2.2

2.3K 145 24
                                        

W skupieniu podążałam za grupą. W dłoni trzymałam niewielki pistolet, który otrzymałam od Abby. Czułam ogromny ucisk w żołądku. Miałam wrażenie, że spośród całej grupy to właśnie ja jestem najbardziej zdenerwowana. Bałam się o życie przyjaciół. Do tego jeszcze dochodziła obawa przed tym, że w tych lasach grasują Ziemianie. Byłam tak bardzo pochłonięta własnymi myślami, że nie zauważyłam wystającego z ziemi grubego korzenia. Gdy moja stopa spotkała się z niesfornym nieprzyjacielem, moje ciało przeszył nieprzyjemny ból. Straciłam równowagę. Cudem uchroniłam się przed upadkiem. Zrobiłam głęboki wdech, a po chwili wypuściłam powietrze z płuc.

- Mało brakowało. - Odezwałam się sama do siebie, upewniając się przy tym, że nikt nie dostrzegł mojej małej wpadki.

- Niezdara. - Usłyszałam za sobą drwiący głos brata.

- Weź się przymknij. - Rzuciłam w jego stronę, gdy chłopak pojawił się u mojego boku.

- Sama dla siebie stwarzasz zagrożenie. - John zaczął się ze mnie śmiać.

- Zdarza się nawet najlepszym. - Przewróciłam oczami.

- Tak to sobie tłumacz. - Chłopak spojrzał na naszych towarzyszy.

- Lepiej nie zostawajmy w tyle. - Udałam się za grupą, która nieco się od nas oddaliła.

Murphy starał się dorównać mi kroku. Bellamy i Finn gorączkowo o czymś dyskutowali, Monroe zaniepokojona rozglądała się po okolicy, a Sterling wydawał się nieobecny.

- Linka, która krępuje mi ręce, jest bardzo uciążliwa. - John pomachał mi dłońmi przed nosem.

- To znaczy, że dobrze spełnia swoje zadanie. - Zaczęłam droczyć się z bratem.

- Ej no weź... nie możesz powiedzieć temu twojemu... - John wrogo spojrzał na Bellamyego.

- Dupkowatemu kochasiowi, żeby mi je zdjął? - Dodał po chwili.

- Przykro mi, ale to nie przejdzie...

- Gdybyś się tylko postarała... Ten mięśniak zrobi dla Ciebie wszystko. - John na chwilę przystanął.

- Przymknij się, bo zaraz zaknebluję ci usta.

- Ej to ja jestem w tej rodzinie dupkiem!

- Murphy! Gdzie teraz mamy iść? - Bellamy przerwał nam rozmowę.

- Dobra. Sam zajmę się tym cholerstwem. - John przyśpieszył kroku, by podejść jak najbliżej Bleka.

- Co powiesz, żebyśmy się najpierw tego pozbyli? - John uniósł swoje ręce do góry.

- Nie! - Blake był stanowczy.

- Bellamy może jednak... powinniśmy go uwolnić. - Wstawiłam się za bratem.

- Widzisz. Twoja księżniczka... - John przewrócił oczami.

- Jest za tym, żeby mnie wyswobodzić z tego gówna.

Bellamy zmierzył mnie wzrokiem.

- Jeśli Ziemianie nas zaatakują, John nie ma się jak bronić. - Wytłumaczyłam.

- Jakoś mnie to nie obchodzi... - Blake nie chciał ustąpić.

Dostrzegłam, że Finn ma w bocznej przegródce plecaka obcęgi. Nim chłopak zdążył zareagować, miałam już narzędzie w dłoniach. Zignorowałam mordercze spojrzenie Bellamyego i rozcięłam linkę z rąk Johna.

- Moja krew... - Murphy rozmasował obolałe nadgarstki.

- Co ty wyprawiasz! - Blake chwycił mnie za ramię i odciągnął na bok.

IT'S TIME ( Anulowano)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz