Około dwa tygodnie po urodzinach Harry'ego Louis wprowadził się do nich. Naprawdę zabrał wszystkie swoje rzeczy z mieszkania teraz już tylko Nialla. Dom Harry'ego dom był dosyć mały ale potrafił pomieścić dwie dorosłe osoby i dziecko. Musieli się po prostu przyzwyczaić. To znaczy Louis i Harry musieli. Mikie nie miał żadnego problemu z tym, że teraz to Louis go budzi a tata szykuje im śniadanie. Nie potrafił tylko zrozumieć dlaczego we trójkę nie mogą jechać razem do przedszkola. Przecież tata mógł ich odwieźć. Louis nie musiał jechać osobnym samochodem. To było bez sensu. Ale był tylko sześcioletnim chłopcem i nie miał nic do powiedzenia. Musiał się z tym pogodzić, bo trzy sytuacje gdzie tupie nóżkami i płacze mówiąc, że chce jechać z Louisem nic nie dawały a tylko jeszcze bardziej dołowały Harry'ego więc musiał odpuścić. Nie lubił gdy tata był smutny. A dla Harry'ego to też nie było łatwe. Naprawdę chciał móc razem z Louisem odwozić jego i Mikie'ego jednak miał świadomość sytuacji. Nie chciał stawżać problemów swojej rodzinie.
Teraz na szczęście nie myślał o tym, zajęty przeprowadzką Louisa do domu jego i Michaela. Chłopiec był chyba bardziej podekscytowany niż ich dwójka razem wzięta. Sam chciał nosić wszystkie pudła Louisa. Louis nie miał zbyt dużo rzeczy. Te najpotrzebniejsze rzeczy zostały staranie ułożone w sypialni teraz Harry'ego i jego. Dzielili szafę na ubrania, książki szatyna zostały wepchnięte pomiędzy te jego chłopaka, wszystkie zdjęcia stały na każdej płaskiej powierzchni w ich pokoju, Louis przywiózł nawet swój niebieski ulubiony okrągły dywanik, który leżał na podłodze po jego stronie łóżka. Czuł się jak u siebie otoczony swoimi rzeczami i dwoma najważniejszymi dla niego osobami.
Reszta rzeczy jak lampa, porcelanowe ozdóbki czy albumy ze zdjęciami zostały wepchnięte w miejsca w salonie. Skończyli późnym wieczorem, kiedy Mikie już padł na niebieskim dywanie Louisa, a on i Harry wynieśli pudła. Maluch trafił potem do łóżka, a zaraz za nim jego ojcowie. Następnego dnia była niedziela, dzień kiedy wszyscy śpią co najmniej do godziny dziesiątej. I tak samo było z Harrym i Louisem. Pierwszy obudził się Styles z chłopakiem na jego piersi. Miękkie karmelowe włosy łaskotały jego skórę, ciepła dłoń owinięta była wokół jego pasa, a palce u stóp łaskotały jego łydkę. Harry uśmiechnął się do siebie, bo mimo że już nie raz budził się w taki sposób, to tym razem było to domowe i rodzinne, ponieważ miał się tak budzić już zawsze, a nie tylko raz w tygodniu, z Louisem przyklejonym do jego ciała. Od wczoraj mieszkali razem i w każdej chwili mogli lądować razem w łóżku w obu kwestiach. Dzisiejszej nocy był to jedynie sen, odpoczynek, ale Harry był pewien, że już niedługo ochrzczą jego nieużywane w ten sposób łóżko. Zawsze kiedy się kochali było to u Louisa, pierwszy raz Harry'ego również (Styles chciał, by jego syn sypiał w domu, więc Liam przychodził się nim zajmować, kiedy on znikał na nockę do kochanka). Od razu przypomniał sobie jakie cudowne i zarazem inne to było. Louis był cholernie delikatny i wszystko trwało tak długo. Harry nigdy nie uprawiał seksu z mężczyzną, z żadnym nie był tak blisko, jak wtedy z szatynem. Był dorosły, ale musiał przyznać, że był przerażony. Kompletnie nie wiedział jak ma się zachować, co robić, czy to jak reaguje jest w porządku, nic nie wiedział. A Louis cały czas całował go uspokajająco po szyi i masował jego uda, kiedy czule go rozciągał. Nie było mowy, by Harry czuł jakikolwiek ból, wszystko było idealne razem z Louis poruszającym się wewnątrz niego z ogromnym uczuciem i ostrożnością. A później zamienili się miejscami i na koniec Harry ujeżdżał Louisa. Jego serce przyśpieszyło gdy zaczął to wspominać i poczuł, że policzki zrobiły się ciepłe. Był pewien, że kocha tego faceta, który właśnie tulił się do niego jak miś koala, jednak niestety jeszcze mu tego nie powiedział, nie wyznali sobie miłości. Ale mieli jeszcze na to czas, obaj nie chcieli przyśpieszać.
Harry wsunął palce we włosy Louisa i ucałował jego skroń. Chłopak zamruczał sennie i po chwili zamlaskał, przekręcając się na plecy. Kołdra zsunęła się na jego biodra, odkrywając do połowy jego opalone, nawet zimą, ciało. Harry oparł głowę ramieniem, a drugą rękę położył na piersi Louisa. Szatyn spojrzał na niego kątem oka po czym posłał całusa w powietrzu. Harry zachichotał i zgarnął mniejszego w swoje ramiona. Wybudzony chłopak wdrapał się na jego ciało i usiadł wygodnie na silnych udach. Ręce ułożył po obu stronach głowy Harry'ego i nachylił się, by cmoknąć go w czoło. Dłonie Stylesa powędrowały na nagie plecy Louisa i zaczął on nimi przesuwać z góry na dół. Starszy zamruczał przyjemnie podczas pocałunku i poruszył nieśmiało biodrami. Harry pisnął zaskoczony i odciągnął od siebie chłopaka, przyglądając się uważnie jego zadziornemu uśmiechowi i nie współgrającym rumianym policzkom.
- Szybki seks z rana? - szepnął Louis w wargi młodszego i dziabnął lekko tę górną. Harry wręcz parsknął śmiechem na tę dziwną dominację oraz bezpośredniość chłopaka i zasłonił dłonią jego usta.
- Mikie jest za ścianą - burknął Harry zaciskając palce na kościach biodrowych Louisa. Chłopak zaczesał karmelowe kosmyki za ucho i na powrót nachylił się nad brunetem.
- Na przeciwko - poprawił go - I jest wcześnie, pewnie jeszcze śpi - dodał po czym wpił się zachłannie w usta ukochanego.
- On zawsze wstaje wcześniej ode mnie - Harry nie zdążył powiedzieć, bo język Louisa zaplątał się razem z jego. Mimo wszystko pozwolił się zatracić swoim zmysłom i z ogromną chęcią oddawał pocałunki, a dłońmi błądził po miękkim i zgrabnym ciele. Szatyn wzdychał do wnętrza jego ust, powoli poruszając biodrami, zawsze robił wszystko powoli.
Ich ciała robiły się coraz gorętsze, gdy ktoś zapukał do drzwi i nie czekając na odpowiedź wtargnął do sypialni. Louis momentalnie sturlał się z Harry'ego i wsunął pod kołdrę, a brunet spojrzał karcąco na swojego syna. Speszony Mikie uśmiechnął się od razu gdy usłyszał szczęśliwy śmiech Louisa.
- Michael. - zaczął Styles - Ile razy mam ci powtarzać, że pukanie nie wystarcza, bo trzeba też czekać na odpowiedź? - chłopiec zignorował pytanie taty i w podskokach wciągnął się na łóżko po czym wcisnął pomiędzy jego ojców. Malec spojrzał z błyszczącymi oczyma na Louisa, a on przeczesał jego blond włoski. Harry parsknął, ale na szczęście jego podniecenie zniknęło.
- Robiliście coś? - zaśmiał się chłopiec zerkając ukradkiem na zdenerwowanego, ukrywającego rozbawienie, Harry'ego.
- Nie interesuje cię to - odparł się brunet upadając w poduszki i zakrył się puchatą pierzyną. Mikie od razu ułożył się na piersi ojca.
- Wiem, że się całowaliście. Bleeh - jęknął chłopiec na co Louis zaśmiał się głośno po czym przytulił do dwójki jego ulubionych mężczyzn. Minęło dopiero pięć miesięcy od kiedy ich poznał, a zdążył już z nimi zamieszkać, stać się ojcem i szaleńczo mocno zakochać, miał nadzieję, że ze wzajemnością. Był kurewsko szczęśliwy obserwując ich uśmiechy.
- Czemu nie wstajecie? - spytał zaskoczony Mikie rzucając spojrzeniem z jednego tatę na drugiego.
- A powinniśmy? - zdziwił się Harry. Chłopiec westchnął dramatycznie i pacnął się malutką dłonią w czoło.
-No tak? - odparł sarkastycznie. - Musimy się przecież przygotować, bo zaraz jedziemy na łyżwy! - krzyknął podskakując w miejscu. Harry dopiero teraz przypomniał sobie, że tydzień temu obiecał synowi, że pierwszego dnia, gdy tylko Louis się do nich wprowadzi pojadą całą trójką na lodowisko w centrum Londynu. Teraz szczerze żałował tej obietnicy, bo wolałby zostać z nimi w ich wspólnym domu i rozkoszować się rodzinną atmosferą. Oraz naprawdę liczył na poranny numerek, chociażby pod prysznicem, ale to tajemnica, shhh.
- Musimy? - jęknął zarzucając sobie poduszkę na twarz.
- Obiecałeś. - szepnął chłopiec. Harry spojrzał na niego ukradkiem i zauważył jak jego bródka się trzęsie, a oczy szklą i wiedział, że to było szczere. Nie chciał się z tym konfrontować, więc sięgnął po koło ratunkowe.
- Louis? - wymamrotał niewyraźnie w poduszkę.
- Obiecałeś dziecku łyżwy, więc będą łyżwy. - odparł radośnie szatyn, samemu ciesząc się na ten rodzinny wypad, a Michael pisnął radośnie i zarzucił tacie ręce na szyję mocno go przytulając. Louis ucałował jego włosy.
- Szykujcie się szybko! - krzyknął zanim wybiegł z pokoju, a Harry nie miał już siły krzyknąć za nim, by nie biegał po domu. Zrzucił poduszkę z twarzy i spojrzał groźnie na Louisa.
- Wiesz, że łamanie obietnic źle wpływa na dziecko. - odparł Louis na swoją obronę, wciąż uśmiechając się uroczo. Harry nie mógł tego nie odwzajemnić, więc gdy tylko kąciki jego ust uniosły się do góry Louis nachylił się nad nim.
- Szykuj się szybko - szepnął po czym ucałował krótko Harry'ego i wygramolił się z łóżka, drepcząc w zdecydowanie za ciasnych slipkach do łazienki. Libido Harry'ego automatycznie się podniosło, widząc ten uroczy krągły tyłeczek i szybko opuścił ciepłą pierzynę podążając za ukochanym. Dogonił go zanim nagi Louis zdążył wejść do kabiny. Niespodziewanie chwycił w swoje duże dłonie dwa rumiane pośladki wywołując tym słodki pisk szatyna.
- Harry! - obruszył się chłopak odkręcając kurek z gorącą wodą i pozwalając, by Harry chwycił pożądliwie jego biodra i przysunął do siebie ich miednice. Louis spojrzał na niego spod mokrej grzywki i uśmiechnął się widząc rozszerzone źrenice. Harry oblizał usta po czym cmoknął chłopaka i zsunął się z pocałunkami wzdłuż jego szyi. Przygryzł lekko obojczyk i od razu zassał skórę na nim a Louis sapnął na to uczucie.
- Nie całujcie się, bo jestem głodny! - oboje usłyszeli stłumiony krzyk Michaela. Louis zaśmiał się i odsunął Harry'ego od swojego ciała, a widząc zmarszczkę pomiędzy jego brwiami sięgnął do niej kciukiem, by ją rozprostować.
- Wieczorem, obiecuję. - szepnął. - A wiesz, że ja zawsze dotrzymuję obietnic. - mruknął naprzeciw ust Harry'ego. Brunet kiwnął głową przystając na tę propozycję i przypieczętował ją pocałunkiem. - A teraz mnie umyj - zażądał z uśmiechem Louis obracając się w ramionach Harry'ego i wcisnął różową gąbkę w jego dłonie. Harry nie protestował.
Umyli się nawzajem, wytarli i ubrali w świeże i pachnące ubrania i wtedy wkroczyli do kuchni, by zjeść śniadanie. Michael cierpliwie czekał na rodziców, Louis usiadł obok niego a Harry wziął się za przygotowywanie im śniadania. To już było ich rutyną odkąd szatyn stał się rodziną Stylesów.
Zaopatrzyli się w zimowe kurtki, czapki, szaliki, rękawiczki i buty i dopiero kiedy Louis się upewnił, że Mikie na pewno założył koszulkę pod swój sweterek, a Harry, że jego loki nie oklapną pod puchatą czapką, wszyscy wsiedli do samochodu i ruszyli na obiecane lodowisko.
Harry od razu przyznał się przed rodziną, że nie potrafi jeździć na łyżwach i sam nie rozumiał dlaczego obiecał to synowi, skoro wiedział jak to się skończy. Strach pojawił się w jego oczach, kiedy Mikie razem z Lou wjechali na lód, a co dopiero gdy sam miał to zrobić. Prawda była taka, że był cholernie przerażony, a jego chłopak i syn śmiali się z niego, trzymając się za ręce i jeżdżąc w kółko. Harry trzymał się poręczy, jak gdyby była to jego ostatnia deska ratunku, a przecież miał jeszcze Lou. Szatyn westchnął po czym puścił Mikie'ego, który stał cierpliwie i przypatrywał się przerażonemu tacie. Louis chwycił Harry'ego za jego dłonie i delikatnie wciągnął na lód. Chłopak pisnął czując, że się chwieje, a jego nogi uginają się w kolanach. Automatycznie zbliżył się do Louisa i wcisnął w jego ramiona. Louis zaśmiał się trzymając troskliwie ramiona Harry'ego po czym odsunął go delikatnie.
- Hej. - szepnął - Nie mówiłeś, że aż tak boisz się lodowiska.
- Bo się nie boje. - burknął Harry - Boję się tylko, że upadnę i złamię rękę.
- Nic sobie nie złamiesz póki ja jestem obok. - posłał mu czuły uśmiech. - Spójrz, nawet twój syn umie jeździć, więc to pewnie nic trudnego, hm? - Louis puścił ramiona Harry'ego, chwycił jego dłoń odzianą rękawiczką i stanął przed nim. - No dalej. - zaczął jechać powoli i płynnie do tyłu a Harry mimo, że na początku się chwiał, po chwili jechał prosto, bez strachu w oczach, pomijając to, że musiał trzymać dłoń Louisa, bo sam nie potrafił ruszyć z miejsca. Ale to prawdopodobnie był tylko pretekst, by trzymać dłoń chłopaka. Umiał doskonale jeździć tylko za dużo panikował.
Ostatecznie we trójkę ganiali się po całym lodowisku trącając przy tym innych ludzi. Harry z uśmiechem obserwował jak bardzo Mikie był szczęśliwy z Louisem, jak bardzo Louis był szczęśliwy z Mikie'im i z nim i wiedział doskonale, że on był szczęśliwy mając przy sobie Louisa i najcudowniejszego syna na świecie. Kochał swoją rodzinę i był gotów poświęcić dla nich wszystko, by tylko oni byli szczęśliwi. Szczęście to coś co najbardziej cenił w życiu.
Mikie zmęczył się jako pierwszy i już powoli zaczął marudzić, że chce do domu, więc tak zrobili. Cała trójka trochę wymarzła, co skłoniło Harry'ego do przygotowania niskokalorycznej gorącej czekolady. Usiedli przy grzejniku, tam gdzie Harry i Lou siedzieli razem gdy szatyn po raz pierwszy był w ich domu. Opatulili się kocykiem i wtulili w siebie (Mikie na środku), by wytworzyć jeszcze więcej ciepła.
- Jesteśmy rodziną? - spytał cicho chłopiec zerkając z jednego tatę na drugiego.
Harry poczuł jak Louis pod kocykiem ściska jego udo i patrzy uważnie na Michaela.
- Oczywiście, że jesteśmy - odpowiedział czule, a Harry wychylił się i ucałował go w skroń.
- I już zawsze tak będzie? - maluch nadal wypytywał przy czym ziewnął dosadnie. Louis zachichotał i przytaknął krótko głową. - Obiecujesz?
- Obiecuję. - cmoknął go w policzek. - A teraz chodźmy spać. Zmęczony jesteś. - chwycił Mikie'ego w ramiona po czym uniósł się i spojrzał na Harry'ego - Ja go położę...
- ...a ja tu ogarnę - dokończył za niego z uśmiechem i chwyciwszy trzy kubki po czekoladzie poszedł do kuchni, a Louis z Michaelem do jego sypialni.
Przebrał chłopca w jego pidżamkę, śpiącego położył do łóżka, szczelnie otulił kołdrą, podarował pocałunek na dobranoc i zostawił go samego wracając do sypialni jego i Harry'ego.
Chłopak właśnie szykował się do kąpieli.
- Idziesz ze mną? - mruknął nisko i po chwili w samych bokserkach zniknął za drzwiami łazienki. Louis czym prędzej chwycił swój puchaty szlafrok wraz ze świeżą bielizną i pognał za chłopakiem.
Obaj zanurzyli się w gorącej wodzie, a Louis oparł się o Harry'ego, pozwalając sobie na chwilę relaksu. Młodszy objął go w pasie delikatnie gładząc jego brzuch. Louis powoli zaczynał czuć się dobrze w swoim ciele i to dzięki Harry'emu, który na każdym kroku powtarzał mu, że jest dla niego piękny, taki jaki jest, że taki właśnie Louis go pociąga, a szatyn doszedł do wniosku, że coś musi w tym być skoro Harry naprawdę go kocha, a jego ciało go podnieca. To musiała być prawda i sam zaczął się sobie podobać. I oczywiście też kochał Harry'ego.
Brunet sięgnął po gąbkę, by delikatnie obmyć ciało Louisa z całego dnia i przy okazji swoje. Masował jego plecy sprawiając mu przyjemność, składał delikatne pocałunki na jego karku, a kiedy szatyn zaczął wzdychać nieco bardziej nieprzyzwoicie, jego dłonie przeniosły się na brzuch i zniżyły nieco, by chwycić mocno męskość Louisa. Chłopak zamruczał nisko i z powrotem oparł się o ciało młodszego. Harry na początku się ociągał, ale zaraz jego ruchy stały się o wiele szybsze, by po chwili obaj wylądowali w ich łóżku, bo faktycznie, przecież Louis obiecał.
CZYTASZ
His smile... is just wonderful
FanficDwudziestosześcioletni Louis Tomlinson pracuje w londyńskim przedszkolu, którego dyrektorką jest Ruth Payne, jako wychowawca sześciolatków. Zakochany bez wzajemności w najlepszym przyjacielu szuka chłopaka na jego miejsce, który wypełni pustkę w ser...