1.17

2.5K 202 6
                                        

Bellamy wpatrywał się we mnie pustym wzrokiem. Na jego twarzy malował się grymas niezadowolenia. Wzięłam kilka głębokich wdechów. Chwyciłam chłopaka za rękaw i odciągnęłam go na bok. Blake przez chwilę się opierał. Zaczął traktować mnie z pewną rezerwą, co wydawało się dla mnie niezrozumiałe.

- Bellamy... - Zaczęłam.

- Nie przekonasz mnie do zmiany zdania. - Chłopak wycedził przez zęby.

- Spróbuj postawić się na moim miejscu. Gdyby to była Octavia...

- Ale nie jest. - Ton jego głosu przyprawił mnie o dreszcze.

- Zrobiłbyś dla niej wszystko.

Bellamy w końcu zaczął rozumieć, o co mi chodzi.

- John jest moim bratem. W dodatku bliźniakiem. Nikt nie jest idealny. Każdy z nas popełnia błędy. Clarke mądrze powiedziała... To, co stało się z Charlotte, jest również naszą winą. Murphy ma bardzo trudny charakter, ale go nie zostawię. Odpokutował już za swoje winy.

Bellamy pokiwał głową na znak, że się ze mną nie zgadza.

- Murphy zasługuje na drugą szansę.

- Nie zgodzę się z tobą.

- Jaha odpuścił ci winy. Mimo tego, że usiłowałeś go zabić, dał ci drugą szansę.

Blake głośno westchnął. Unikał ze mną kontaktu wzrokowego.

- Zastanowię się nad jego losem... - Wymamrotał pod nosem.

- Dziękuję.

- Jeszcze mi nie dziękuj. Powiedziałem, że się zastanowię. Niczego nie gwarantuję.

- To dla mnie wiele znaczy.

Bellamy złapał mnie za rękę, po czym zdobył się na słaby uśmiech.

- Ashley! Jesteś tam? - W pomieszczeniu rozległo się błagalne wołanie Johna.

- Muszę się nim zająć. - Zwróciłam się do Bellamyego.

- Przyślę do ciebie Clarke.

Bellamy wyszedł ze statku, a ja podeszłam do Johna. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowaliśmy. Na drewnianych skrzyniach dostrzegłam metalową misę i kawałek materiału. Sięgnęłam po naczynie z nadzieją, że jest w nim jeszcze woda. Niestety. Miska była pusta.

- Pójdę po wodę. - Szepnęłam do brata.

John wzdrygnął się na moje słowa. Chłopak chwycił mnie mocno za nadgarstek, przez co omal nie upuściłam miski.

- Błagam! Tylko ty utrzymujesz mnie przy życiu.

- Spokojnie braciszku. Zaraz wrócę.

John nie wydawał się zadowolony, ale w końcu puścił mój nadgarstek. W mgnieniu oka opuściłam statek. Gdy skierowałam się w stronę zbiornika, w którym trzymaliśmy wodę, kilka ciekawskich spojrzeń bacznie mi się przyglądało. Lekceważąc nieprzyjemne zaczepki ze strony obozowiczów, obmyłam misę, po czym napełniłam ją wodą. Rudowłosa obozowiczka, która podeszła do zbiornika zmierzyła mnie badawczo wzrokiem. Na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia i... obrzydzenia? Tak mogłabym zinterpretować jej zachowanie. Zerknęłam na swoje ubranie i dopiero teraz zrozumiał, dlaczego rudowłosa obrzuciła mnie nieprzyjemnym spojrzeniem. Byłam niemal cała we krwi Johna. W drodze powrotnej zahaczyłam jeszcze o swój namiot i wzięłam z niego koszulkę na przebranie. Gdy wróciłam do brata John był w jeszcze gorszym stanie. Sama zaczęłam się również źle czuć. Jednak ból głowy zinterpretowałam jako zwykłą reakcję na napływ emocji. John dygotał na stole. Podeszłam do niego, namoczyłam materiał, który wcześniej znalazłam i delikatnie przemyłam mu twarz wodą. John skrzywił się, kiedy mokry materiał skonfrontował się z jego ranami. Jego jęki sprawiały, że miałam ochotę się rozpłakać. Nie mogę sobie nawet wyobrazic, przez co przeszedł mój brat. Nagle John poderwał się do pozycji siedzącej, odepchnął mnie ręką i zaczął wymiotować krwią. Spanikowana zaczęłam wołać o pomoc. Po paru minutach do pomieszczenia wbiegła Clarke. Dziewczyna miała na twarzy krwawe ślady, które wyglądały jak łzy.

IT'S TIME ( Anulowano)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz