Rozdział czternasty

4.6K 350 86
                                    


   W ostatnią sobotę listopada Louis zaprosił Harry'ego do małej knajpki. Zamówili coś wegetariańskiego i ich randka opierała się głównie na jedzeniu. Harry dostrzegł, że szatyn był wyraźnie zdenerwowany. Niby cały czas był zajęty jedzeniem, ale tak naprawdę nie zjadł za wiele. Nawet rzadko kiedy spoglądał na Harry'ego i Styles się nieco zmartwił. Spotykali się już całe dwa miesiące i Harry'emu naprawdę się to podobało. Zagłębił się w ten cały jeszcze-nie-związek, zaangażował się, Louis był dla niego cholernie ważny i poważnie liczył na coś więcej. A właśnie teraz obawiał się, że Louis mógłby chcieć to zakończyć. Wyglądał podejrzanie ze wzrokiem wbitym w ciemnozieloną sałatkę, mieszając w niej plastikowym widelcem, nie jedząc prawie w ogóle i gryząc co chwila swoją wargę. Harry był na dziewięćdziesiąt procent pewien, że szatyn ma zamiar powiedzieć mu, że do siebie nie pasują i że to koniec, albo że nie chce faceta z dzieckiem, niedoświadczonego, albo, że znalazł sobie starszego.. a może młodszego. Nagle zaczął panikować. Był przerażony faktem, że to może już być koniec! A jemu tak bardzo zależało na Louisie, planował ich wspólną przyszłość, chciał niedługo zaprosić do siebie na święta.. Mikie uwielbiał wujka, z którym spędzał praktycznie cały swój czas! Jak nie w przedszkolu, to Louis przychodził do ich domu. Mały Styles już się przyzwyczaił i Louis nie mógł im tego odebrać. Harry miał wrażenie, że zaraz się rozpłacze. Niedawno przecież przyznał przed samym sobą, że no jest zakochany w tym chłopaku, w tym młodym mężczyźnie. A jeszcze mu nawet tego nie powiedział.

Drżącą dłonią sięgnął do nadgarstka Lou, co sprawiło, że szatyn spojrzał na niego i posłał mu przepraszający uśmiech. I wtedy Harry był cholernie przekonany, że to już koniec. Łzy zebrały się w jego oczach - to sprawiało mu ból. Myślał nawet o tym, by zamieszkać z szatynem a może i nawet związać się na dłużej, na całe życie. Naprawdę tego chciał. I dla siebie i dla Mikie'ego. Michael już tyle razy zwierzał się tacie, że chciałby, aby Louis był jego drugim tatą, że chciałby, by byli rodziną. Harry też tego pragnął. A Louis? Louis nie chciał tego wszystkiego z nimi? Skoro tak to czemu zamącił im w głowie? Po co byli mu potrzebni? Samotny ojciec z dzieckiem.. Nawet nie wykorzystał Harry'ego do seksu. Bawił się nim? A może faktycznie chciał go wykorzystać ale Styles się nie dał i właśnie teraz chciał z niego zrezygnować? Umm, nie. Louis taki przecież nie był! Płakał Harry'emu w ramionach, zwierzał się ze swoich problemów, ze swojego życia. Ze wszystkiego! To nonsens jeśli dziś miałoby się wszystko skończyć.

- Harry? - szepnął Louis ściskając dłoń Harry'ego owiniętą wokół jego drugiego nadgarstka. Harry odwrócił wzrok, bo nie chciał, by Louis widział jego łzy, by widział jaki żałosny jest, i by miał pewność, że dobrze robi zostawiając takiego mazgaja. Harry był taki niedojrzały, więc nie było czemu się dziwić, że Louis chciał z nim zerwać jeszcze-nie-związek-który-i-tak-nigdy-nim-nie-będzie. Harry westchnął drżąco. - Co się dzieje? Zrobiłem coś nie tak? Hazz, spójrz na mnie. - ale Harry tego nie zrobił. Miał zamiar wyszarpnąć rękę, ale wtedy Louis przysiadł się obok niego i splótł razem ich palce nie pozwalając, by Harry je zabrał. Trzymał mocno po czym oparł głowę na ramieniu Harry'ego. - Co się stało? - spróbował jeszcze raz i na szczęście po kilku sekundach Harry odwrócił swoją uwagę od widoku za oknem.

- Chcesz mnie zostawić. - burknął, ledwo powstrzymując płacz. - Chcesz nas zostawić. Mnie i Mikie'ego. - szepnął wolną dłonią sięgając do twarzy, by przetrzeć oczy i nie pozwolić łzom wydostać się na zewnątrz. - Louis nie wiedząc co powiedzieć nie mówił nic, co tylko niestety potwierdziło przypuszczenia Harry'ego. - Denerwujesz się, bo chcesz ze mną.. chcesz to skończyć - poprawił się i nie użył słowa 'zerwać', bo nawet nie byli razem - tylko nie wiesz jak.
- Co? - Louis sapnął, cholernie zdziwiony. Przecież to niedorzeczne co Harry pomyślał. Jest zupełnie odwrotnie. - Przecież to niedorzeczne co sobie pomyślałeś. Jest zupełnie odwrotnie. - zaśmiał się nerwowo po czym zarumieniony odwrócił wzrok.

Zdezorientowany Harry przyjrzał się słodkiemu profilowi Louis'ego i myślał chwilę, by przetworzyć informacje jakie otrzymał. Najpierw trzeba podkreślić, że zrobił z siebie idiotę i przede wszystkim niedojrzałego niedorajdę, który wmówił sobie parę absurdalnych kwestii a teraz, skoro Louis nie chciał go zostawić a wręcz przeciwnie..

- Co masz na myśli? - spytał nie potrafiąc powstrzymać zawadiackiego uśmieszku cisnącego się na jego usta. Chyba się domyślał (chociaż w domyślaniu wcale nie był taki dobry) o co mogło chodzić Louisowi, ale zdecydowanie wolał to od niego usłyszeć. Teraz to on oparł się głową o ramię Louisa, przesunął nosem po jego szyi i zamruczał cicho. - Louis..

- Denerwuję się, bo.. uhmm, bo, Harry! - żachnął się kiedy Styles zaczął składać lekkie pocałunki na jego ramieniu. - Nie pomagasz! - Harry zachichotał ale siedział już spokojnie, rękoma obejmując ramię Louisa i wpatrując się w jego zdenerwowany i zarumieniony profil. - Dobrze, więc.. ugh. Denerwuje się, bo. - chciałem, nadal chcę.. zapytać cię. Chcesz być ze mną? - wymamrotał z purpurowymi policzkami a Harry zamrugał, chwilę myśląc nad tym co powiedział Lou. To znaczy, wiedział co szatyn miał na myśli, ale uwielbiał gdy był zakłopotany, kiedy to on wpędzał go w zakłopotanie i sprawiał, że na jego buźce pojawiały się rumieńce.

Dlatego nie zawahał się spytać: - Co masz na myśli? - starając się być jak najbardziej poważnym. Jednak Louis wiedział, że robi to specjalnie, dlatego klepnął go w udo, oburzony, a Harry zachichotał. - No powiedz, chce to usłyszeć.

- Um.. Chcesz być ze mną? - spytał ponownie, tym razem bardziej pewnie i spokojnie i wyraźnie przede wszystkim. - W sensie związku. Wiesz.. Ty i ja? Razem? Jako, no wiesz. Mam na myśli. Prawdziwa para?

- Chłopak i chłopak? - spytał zadziornie Harry, a z jego ust nie znikał szeroki uśmiech. Louis uśmiechnął się na te słowa i kiwnął lekko. - Chcesz być moim facetem, Lou?

- Czemu ty zawsze tak wszystko komplikujesz! - oburzył się Louis, ale zaśmiał się widząc słodki uśmiech Harry'ego. Styles oderwał się od jego ramienia i spojrzał na niego, tak uroczo, że Louis pochylił się do niego i prosto w jego wydęte wargi wyszeptał: - Tak, chcę być twoim facetem - po czym złączył razem ich usta, nie przejmując się, że są w restauracji i niektórych gości czy też personel może oburzyć miłość homoseksualna. Na szczęście nikt na nich nie przeklął ani nie dostali kartą dań po głowach więc pogłębili pocałunek, na wzajem muskając swoje języki. Od dziś byli oficjalnie razem, wiec musieli to jakoś uczcić. Sam pocałunek nie wystarczał, dlatego Harry zaprosił Lou do siebie.

Pierwsze co ich spotkało przy wejściu, to Liam z Mikiem na plecach. Chłopiec zaczął się wyrywać, więc puścił go, a on rzucił im się w ramiona. Najpierw mocno uściskał Louisa mówiąc jak bardzo za nim tęsknił (widzieli się wczoraj), a potem nie potrafił odkleić się od taty. Liam pożegnał się i wyszedł, by jak to powiedział, nie przeszkadzać im. Harry cały czas trzymał syna na rękach, kiedy Louis szykował dla nich pomarańczową herbatę a dla Michaela kakao. Chłopiec uwielbiał ten napój, a Louis uwielbiał jego, więc udało mu się przekonać tatę, by maluch mógł pić kakao, kiedy tylko chciał. Ale Mikie pił tylko wtedy, gdy Lou u nich przebywał i to było cholernie słodkie. Harry widział jak mały przyzwyczajał się do szatyna. I to było w porządku, nawet bardzo, tylko Harry się obawiał, że któregoś dnia po prostu on i Louis się rozstaną i to Mikie najbardziej na tym ucierpi. Mimo wszystko to jego syn był dla niego najważniejszy i Louis musiał mieć tego świadomość. I tego, że jak już raz wszedł w ich życie, tak już musi zostać.

Usiedli razem przed telewizorem, z Mikiem pomiędzy nimi i oglądali kolejną bajkę, którą maluch dla nich wybrał. Były to chyba minimki, jak rozpoznał Louis po małych żółtych ludzikach, jednak szybko poprawił się w myślach - 'minionki'. Śmiał się razem z Michaelem, kiedy trójka tych stworków bawiła się drukarką i kserowała swoje pośladki. Mikie zaraz za nimi zaczął ciągle powtarzać pupa, za co tata go skarcił, ale na szczęście Louis go wspierał i krzyczał razem z nim, śmiejąc się cały czas. Byli okropnie do siebie podobni i świetnie się dogadywali. Louis zauważył nawet, że w przedszkolu poświęca więcej czasu jemu w porównaniu z resztę dzieci. Nie mógł jednak dać tego poznać po sobie, więc w pracy starał się powstrzymywać jak tylko mógł od tulenia tego malucha i zajmowania się tylko nim, ale kiedy byli już prywatnie i spędzali ze sobą czas to nie było mowy o jakichkolwiek hamulcach. Tutaj pozwalał sobie okazywać Mikie'emu tylko miłości i tyle uwagi ile był w stanie. Oczywiście nie zaniedbując Harry'ego. A on oglądał ich z czułością wymalowaną na twarzy. Louis już stał się częścią jego rodziny, stał się kimś więcej dla Mikie'ego niż tylko opiekunem z przedszkola. Widok jak jego syna z jego chłopakiem śmiejących się razem i przytulających... w tej chwili był cholernie szczęśliwy i chciał, by zostało tak, jak jest, ich trójka razem. Mimo tych cholernych obaw, w które powoli zaczął wątpić.

Dlatego nie wahał się dłużej spytać o wspólne święta. Bajka powoli dobiegała końca, na zegarze zbliżała się godzina dwudziesta pierwsza i Mikie był już senny. Leżał wygodnie na kolanach Louisa z przymkniętymi oczami i naprawdę był już bliski snu. Louis przeczesywał jego włoski a jego uwaga skupiona wciąż była na bajce. Harry pocierał lekko jego małe plecki i podsunął jego nogi tak, by móc usiąść bliżej Louisa. Oparł głowę na jego ramieniu, chwytając mocno w dłonie biceps szatyna (cholera, zawsze ciągnęło go do facetów, a Louis był chyba jego ideałem) i westchnął przesadnie. Louis spojrzał na niego kontem oka i uśmiechnął się. Ułożył policzek w jego włosach i wolną dłonią sięgnął do dłoni Harry'ego, by spleść ich palce.

- Co jest? - mruknął cicho, tak by nie zakłócić sennej atmosfery. Harry przymknął oczy i uśmiechnął się, na co Louis złożył miękkiego buziaka w jego lokach. Było im tak bardzo przyjemnie we trójkę i każdy uwielbiał spędzać tak czas. Harry obawiał się tylko, że uwielbienie Mikiego nad jego tatą zostanie przeniesione na szatyna. Tak, był zazdrosny, ale to chyba nic złego. Chciał, by Mikie traktował ich równo, tak jak on sam starał się to robić i oddzielał miłość pomiędzy tę ojcowską i tę do Louisa.

- Tak sobie myślałem - zaczął powoli, bawiąc się palcami dłoni Louisa. - Skoro jesteśmy razem - oboje zauważyli jak oczy Mikie'ego powoli się uchylają i chłopiec zaczyna słuchać ich rozmowy. - jesteśmy parą, więc może.. - odsunął się od chłopaka i patrzył przez chwilę na jego ciekawskie oczy i lekko uchylone wargi, uniesione w małym uśmiechu. - Może spędzisz z nami święta? Ze mną i z Michaelem? - spytał cicho obserwując jak jego syn przekręca się na plecy i z dołu uważnie obserwuje reakcje Louisa. Jego ogromna nadzieja, że Louis powie tak aż krzyczała szatynowi prosto w twarz. Ściskał w swoich paluszkach materiał bluzy szatyna, a tata uspokajająco masował jego udo. Louis zaśmiał się i pokiwał głową po czym spojrzał na Mikie'ego, przeczesał jego blond włoski, zwracając uwagę na szeroki uśmiech i świecące oczy, a następnie wrócił wzrokiem na Harry'ego.

- Niall jedzie do Irlandii, a ja wątpię, że dostanę zaproszenie od rodziców.. Prawdopodobnie zostanę sam na święta ale jeśli nalegasz...

- Tak! - przerwał mu Mikie, nagle wstając i piszcząc radośnie. Objął mocno Louisa za szyję i wtulił się w niego jeszcze przez chwilę szepcząc "tak, tak, tak". - Sponć snami śfienta. - wymamrotał w szyję szatyna. Louis z uśmiechem ucałował go we włosy i spojrzał na Harry'ego, który wyglądał jakby miał się rozpłakać na ich widok. On też tak bardzo liczył, że Louis się zgodzi, ale wolał trzymać emocje na wodzy. Nie był aż tak otwarty jak jego syn.

- Spędzę z wami święta. - obiecał i przypieczętował to mocnym pocałunkiem z Harrym.

Oczywiście było tak jak przypuszczał: Niall na święta poleciał do Irlandii, do Mullingar, wcześniej składając Louisowi najszczersze życzenia na dwudzieste siódme urodziny, które między innymi zawierały coś jak 'żeby Harry był dobry w łóżku, pieprzcie się w Nowy Rok i bądź dobrym tatą dla Mikiego'. Potem na lotnisku obdarzyli się czułym pocałunkiem i dzień przed Wigilią Nialla w Londynie już nie było. W domu potem spakował prawie całą szafę, bo Harry obiecał, że to nie będą tylko trzy dni (Niall miał zamiar zostać w domu, aż do trzeciego stycznia), a nie wiedział co będzie miał ochotę ubrać i czekał zniecierpliwiony na dzień swoich urodzin, bo wtedy z samego rana jechał do Harry'ego i Mikiego. Natomiast jeśli chodzi o jego rodziców to nawet nie zadzwonili z życzeniami, co oczywiście cholernie bolało. Lottie jednak była mądrą dziewczyną i zadzwoniła do niego na Skype'ie razem z resztą. Louis mógł w końcu zobaczyć swoje pięcioletnie rodzeństwo i aż zapłakał kiedy piątka dziewczyn i jeden chłopiec życzyła mu wszystkiego najlepszego i cudownych świat. Obiecał sobie, że później przedzwoni do nich i opowie o Harrym i Mikie'm.

Harry ze względu na Michaela zdeklarował się, że będzie spał w salonie na tej ciasnej kanapie a Louis w jego sypialni, mimo, ze szatyn okropnie protestował. Jednak Styles już nawet rozpakował Louisa w swoim pokoju i pościelił mu łóżko. Mikie natomiast nie potrafił odkleić się od nogi chłopaka. Wszystko wyglądało naprawdę zabawnie biorąc pod uwagę fakt, że każdy z nich krzyczał coś zupełnie innego. Louis powtarzał wciąż "nie, przestań, mogę spać na kanapie". Harry nie słuchał jego narzekań z uśmiechem przekrzykiwał Louisa: mój chłopak zasługuje na wygodne łóżko, jesteś gościem Louis. Co prawda, to jednak Mikie miał najlepszy pomysł; kazał im spać razem w łóżku Harry'ego. Na szczęście obaj byli zbyt zajęci swoją sprzeczką, co oszczędziło im niepotrzebnego zakłopotania i rumieńców i prawdopodobnie gdyby usłyszeli co maluch ma im do przekazania to już do końca dnia by o tym myśleli, pewnie kończąc razem w jednym łóżku. Co oczywiście nie mogło się stać. To jeszcze za szybko. Harry właśnie tego się obawiał. Nie chciał uprawiać seksu z Louisem, kiedy jego syn był tuż obok, ale Mikie naprawdę nalegał. Harry'emu wydawało się, że powiedział coś w stylu "rodzice muszą spać razem" ale nie pytał, gdy chłopiec nagle zniknął. Jednak myślał o tym do końca dnia.
Około południa Harry zaszył się w swojej kuchni szykując dania na Wigilię, czyli nikt nie mógł mu przeszkadzać kiedy gotował. Mikie potwierdził, że tata jest okropny, gdy ktoś go denerwuje podczas jego gotowania. Nie wolno chociażby stopy postawić w progu, bo Styles posyłał takie spojrzenie, że głowa boli. Louis śmiał się słysząc takie opowieści, ale potem Harry na niego spojrzał i już siedział cicho. Poważnie. Aż skulił się w sobie. Nie sądził, że Harry aż tak poważnie traktuje to całe gotowanie. Mikie najwyraźniej się już przyzwyczaił, bo Harry piekł jakieś ciasto, a on siedział przed telewizorem. Zagubiony Louis trochę niezręcznie usiadł na fotelu i co chwilę spoglądał to z drzwi kuchni to na Mikie'ego. Naprawdę cholernie ciągnęło go do Harry'ego. Chciał usiąść i patrzeć jak on gotuje, chciał go chwalić i podziwiać jego zdolności, chciał móc go całować, objąć od tyłu, gdy on byłby zajęty przy kuchence. Jednak Harry był stanowczy i wyglądał okropnie poważnie, gdy mówił do ich dwójki, że żaden nie ma prawa wstępu do kuchni dopóki on nie skończy. Nie tak wyobrażał sobie wspólne święta. Myślał, że we trójkę będą piec ciasteczka i tak dalej. A było kompletnie odwrotnie, każdy był zajęty sobą, a Louis myślał, że w święta chodzi o spędzanie czasu razem.

- Jeśli chcesz to zapukaj i spytaj. Tata na pewno się zgodzi. - Mikie stanął przy jego nogach i uniósł głowę do góry, by na niego spojrzeć. Uśmiechał się słodko, a Louis po raz kolejny pomyślał, że maluch jest strasznie podobny do taty, pomijając jego włosy, które na pewno odziedziczył po mamie. Louis wciąż, nie wiedział za dużo o jego matce i chciał porozmawiać o tym z Harrym, ale uważał, że on sam też pewnie za wiele nie wie. Kobieta najwyraźniej nie była im potrzebna, a Mikie nawet się o nią nie upominał. Wręcz przeciwne. Louis pamiętał ten dzień, gdy spytał go o nią, a chłopiec rozdrażniony pytaniem zbył Louisa zwykłym "nie ma".
Zaryzykował i skorzystał z propozycji Mikie'ego. Chłopiec wrócił do oglądania świątecznych kreskówek, a on podszedł powoli do drzwi kuchni i zapukał ostrożnie, z szybko bijącym sercem. To było dość śmieszne, bo Louis po prostu się bał. Harry'ego. A to przecież tylko Harry, który raczej jedynie dużo mówił. Był potulny i słodki jak baranek, a Louis niepotrzebnie uwierzył w te ich głupoty. Harry po prostu nie lubił jak mu się przeszkadzało i tyle. Jak kobieta.

- Czego? - wzdrygnął się słysząc zdenerwowany głos Harry'ego. Westchnął po czym z uśmiechem otworzył drzwi i delikatnie wyjrzał zza nich.

Harry kucał przy piekarniku i najwyraźniej obserwował ciasto w nim schowane. Miał świadomość tego, że ktoś wszedł, ale jeszcze chwilę poświęcał swojemu jabłecznikowi. Wstał i odwrócił się do Louisa, a jego grymas zamienił się w uroczy uśmiech, który Louis szybko odwzajemnił.

- Stało się coś? - spytał podchodząc do Louisa po czym ułożył dłonie na jego biodrach i musnął lekko jego usta. Miał na sobie fartuszek z Kubusiem Puchatkiem, pod spodem miękki sweter o kolorze brudnego różu, na nogi wciągnął.. och boże, czy to są legginsy?, a jego stopy odziane były w grube wełniane skarpety. Wyglądał cholernie uroczo, a Louis czasem się gubił w jego osobowości, bo Harry raz był własnie taki jak w tamtej chwili, czyli niesłychanie słodki, pozwalający dominować Louisowi, a następnego dnia wyglądał jakby pracował w jakiejś mafii i nie, nie pozwalał górować Louisowi. Był jakby zmiennocieplny?, pomyślał Louis i zaśmiał się na to. Harry posłał mu zdezorientowane spojrzenie a Louis przyznał przed sobą, że naprawdę jest gotów na takiego... hipstera.

- Nie, po prostu.. Nudziłem się i.. zatęskniłem za tobą. - wymruczał w jego usta, by po chwili złączyć je razem, mając nadzieję na głęboki pocałunek. Harry niestety odepchnął go lekko i przyłożył czoło do jego.

- Wiem, Lou, ale teraz jestem zajęty. Musisz poczekać. - odsunął się od chłopaka i powrócił do blatu obok piekarnika i zaczął ubijać kolejne ciasto. Louis westchnął, ale podążył za nim i stanął obok.

- A mogę chociaż popatrzeć jak pracujesz? - spytał ostrożnie, wdrapując się na blat i siadając wygodnie. Harry uniósł na niego spojrzenie po czym stanął między jego nogami, objął za szyję i przyciągnął do pocałunku.

- Możesz. Tylko mnie nie rozpraszaj. - odparł znów wracając do poważnej miny i zajął się gotowaniem na dobre, a Louis siedział tuż obok i z maślanym wzrokiem przyglądał się jak jego facet pracuje.

Louis szczerze nie spodziewał się dostać aż trzech prezentów i aż trzech zestawów życzeń. Od Harry'ego na gwiazdkę otrzymał świąteczny fartuszek, by razem z nim mógł nauczyć się piec i gotować (dla Louisa była to poniekąd obietnica ale ciii), a na urodziny tę modą czapkę, o której ostatnio opowiadał nieświadomie proponując Harry'emu na prezent dla siebie. Usłyszał cholernie miłe słowa takie jak "i tak wyglądasz na dwudziestkę, dla mnie zawsze będziesz piękny i młody, mam nadzieję, że święta z nami będą miłe dla ciebie". Och, tak, na pewno będą miłe. Od Mikiego natomiast otrzymał ogromny rysunek spider mana i super mana, bo chłopiec wiedział, że to ulubieni superbohaterowie Louisa, z czym niestety Mikie się nie zgadzał bo jego zdaniem Bat man był zdecydowanie lepszy od Spider mana. Ale laurka była naprawdę urocza i Mikie z pomocą taty nabazgrał z tyłu kilka zdań zieloną kredką życząc Louisowi... o ile dobrze się rozczytał to było tam napisane "wszyssskiego najlepsiejszego i wesołych świont" i co z tego, że Mikie w odwrotną stronę pisał literkę k, tak samo jak e. Bo było to cholernie urocze, i tak, wzruszył się. A jemu było głupio, że żadnemu nic nie dał. Nawet o tym nie pomyślał. Jednak Mikie'emu obiecał, że po świętach pójdą razem na zakupy i razem coś dla niego wybiorą (i dla taty też).

Kolacja wigilijna odbyła się w salonie przy żywej choince. Styles postarał się i przygotował kilka tradycyjnych potraw. Było trochę za dużo jedzenia, ale to tylko dlatego, że drugiego dnia świąt wpadnie jego mama z siostrą i Liam. Louis był przerażony myślą, że pozna rodzinę Harry'ego., pomijając Mikie'ego który aż piszczał z radości. Ale hej, tak jakby już sam w niej był, nie? Powoli, naprawdę zaczęli tworzyć prawdziwą rodzinę, którą Harry cały czas starał się zapewnić Mikie'emu (mamy tu na myśli drugiego tatę), a Louis zdecydowanie nie miał nic przeciwko. Co z tego że znali się dopiero przeszło trzy miesiące. Do miłości nie potrzeba długich lat. Mikie pokochał Louisa odkąd tylko przyszedł do nowego przedszkola.

A właśnie, Mikie. Jego prezenty (aż cztery!, bo od taty, babci, cioci i wujka) nadal leżały pod choinką. Przez pewien czas nie zwracał na nie uwagi. Był zajęty tuleniem się do Louisa i spędzaniem czasu z nim i tatą. Jednak kiedy Louis założył na siebie oba prezenty od Harry'ego i Michael nagle przypomniał sobie o swoich. Mieli tradycję, że Mikie otwiera podarunki dopiero następnego dnia rano (a Harry otrzymuje swoje kiedy jego rodzina i Liam ich odwiedzają), ale on jak i Louis byli strasznie ciekawi co dostał. Po krótkiej namowie Harry'ego obaj usiedli przy choince zostawiając go na kanapie jedzącego już szósty kawałek szarlotki. Podzielili się po równo; obaj mieli rozpakować dwa. Louis wydostał z pudełek zestaw klocków Lego (a to nowość, mama jak zwykle oryginalna, zaśmiał się Harry w myślach) oraz trzy samochodziki Hottweels do kolekcji. W tym czasie Mikie mocował się z papierowym opakowaniem pierwszego prezentu. Harry tym razem sięgnął po makowca kiedy usłyszał radosny krzyk swojego syna:
- Pacz, tato! Mam Batmana! - Harry uniósł na niego swój wzrok chcąc razem z nimi podziwiać zabawkę, ale widok jaki zastał zaskoczył go bo.. Mikie mówił do Louisa. Szatyn patrzył w szoku na chłopca machającego pluszakiem i tak samo zareagował, kiedy malec rzucił mu się w ramiona obejmując mocno jego szyję. Wciąż nie dowierzając położył dłonie na jego plecach i niepewnie spojrzał na Harry'ego, który przecierał dłońmi oczy, bo cholera, wzruszył się. Jego syn powiedział do Louisa 'tato'. Miał ogromną ochotę zapłakać i przytulić mocno tę dwójkę.

- Jak do mnie powiedziałeś? - spytał Louis, kiedy Mikie wrócił na swoje miejsce i sięgnął po kolejny prezent. Chłopiec nagle uświadomił sobie jak nazwał szatyna i spuścił wzrok zawstydzony.

- Powiedziałem tato. - szepnął przenosząc swój wzrok na Harry'ego, który wstał i podszedł do nich. Usiadł przy Louisie i objął go mocno a Michael patrzył na nich nie rozumiejąc tej sytuacji. Nie wiedział już czy zrobił źle czy może dobrze.

- Nazwał cię swoim tatą. - sapnął Harry, a Louis zaśmiał i przyciągnął mocniej Harry'ego do siebie. Harry tak bardzo cieszył się z tego, że nawet nie wiedział jak miał to okazać. Mikie właśnie zaczął traktować Louisa jak jego samego. Jak swojego tatę.

- Mogę tak mówić? - spytał nagle Mikie. Patrzył na nich swoimi dużymi zielonymi oczkami nie wiedząc za bardzo co robić, jak się zachować. Harry odsunął się od szatyna i przyciągnął do siebie syna, obejmując dłońmi jego twarz. Ucałował go w czoło.

- Tak, kochanie, możesz. Ale tylko w domu, dobrze? W przedszkolu Louis jest wujkiem, pamiętaj. - poprosił spokojnie. Żaden z nich nie chciał, by potem wywiązały się jakieś problemy z tego, że Mikie nazywa Louisa swoim tatą. Wtedy wszystko wyszłoby na światło dziennie i kto wie co by się stało. Na razie nikt prócz rodziny i przyjaciół nie mógł się dowiedzieć, że Louis związał się z ojcem jednego ze swoich podopiecznych.

Mikie pokazując, że zrozumiał kiwnął pewnie główką po czym spojrzał na Louisa.

- A ty chcesz być moim drugim tatą? - spytał patrząc na niego uważnie. Louis najpierw porozumiał się wzrokowo z Harrym po czym uśmiechnął się, ukradkiem złączając ich dłonie. Od dziś byli oficjalnie rodziną i to był najpiękniejszy prezent jaki Louis mógł otrzymać kiedykolwiek.

- Chcę być twoim tatą.  

His smile... is just wonderfulOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz