowiek nie odmówi sobie picia po tak długiej "podróży".
Szczególnie że... może to chujowo zabrzmi ale...

Tęskniłem za tym jebanym komunistą.

TOMTORD/I Wanna Know More About You.../Where stories live. Discover now