Tak, ich znajomość rozwijała się idealnie. Od ostatniej randki minął prawie tydzień, i przez ten czas ciągle adorowali siebie nawzajem, w miejscu pracy Louisa. Komplementowali swój wygląd, darzyli się czułymi gestami i uśmiechami. A Mikie stał obok i klaskał im, był tak samo szczęśliwy jak jego tata. Louis czasami nie potrafił pojąć jak bardzo byli oni do siebie podobni. Charaktery mieli wręcz identyczne, chociaż Harry za każdym razem podkreślał, że Mikie ma o wiele lepszy. Jednak Louis wiedział, że ta dwójka, pomimo wieku i wyglądu, nie różniła się niczym. Orientacji jeszcze nie można było poruszać.
No cóż, teraz była kolej Louisa, by zaprosić Harry'ego na randkę. Chciał wyjść z nim równo tydzień po drugim spotkaniu, ale był już czwartek wieczór, a on nadal nie miał pomysłu, gdzie zabrać Stylesa. Czas powoli mu się kończył, bo jeszcze tylko jutro miał okazję, by zaprosić chłopaka, jednak nadal nie wiedział dokąd. Chciał, by było to coś oryginalnego, gdyż wiedział, że Harry lubił takie rzeczy. Niall ciągle mu powtarzał, że zaimponuje mu nawet gdy wyjdą razem do kina lub spotkają się u nich w domu. Ale Louis wiedział swoje. Nie chciał by Harry pomyślał, że jest nudny albo mało kreatywny. Musiał wymyślić coś specjalnego. Harry robił razem z nim makaron! Może i to była zwykła kolacja, ale Louis nigdy nie pomyślałby, że odbędzie się ona w taki sposób. I on teraz również chciał tak dobrze bawić się z Harrym, a nie oglądać nudny film, który w ogóle im nie pomoże w poznawaniu siebie.
Harry na drugiej randce pokazał mu swoją pasję, coś co kocha robić, w czym się realizuje, w czym jest świetny. I może dobrze by było, gdyby on teraz zrobił to samo, ale cóż.. Louis nie miał żadnej pasji. W wolnej chwili siadał na łóżku, brał laptopa na kolana i zajadał się czekoladą. Albo czytał książkę czy po prostu leniuchował z Niallem. Nie uprawiał żadnego sportu. Owszem, był dobry w nogę ale ostatni raz na boisku był pod koniec lipca. Ale nawet jeśli, to jak mógł piłkę nożną wpleść w randkę z Harrym?
Kiedyś marzył o zostaniu aktorem. Grał w różnych przedstawieniach szkolnych. Raz nawet udało mu się wystąpić w miejscowym domu kultury dla mieszkańców Doncaster. Ale odkąd wyjechał do Londynu marzenia o zostaniu aktorem rozpłynęły się. Nadal się tym interesował, uwielbiał oglądać filmy (jego ulubionym aktorem był nie kto inny jak Johnny Deep), niestety ostatni raz w teatrze był w marcu, na Hamlecie. Ale nadal, to miejsce również się nie nadawało. Tak więc Louis nie miał żadnego pomysłu na randkę.
Z miską lodów czekoladowych przysiadł się obok Nialla oglądającego kolejny mecz piłki nożnej i pochłaniając kolejną porcję łyżką spojrzał na przyjaciela. Blondyn upił łyk piwa ze swojej "meczowej szklanki" po czym westchnął wiedząc po co Louis tu przyszedł, ale postanowił udawać, że nie, nie wie, i nadal oglądał bitwę pomiędzy Arsenalem a Liverpoolem. Louis, dopiero kiedy opróżnił miskę i wytarł buzię nadgarstkiem, a Balotelli ponownie spudłował, postanowił rozpocząć rozmowę.
- Niall, co lubisz robić? - spytał opierając głowę o bark chłopaka. Blondyn zaśmiał się i objął przyjaciela tak, by ten dobrze ułożył się na jego piersi.
- Oglądać mecze i pić piwo - odparł szczerząc się do telewizora.
- No ale tak poza tym - Louis pacnął go w biodro na co Niall westchnął głośno. - Bo nie wiem gdzie zabrać Harry'ego. Pomóż mi.
- Mówiłem, kino -
- Nie. Żadne kino. Chcę zabrać go tam, gdzie się nie spodziewa.
- Kina pewnie się nie spodziewa - parsknął blondyn i otrzymał za tym kolejne, tym razem mocniejsze uderzenie w biodro. - Dobra, przepraszam! To jak mam ci pomóc, hm? - mruknął we włosy Louisa i ucałował go w czoło. Kochał swojego przyjaciela i teraz poważnie chciał mu pomóc, bo widocznie Louisowi okropnie zależało na wyjątkowości jego trzeciej randki.
- Powiedz co lubisz robić poza oglądaniem meczy, piciem piwa, gotowaniem i jedzeniem. - Niall przycisnął go bliżej siebie i wyciszył telewizor.
- Um.. Lubię chodzić na siłownię. Co powiesz na to?
- Nie chcę śmierdzieć kiedy Haz będzie mnie całował. - burknął Louis wysuwając dolną wargę ale musiał przyznać, że randka na siłowni była w porządku.
- Haha dobrze. No to... lubię jeździć na rowerze, na przykład.
- Ech, ponownie - pot. - Niall zaśmiał się dźwięcznie.
- Um, Louis. Większość rzeczy, które robię poza pracą i oglądaniem meczy to po prostu sport. - Louis zmarszczył nos a Niall cmoknął go w niego, wywołując słodki uśmiech u szatyna. - Jedyne przy czym się nie pocę to chyba golf. - zauważył Niall po czym spojrzał ukradkiem na Louisa, który automatycznie odsunął się od blondyna. - Co jest?
- To świetny pomysł!
- Tak?
- Tak! Zabiorę go na golfa. - pisnął uradowany po czym objął twarz Nialla i cmoknął go mocno w policzek. Blondyn znów zaśmiał się głośno i pokręcił głową na niesamowity entuzjazm Lou. - Jutro rano go zaproszę.
I właśnie tak zrobił, już po samym powitaniu (małe buzi w policzek, tak by nikt nie widział), spytał Harry'ego czy nie zechciałby gdzieś jutro z nim wyskoczyć. A Harry z uśmiechem powiedział, że bardzo chętnie, jeśli tylko Liam zgodzi się kolejną sobotę zostać z Mikiem. Oczywiście, że się zgodził. Liam kochał swojego chrześniaka, a Mike uwielbiał spędzać czas z wujkiem Li, bo tylko on umiał się bawić w Indian.
Godzinę przed przyjazdem Louisa, Harry zadzwonił do niego i spytał co ma na siebie włożyć, na co Louis odpowiedział, że najlepiej coś cieplutkiego i wygodnego. Padło też pytanie, gdzie Louis go zabiera a szatyn ze śmiechem odparł, że na łono natury. Harry nie wnikał, bo.. piknik? Na początku października?
Dopóki nie dotarli do pola golfowego Harry w ogóle nie miał pojęcia gdzie się wybierają. Wiedział, że szatyn będzie chciał się odegrać równie wspaniałą randką (ach, ta skromność Stylesa) ale nie pomyślałby, że będzie to golf. Louis nie wyglądał na takiego, który wymachiwałby kijkiem na ogromnej powierzchni pokrytej sztuczną trawą. Raczej wyglądał mu na kogoś kto lubi właśnie przytulanki pod kocykiem. No ale cóż, nie zawsze miał rację i tym razem także się mylił. Chociaż musiał przyznać, że szatyn wyglądał słodko, taki malutki niosący ogromny worek na kije na swoich pleckach. Zaśmiał się widząc jak chłopak naprawdę się z tym męczy, ale nic nie mówił - chciał być męski tym razem, w końcu teraz on był inicjatorem spotkania i to on chciał rządzić.
Ale Harry był Harrym i po prostu musiał ze śmiechem zabrać od niego worek i z niesamowitą łatwością nieść go jedną ręką. Louis posłał mu mordercze spojrzenie, które wywołało jeszcze szerszy uśmiech na twarzy Harry'ego, aż ukazały się jego oba dołeczki. Aby szybko pozbyć się tych uroczych zmarszczek na czole Lou, które pokazywały jak bardzo zły jest, Harry położył wolną dłoń w dole jego pleców, przysunął bliżej siebie i złożył pocałunek na chłodnym policzku Lou. Chłopak od razu złagodniał i pozwolił poprowadzić się do pierwszego dołka. On po prostu uwielbiał dotyk Harry'ego na sobie, i aż przechodziły go dreszcze kiedy czuł długie, ciepłe palce na początku swoich pośladków. Harry mógłby dotykać go do końca życia, a jemu nigdy by się to nie znudziło. Jego dotyk był zupełnie inny od tego Nialla. Nialla był bardziej przyjacielski, natomiast dotyk Harry'ego był cholernie miły i naprawdę czuły, pełen cudownych uczuć jakie ten kierował do starszego chłopaka. Było w nic coś... z miłości. Coś co sprawiało, że Louis czuł się bezpieczny i adorowany. I on naprawdę lubił to uczucie, bo to znaczyło, że Harry'emu naprawdę zależy. W ten wyjątkowy sposób. Chciał tego samego co Louis.
- No, panie ładny - zaczął Harry z bezczelnym uśmieszkiem - Jak w to grać?
Louis spojrzał na niego spanikowany, bo poważnie, on nie umiał w to grać. Mógł wcześniej zapytać Nialla albo coś. Ogólnie liczył, że nie będzie musiał uczyć Harry'ego, że sami jakoś to rozgryzą, nie pokazując przy tym, że żaden nie ma pojęcia o golfie. Byłoby przy tym mnóstwo zabawy jak z robieniem makaronu (Louis nadal wspaniale to wspominał). Ale oczywiście Louis nigdy dobrze nie pomyśli.
- Ja... nie umiem- w to grać? - mruknął Louis, bawiąc się rękawem swojego swetra. Spuścił głowę, ale usłyszawszy uroczy śmiech Harry'ego, wrócił na niego wzrokiem.
- Tak myślałem. - sięgnął po kij z drewnianą rączką. - Chodź, króliczku. Ja cię nauczę.
- Króliczku? - zaśmiał się Louis, bez wahania podszedł do Harry'ego i dał mu się objąć od tyłu. Chłopak oparł brodę na jego ramieniu, w dłonie wcisnął kij po czym sam owinął malutkie rączki swoimi dużymi.
- Mam nadzieję, że podoba ci się przezwisko. - szepnął wprost do ucha Louisa po czym cmoknął jego policzek a szatyn myślał, że zaraz rozpłynie się w jego ramionach. Dlaczego on musiał być taki czarujący? To Louis był tym starszym. Co z tego, że był o wiele mniejszy od Harry'ego i drobniejszy? Och, okej. To pewnie głupio by wyglądało, gdyby to on obejmował Harry'ego w sposób jaki on teraz to robił z nim. Louis po prostu nigdy nie był traktowany w ten sposób i nie wiedział jak miał się zachowywać. To on zawsze się troszczył. Był w pięciu związkach i za każdym razem to on nosił przysłowiowe spodnie. Tym razem było odwrotnie ale mógł szczerze przyznać, że zamiana ról jak najbardziej mu pasowała. Miał tylko nadzieje, że Harry w łóżku raczej był uległy, bo jeśli o to chodzi to Louis zawsze był górą i w tej sprawie nie miał zamiaru dać się zdominować.
Ekhem! Do rzeczy. Za daleko popłynął.
- Podoba. - mruknął rozmarzonym głosem i wtulił się plecami w ciepłą klatkę piersiową Harry'ego. Styles zachichotał i potarł swoim policzkiem o ten Louisa.
- Jesteś strasznie przytulaśny, wiesz?
- Co ty na to, żeby potem wpaść do mnie? - zaproponował lekko zdenerwowany ale hej, on już był w domu Harry'ego, więc i Styles miał prawo teraz zobaczyć jego mieszkanie. Musiał tylko jakoś wykurzyć Nialla. Jeśli oczywiście Harry się zgodzi.
- Zapraszasz mnie do swojego mieszkania? - spytał Harry, nie ukrywając podniecenia. Louis zaśmiał się przyjaźnie.
- Tak, właśnie to ci zaproponowałem. - ciągnęli rozmowę wciąż w tej samej pozycji, i wciąż trzymali razem kij do golfa.
- Skoro tak bardzo chcesz, to pewnie. - odparł Harry nonszalancko i nie pozwalając Louisowi na odpowiedź, ugiął kolana, co spowodowało, że Louis zrobił to samo, zamachnął się ich złączonymi rękami i razem uderzyli w piłeczkę, która przeleciała poważnie chyba z dwieście metrów. Louis zszokowany spojrzał na Harry'ego z otwartą buzią na co młodszy zaśmiał się po czym wciągnął na plecy worek z kijami, chwycił Louisa za dłoń i przyciągnął go do siebie, by cmoknąć go prosto w usta.
- Chodź, teraz musimy ją znaleźć. - Louis zarumienił się, ale ze słodkim uśmiechem kiwnął głową i dał się prowadzić Harry'emu mocno trzymając jego ciepłą i dużą rękę. Boże, ta jego w porównaniu z Harry'ego wyglądała jak rączka dziecka i w tym momencie Louis powiedział sobie okej. - Nie miał nic przeciwko byciu tym mniejszym w ich jeszcze-nie-związku.
Bądźmy szczerzy, więcej się wygłupiali niż grali w golfa. Zgubili dwie piłki, z czego jedną Louis trafił Harry'ego w łydkę ale na szczęście jego uderzenie było z mała siłą i Harry był pewien, że nie będzie miał siniaka ale Louis przepraszał jeszcze przez najbliższe dwadzieścia minut. Dużo się też przytulali i Harry za każdym razem "uczył" Louisa jak trzymać kij i uderzać nim piłkę. Wymieniali się też słodkimi buziakami, i naprawdę, bawili się w ganianego. To nic, że oboje byli dorosłymi facetami, po dwudziestce, a jeden miał nawet dziecko. Byli szczęśliwi ze sobą, po prostu.
W końcu wygonił ich jesienny deszcz, więc w samochodzie Louis zadzwonił do Nialla, by się gdzieś ulotnił, bo zaprosił Harry'ego. Niechętnie ale jednak blondyn zgodził się, i zanim zdążyli przyjechać jego już nie było, na szczęście. Louis nie pytał gdzie się wybrał.
Usadowili się na kanapie w salonie, ale Louis nie popełnił błędu Harry'ego i przed tym pokazał mu co i gdzie się znajduje. Posiedzieli trochę dłużej w pokoju Louisa, bo Harry zachwycał się jego misiem od siostry. Mimo że Louis uważał to za żenujące, to Harry zapewniał go, że tak nie było, że to urocze i ucałował go w nos, więc Louis już nie miał siły się sprzeczać.
Oboje postanowili obejrzeć film, który aktualnie leciał na BBC i nawet nie znali tytułu, ale prawdopodobnie była to komedia romantyczna, jak Harry stwierdził po ciągłych pocałunkach głównych aktorów. Zamówili też pizzę, bo w pewnym momencie Harry zgłodniał a Louis, no cóż... nic konkretnego w lodówce nie miał, więc pozostało im tylko to. Brunet jednak długo nie chciał się zgodzić, no bo, wiadomo, był raczej zwolennikiem zdrowej żywności a na fast-foody i słodycze był piątek, ale kiedy Louis wdrapał mu się na kolana i prosto w usta wyszeptał, że zamówi wegetariańską, Harry w końcu uległ.
Dzielili się jednym kawałkiem i wymieniali serowymi pocałunkami, aż w końcu cała pizza została zjedzona. Harry szczerze mógł przyznać, że jeszcze nigdy nie był tak najedzony, ale to było dobre. Jego brzuch powiększył się nieco, z czego się śmiał i zauważył, że Louis w tym momencie poczuł się jakoś mniej komfortowo. Kiedy Harry spytał co się dzieję, Louis tylko pokręcił przecząco głową i Harry dostrzegł jak szatyn zakrywa dłońmi swój brzuch. Domyślił się o co chodziło, wiec przysunął się do chłopaka. Znali się od ponad miesiąca, byli dopiero na trzeciej randce, nie byli jeszcze parą (ale oboje myśleli o tym, że bardzo by chcieli w niedługim czasie, ale żaden się nie przyznawał) i Harry nigdy by nie pomyślał, że już w tym czasie będzie musiał zacząć dbać o Louisa w ten szczególny sposób, że szybko będzie musiał udowadniać mu, że jest piękny taki jaki jest. Ale oczywiście nie miał nic przeciwko temu. Bardzo chciał zapewniać Louisa, że chłopak jest cudowny i to on chciał być tym, który podniesie jego samoocenę.
- Słońce, co się dzieję? - spytał ostrożnie po czym sięgnął dłonią do nadgarstka Louisa, by odsłonić jego brzuch, ale chłopak wyszarpnął się gwałtownie i spuścił smutny wzrok.
- Nic. - burknął i szybko przesunął dłonią po wilgotnych oczach. Harry westchnął i patrzył chwilę na Louisa, który z trudem powstrzymywał płacz. Matko, on tak bardzo nie chciał, by Louis płakał.
- Nie akceptujesz swojego ciała, tak? O to chodzi? - spytał delikatnie, i jeszcze bardziej przysunął się do Louisa, tak, że ich twarze dzieliło z dziesięć centymetrów. Louis pociągnął nosem, wciąż nie patrząc na Harry'ego i zacisnął mocno powieki, kiedy pierwsza łza spłynęła po jego policzku. Harry cierpiał razem z nim, myślał, że sam się zaraz rozpłacze widząc tak kruchego Louisa. Miał przecież piękne ciało. Był za piękny, żeby płakać, właśnie przez swój wygląd.
- Ciii. Nie płacz. Chodź tutaj. - Harry rozłożył swoje ramiona. Louis spojrzał na niego niepewnie, ale po chwili pozwolił się objąć i wtulił mocno twarz w ciepłą i silną pierś Harry'ego. Chlipał cichutko, słuchając bicia serca Harry'ego, a ten pozwolił mu się wypłakać.
- Jesteś piękny, słyszysz? Nigdy nie myśl, że nie. - szepnął w jego miękkie włosy, a Louis jeszcze mocniej owinął swoje ręce wokół silnego ciała Harry'ego. Zawsze chciał wyglądać tak jak on, zawsze marzył o takim ciele, ale nigdy mu się to nie udało, by wyglądać tak. Miał wiecznie odstający brzuch, tłuste uda i jeszcze ten wielki babski tyłek, którego szczerze nienawidził. Jak facet mógł mieć takie pośladki? Płakać mu się chciało kiedy patrzył na siebie w lustrze. Nie cierpiał swojego ciała.
- Nie. - odparł w bluzkę Harry'ego. Łzy nadal nie przestawały spływać po jego policzkach, więc nie chciał się jeszcze odsuwać od Harry'ego. Podobało mu się to, jak chłopak pewnie tulił go do siebie. To było cholernie miłe i czuł się naprawdę bezpieczny w tych umięśnionych ramionach.
- Louis. - powiedział Harry pouczającym tonem. - Jesteś piękny. - chwycił w obie dłonie zapłakaną twarz Louisa i spojrzał prosto w jego oczy. - Masz cudowne ciało, które cholernie mi się podoba, okej? Nawet nie wiesz jak bardzo. - uśmiechnął się musnął delikatnie usta Louisa, na co ten zarumienił się uroczo i ku zdziwieniu obojga wypuścił lekki chichot. - To nie pora na mówienie o... troszkę nie przyzwoitych rzeczach - teraz to on się zarumienił co wywołało kolejny krótki, ale słodki śmiech u szatyna. - Kiedy indziej będę ci o tym mówił. Ale teraz chcę, żebyś tylko wiedział, że okropnie mi się podobasz. I twoje ciało i twój charakter, w porządku? - powiedział cicho na co Louis kiwnął z uśmiechem. - Chcę, żebyś w siebie uwierzył i pokochał siebie takim jaki jesteś i postaram się o to. Zrobię wszystko co w mojej mocy. - przyznał, prosto w usta Louisa i nie pozwolił mu dokończyć, wpijając się czule w jego napuchnięte od płaczu usta.
CZYTASZ
His smile... is just wonderful
FanficDwudziestosześcioletni Louis Tomlinson pracuje w londyńskim przedszkolu, którego dyrektorką jest Ruth Payne, jako wychowawca sześciolatków. Zakochany bez wzajemności w najlepszym przyjacielu szuka chłopaka na jego miejsce, który wypełni pustkę w ser...