Spotkanie z Ziemianami miało odbyć się nad ranem. Bellamy miał jeszcze trochę czasu, by spokojnie przygotować się do wyprawy. Chłopak musiał porozmawiać z Raven, dlatego razem udaliśmy się w kierunku jej namiotu. Po drodze napotkaliśmy rozmawiających ze sobą Clarke i Finna. Blondynka spojrzała na mnie, po czym na jej twarzy zagościł niepewny uśmiech, skierowany w moją stronę. Finn natomiast zachowywał kamienny wyraz twarzy. Nie zdawał sobie sprawy z tego, że Clarke namówiła Bellamyego do wzięcia udziału w ich "sekretnej" wyprawie. Rozejrzałam się po obozie w celu zlokalizowania Jaspera. Upojenie alkohole w dalszym ciągu dawało mi o sobie znać, dlatego mój wzrok był nieco... niewyraźny. Bellamy zachowywał tempo adekwatne do mojego, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Co jakiś czas delikatnie łapał mnie za ramię, by uchronić mnie przed upadkiem. Alkohol i kule... niezbyt dobre połączenie. Do moich uszu napłynęło ciche pomrukiwanie. Spojrzałam pytająco na swojego towarzysza. Bellamy był również zainteresowany dziwnymi dźwiękami. Równocześnie powędrowaliśmy wzrokiem w stronę ogniska, przy którym, jeszcze jakiś czas temu delektowaliśmy się alkoholem Montyego. Miller leżał na ziemi, wtulony w swój kubek i mruczał coś niezrozumiałego pod nosem. Wyglądał przezabawnie. Kilku innych obozowiczów skorzystało z okazji i zajęli wolne miejsca, które pozostawiliśmy po sobie, ignorując przy tym śpiącego chłopaka. Gdy dotarliśmy do namiotu Raven, mogłam wreszcie złapać oddech. Bellamy zrobił krok do przodu i wtedy wpadł na niego Jasper. Jordan zmierzył Bellamyego nieprzyjemnym wzrokiem, następnie chwiejnym krokiem go wyminął i tym samym staną ze mną twarzą w twarz. Blake spojrzał na mnie, przymrużonym wzrokiem. Dałam mu znać, żeby załatwił swoje sprawy z Raven, a ja za ten czas porozmawiam z Jasperem. Gdy tylko Blake zniknął w namiocie dziewczyny, Jasper zmierzwił dłonią swoje włosy. Jego wyraz twarzy całkowicie się zmienił. Bellamyego niemal mordował wzrokiem, lecz gdy tylko mnie ujrzał, chłopak od razu zmienił nastawienie.
- Przepraszam. - Wyszeptał.
- Niby za co? - Byłam w szoku. To przecież ja miałam go przeprosić.
- Po prostu zachowałem się jak totalny idiota. Tam przy ognisku... przemawiał przez ze mnie alkohol. Czuję, że między nami stworzyła się pewna więź. I nie chodzi tu o miłość... choć może i nawet to jest pewien rodzaj miłości? Już sam nie wiem. W końcu między najlepszymi przyjaciółmi też jest miłość prawda? Miłość przyjacielska! Tak! To właśnie do ciebie czuję. Dlatego przepraszam, że naskoczyłem na ciebie. - Wybełkotał chłopak.
Opuściłam kule na ziemię i przytuliłam go mocno. Jasper bez żadnego zbędnego gadania odwzajemnił uścisk. Stwierdziłam, że w tej chwili słowa są po prostu zbędne. Jasper jest dla mnie bardzo ważny i cieszę się, że relacje między nami nie uległy zmianie. W momencie, kiedy trwałam w silnym uścisku z Jordanem, Bellamy wyszedł z namiotu Raven i był nieco zaskoczony tym, co zobaczył. Posłałam mu szeroki uśmiech i poklepałam Jaspera po plecach. Chłopak w końcu odsunął się ode mnie i otarł dłonią łzy, które wkradły się na jego policzki.
- Przepraszam. To było bardzo wzruszające. - Zaśmiał się chłopak.
Rozczochrałam jego włosy, tak jak robiłam to Johnowi.... o nie... proszę, nie myśl o nim!
- Jasper idziesz z nami. - Odezwał się Blake.
- Co, gdzie? - Chłopak był zdezorientowany.
- Bellamy nie! Nie ma nawet takiej opcji! - Tupnęłam zdrową nogą.
- Potrzebujemy go. Dobrze radzi sobie z bronią.
- Czy ktoś raczy mnie poinformować, gdzie idę? - Jasper żywo gestykulował rękami.
- Na spotkanie z Ziemianami.
- Zgoda! Z chęcią do nich postrzelam.
- Nie! Jasper jest pijany, niby jakim cudem się wam przyda?

CZYTASZ
IT'S TIME ( Anulowano)
FanfictionNadzieja zadźgana ostrzem prawdy Kłamstwo nazwane kiedyś miłością Odebrany sens istnienia Zabita wola życia Niespodziewany koniec, który stał się początkiem męki. Ja... Zawieszona w przestrzeni własnej wolności Zraniona przez naj...