Rozdział szósty

4.2K 354 82
                                    

Jako że był piątek, Harry pozwolił synowi po powrocie z przedszkola na szklankę gorącego kakao. Po zjedzonym wegetariańskim obiedzie oboje umiejscowili się w salonie. Na początek każdy miał się zająć sobą; Harry czytał książkę (tym razem wybrał Schmidta - "Kiedy byłem dziełem sztuki") a Mikie oglądał kreskówki. W momencie kiedy rysunkowi bohaterowie będąc sami w domu postanowili zbudować fort z koców, maluch wpadł na ten sam pomysł. Harry'emu w ogóle się to nie uśmiechało. Książka była zbyt ciekawa, by odłożyć ją na rzecz zabaw z synem. Myślał, że ignorancja krzyków Michaela coś zdziała, ale kiedy bródka chłopca zaczęła się trząść... po prostu się zgodził.

Harry wyciągnął ze swojej szafy wszelkie koce, prześcieradła i poszewki na kołdry. Zrobił tak samo z rzeczami syna i pół godziny zajęło mu przeszukiwanie całego domu, by znaleźć materiały przynajmniej w wymiarach metr na metr. Mikie natomiast zrzucił na dywan w salonie wszystkie poduszki jakie mieli. Zarządzili chwilę odpoczynku i ponownie wypili po szklance kakao. Był piątek, więc dziś Harry nie zabraniał niczego synowi jeśli chodzi o jedzenie, takie mieli zasady. I sam skusił się na tę słodycz, przecież nie będzie całe życie na warzywach.
W końcu udało im się zrobić wymarzony fort. Zrobili z kanapy, stołu, foteli i szafek w miarę duże koło. Harry wpadł na pomysł, by posklejać wszystkie materiały taśmą klejącą i niektóre złączenia przeszył trzy razy nitką, dzięki czemu mieli bardzo stabilny dach. W niektórych miejscach było trochę nisko, ale to nic. Włączyli telewizor a Harry przygotował im przekąski w postaci lodów i chipsów. Zamierzali obejrzeć po raz kolejny "Zaplątanych", kiedy Mikie nagle zniknął pędząc po schodach na górę do składziku. Po dziesięciu minutach wrócił z dwoma lampkami biurowymi i trzema łańcuchami lampek świątecznych. Harry pomógł synowi rozwiesić świecidełka wewnątrz fortu; poprzyklejali kabelki taśmą do bawełny i mebli. Dwie lampki biurowe postawili każdy po swojej i nareszcie mogli rozpocząć seans.

Na ekranie telewizora rozgrywała się romantyczna scena pomiędzy blondynką a tym dziwnym kolesiem, jak to nazywał go Harry, gdy Mikie spojrzał z góry na tatę. Był on zapatrzony w bajkę i na ślepo sięgał do miski z chipsami, by po chwili wepchnąć sobie do buzi kilka paprykowych. Jego palce i buzia były tłuste i czerwone na co Mikie uśmiechnął się do siebie. Kochał swojego tatę jak nikogo innego na świecie i cieszył się, że on chociaż na te półtorej godziny jest szczęśliwy. Może i Michael był mały i miał te sześć lat ale wiedział co nieco o życiu i swoim tatusiu. Wiedział, że on go kocha, ale wiedział też, że nie jest tak naprawdę szczęśliwy, chociaż zawsze tak mu odpowiadał, kiedy o to pytał. Widział, że inni dorośli mają przy sobie drugą osobę tak jak wujek Ed. On miał Ellie. A ciocia Gemma chodziła za rękę z tym śmiesznym Ashtonem. Babcia Anne miała dziadka Robina. Nawet dziadek Desmond miał fajną panią, która robiła mu jeść. A tata Harry nie miał nikogo takiego.

Mikie wiedział, że tata nie chciał dziewczyny, tylko chłopaka. Jakiś czas temu spytał go czemu nie ma mamusi i potem przeprowadzili bardzo długą rozmowę na ten temat. I Michael oczywiście zrozumiał i szanował to. To było dla niego w porządku, mógł mieć drugiego tatę. Tak nawet byłoby lepiej; trzech facetów w domu. Mikie tylko chciał, by tata miał tego drugiego tatę, by trzymał go za rękę, przytulał i całował go. Chciał by tata był szczęśliwy.

I jego zdaniem wujek Louis bardzo podobał się tacie i wiedział, że ze wzajemnością. Przez te pięć dni zdążył wszystko przeanalizować i był pewien, że oboje bardzo się lubią. Widział jak tata patrzy na wujka, jak się uśmiecha - w ten sposób jeszcze nigdy się nie uśmiechał. I jego oczy inaczej wyglądały. A z Louisem było tak samo. Zupełnie inaczej zachowywał się w przedszkolu a zupełnie inaczej, kiedy rozmawiał z jego tatą. Oboje zachowywali się tak samo w swoim towarzystwie. I Mikie chciał, by tata był z nim szczęśliwy.

- Tato - odezwał się po chwili nadal wpatrując się w profil ojca.

- Hm - Harry mruknął nie odrywając wzroku od ciekawej bajki (znał wszystkie kwestie na pamięć).

- Popatrz na mnie - zaśmiał się maluch i Harry zrobił to samo. Sięgnął po chusteczkę higieniczną, którą przyniósł razem z przekąskami (nie lubił mieć brudnych i tłustych palców od chipsów) i wytarł o nią dłonie po czym spojrzał na syna.

- Lubisz wujka Lou? - wypalił Mikie a na jego ustach pojawił się szeroki uśmiech, kiedy oczy taty się powiększyły a na jego policzkach pojawiły się różowe plamki.

Odchrząknął i odparł: - Tak, lubię. Jest fajny - po czym wrócił wzrokiem na ekran telewizora.

- I ładny - dopowiedział Michael a Harry zakrztusił się chipsami. Odkaszlnął kilka razy i ze załzawionymi oczami spojrzał na syna.

- Co ty mówisz?

- Czy wujek Louis podoba ci się? - spytał zaciekawiony chłopiec siadając po turecku, by lepiej widzieć tatę.

- Mikie. - powiedział twardo Harry a Michael westchnął.

- Odpowiedz.

- Kochanie, posłuchaj... - chciał powiedzieć coś mądrego ale chłopiec szybko mu przerwał.

- Chcę tylko, żebyś był szczęśliwy. - powiedział poważnie a uśmiech z jego ust nagle zniknął. Harry przymknął oczy po czym sięgnął po pilot i zatrzymał bajkę. Wyprostował się i wyciągnął ręce do syna. Chłopiec od razu poczołgał się do niego i wspiął na kolana a tata objął go mocno.

- Jestem szczęśliwy, słońce. I - zaakcentował, kiedy poczuł na piersi jak syn otwiera usta - nie przerywaj mi. Jestem szczęśliwy. Mam najcudowniejsze dziecko na świecie, które bardzo mocno kocham. Mam dobrą pracę i przyjaciół. Jestem szczęśliwy, kochanie i nie myśl sobie, że nie. Mam wszystko czego potrzebuję. - oboje wiedzieli, że kłamał. Harry po prostu nie chciał przyznać się Mikie'emu, że tak, nie był szczęśliwy. A przynajmniej nie w pełni. Nie chciał, by chłopiec się nim przejmował. Wiedział jaki jest i wiedział, że maluch myślałby tylko o tym co zrobić, by tata był szczęśliwy.

- Dobra. Niech będzie, że ci wierzę. - Harry się zaśmiał we włosy chłopca i mocniej go do siebie przytulił. - Ale wiem, że nie masz wszystkiego czego potrzebujesz. I teraz ty mi nie przerywaj. Potrzebujesz chłopaka, żeby cię przytulał, i całował, i żeby trzymał cię za rękę, i żebyście mogli spać razem i w łóżku się przytulać. Bo ja chcę patrzeć jak się do siebie uśmiechacie i jesteście szczęśliwi razem, tato.

Okej, Harry się wzruszył. Jego oczy się zaszkliły i pociągnął nosem. Miał tak cudownego synka, że wiedział, iż lepszy być nie może. Chłopiec prawie w ogóle o sobie nie myślał tylko o nim. Zależało mu na jego szczęściu tak bardzo... Mikie miał tylko sześć lat a posiadał rozum co najmniej szesnastoletniego chłopaka. Bo jakie inne dziecko, by tak powiedziało do rodzica. Jego serce spuchło na wspaniałe słowa malucha. Nie wierzył, że tak dobrze udało mu się go wychować. Albo Mikie z natury taki był... po ojcu czy coś.

- Kocham cię, słoneczko. Bardzo mocno. - mruknął przez zaciśnięte gardło po czym ucałował syna w czoło.

- Ja ciebie też, tato. Dlatego chcę, żebyś miał chłopaka.

- Wiem. Też tego chcę. Ale najwidoczniej jeszcze nie spotkałem odpowiedniego.

- A wujek Louis? - chłopiec zadarł główkę do góry, by spojrzeć na tatę i zobaczyć jak się rumieni.

- Louis to... on jest...

- Jest ładny?

- Jest.

- A podoba ci się?

- Mikie. W miłości nie chodzi tylko o wygląd.

- Wiem. - Michael wyswobodził się z uścisku taty i usiadł na jego udach. - Kocham cię mimo tego, że jesteś brzydki. - Harry parsknął śmiechem, a Mikie uśmiechnął się na tę miłą reakcję.

- Miło mi. - poczochrał włosy synka.

- Więc? Co z Louisem?

- Um... lubię go. Naprawdę. Jest uroczy. - Harry uśmiechnął się do siebie na wspomnienie słodkiego Lou. - Ale nie wiem czy on też mnie lubi... w ten sposób. - nie mógł uwierzyć, że rozmawia na taki temat z sześcioletnim synem.

- Lubi cię. - Mikie się wyszczerzył. - Widzę jak na ciebie patrzy. Jest tak samo szczęśliwy jak ty, kiedy w końcu może cię zobaczyć.

- Skąd wiesz?

- Obserwuje was od początku i to serio widać. - Mikie zachichotał - Jak jesteście obaj czerwoni jak ze sobą rozmawiacie. To jest takie śmieszne!

- Michael! - Harry pisnął mało męsko i spłonął rumieńcem.

- I jesteś czerwony jak o nim myślisz. Louis też jest! Zawsze jak w przedszkolu o tobie mówimy to jest czerwony jak pomidor! - chłopiec ponownie wybuchł śmiechem.

- Rozmawiacie o mnie? - Harry się speszył i na samą myśl, że Louis rozmawia o nim z synem jego szyja i uszy zrobiły się czerwone.

- Haha, widzisz? - chłopiec zakrył sobie usta dłonią, by uciszyć śmiech.

- Dobra. - burknął. - Czyli wnioskujesz, że Louis mnie lubi?

- Tak! Umów się z nim! - chłopiec pisnął klaskając dłońmi a Harry zaśmiał się cicho.

- Nie mogę...

- Zrób to, bo ja to zrobię!

- Co?!

- Umówię cię z nim. - powiedział dumnie i splótł ręce na piersi.

- Nie możesz tego zrobić, kochanie.

- Dlaczego? - dolna warga Mikie'ego wysunęła się do przodu.

- Bo... bo to jest żenujące. Mój sześcioletni syn nie może umawiać mnie na randki. - Harry zaśmiał się i delikatnie poklepał chłopca po policzku oraz stuknął w wargę, by wróciła do prawidłowego stanu.

- To sam to zrób!

- Ale...

- Żadne ale! Masz tydzień, albo ja to zrobię - Mikie ponownie zaśmiał się na głos, a Harry zastygł w bezruchu. Jego syn był niemożliwy.

- Nienawidzę cię - burknął i splótł ręce na piersi na co Michael pisnął radośnie i rzucił się tacie na szyję.

- Też ciebie kocham. - zachichotał po czym cmoknął Harry'ego w policzek. - Louis na pewno się zgodzi i weźmiecie ślub. - powiedział dumnie, a Harry nie mógł się nie uśmiechnąć. Zgarnął synka w ramiona i przytulił mocno do serca.

Mnóstwo śmiechu i łaskotek później wrócili do oglądania Zaplatanych. Zanim film się skończył Mikie zdążył zasnąć. Opierał swoją główkę na piersi ojca i chrapał cichutko. Harry ułożył go powoli i delikatnie w poduszkach po czym przykrył kołdrą. Wyłączył telewizor i wszystkie lampki, zostawił tylko jedną biurową i postawił ją daleko od chłopca po czym ruszył do łazienki. Tam wziął szybki prysznic, zrobił siusiu i wrócił do salonu. Wsunął się pod swoją kołdrę i wtulił w mnóstwo miękkich poduszek pod nim. Musiał przyznać, że te forty wcale nie są złe. Chociaż, mimo, że miał ogromną wygodę to nie mógł zasnąć. Połowę nocy zastanawiał się na tym jak umówić się z Louisem. Musiał to zrobić, bo wiedział, że Mikie zrobi to za niego, a do tego nie mógł dopuścić. Jeszcze narobiłby sobie obciachu przed tak świetnym chłopakiem, którego naprawdę lubił. I naprawdę chciał się z nim umówić.

His smile... is just wonderfulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz