1.12

2.8K 193 6
                                    

Dookoła panował gwar. Głośne rozmowy mieszały się z odgłosami burzy panującej na dworze. Zupełnie tak jakby toczyły ze sobą bitwę o dominację. Wynikiem tego był niezrozumiały bełkot, który przyprawiał mnie o ból głowy. Miałam wrażenie, że niektóre głosy są mi bardzo dobrze znajome. Ze zgiełku wyodrębniłam głosy Clarke i Raven. Czy to jest kolejny sen? Bałam się otworzyć oczy. Co, jeżeli mój umysł płata mi figle i tak naprawdę dalej znajduję się w jaskini? Poczułam suchość w ustach. Wsłuchałam się w stłumione głosy. W końcu zebrałam się na odwagę. Otworzyłam powoli oczy. Wkrótce dotarło do mnie, że znajduję się w statku, w którym przylecieliśmy na Ziemię. Dłońmi wymacałam szorstki materiał, na którym leżałam. Zacisnęłam na nim dłonie. W mojej głowie kołatało się wiele przeróżnych myśli. To musi być prawdziwe... Kątem oka dostrzegłam jakąś postać, która siedziała przy mnie. Ostrożnie obróciłam głowę w bok. Bellamy siedział na krześle z pochyloną głową w dół. Wpatrywał się w swoje buty. Wilgotne włosy, przywierały mu do twarzy. Zauważyłam, że Blake nerwowo porusza nogą. Chciałam się do niego odezwać. Dźwięk, który wydobył się z moich ust, był okropny, aż po moim ciele przeszły nieprzyjemne dreszcze. Bellamy podniósł swoją głowę do góry, a na jego twarzy pojawiła się ulga. Blake wypuścił głośno powietrze z ust i przysunął swoje krzesło bliżej mnie. Chciałam podnieść się do pozycji siedzącej. Zrobiłam to bardzo gwałtownie, co było lekkomyślne. Syknęłam z bólu. Rana na mojej nodze dała o sobie znać. Spojrzałam z przerażeniem w jej kierunku. Spodnie, które miałam na sobie były w opłakanym stanie. Ktoś zmienił mi opatrunek, lecz materiał był już trochę przybrudzony krwią. Zakręciło mi się w głowie. Blake złapał mnie za głowę, bym nie uderzyła nią z hukiem o drewniany, stół, na którym leżałam.

- Spokojnie. - Wyszeptał Blake.

Odchrząknęłam parę razy, żeby móc odzyskać z powrotem swój normalny głos. Bellamy podał mi wodę. Od razu złapałam mocno za prowizoryczny kubeczek i niemal duszkiem wypiłam całą jego zawartość. Co za ulga...

- Dziękuję. - Odezwałam się w końcu.

- Drobiazg.

- Uratowałeś mnie. To nie jest jakaś tam błahostka. Mam u ciebie dług wdzięczności.

Bellamy posłał mi szczery uśmiech, ukazując przy tym swoje urocze dołeczki.

- Znaleźliście Octavię? - Zapytałam z troską w głosie.

- Tak.

- Gdzie ona jest?

- Pomaga Clarke.

Chciałam kontynuować rozmowę z Bellamym, ale przy jego boku pojawił się jakiś chłopak. Miał blond włosy i intensywnie błękitne oczy. Na jego twarzy malował się głęboki smutek.

- Widziałaś Romę?

Rozpoznałam go. Razem z nami szukał Octavii. Od razu pomyślałam o dziewczynie, która zginęła na moich oczach. Nie chciałam wprowadzać go w błąd, dlatego poprosiłam go, aby opisał mi jej wygląd. Blondyn drżącym głosem opisał mi każdy szczegół. Ogarnął mnie smutek. Musiałam przekazać mu bardzo złe wieści...

- Tak mi przykro... ona... nie żyje. - Wyszeptałam łamiącym się głosem.

Znów próbowałam podnieść się do pozycji siedzącej. Z pomocą Bellamyego w końcu dopięłam swego. Chłopak wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem.

- Nie! - Krzyknął. - Kłamiesz!

Parę ciekawskich oczu zwróciło się w naszą stronę. Ton głosu blondyna diametralnie się zmienił.

- Chciałabym... ale to prawda. Widziałam na własne oczy. - Z trudem powstrzymywałam się od łez.

- Cierpiała? Jak zginęła? Co się do cholery stało?! - Blondyn zaczął głośno szlochać.

IT'S TIME ( Anulowano)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz