Rozdział 10

719 59 10
                                    


Nie wierzył własnym oczom, to niemożliwe, Ann była chora i leżała w domu u Anakina. Niestety, ale Jej charakterystyczny uśmiech i piękne, ciemnobrązowe włosy nie dały mu żadnych złudzeń, kto siedzi w kącie tego obskurnego baru. Dobrze, że siedział, bo momentalnie zrobiło mu się słabo a przez myśl przebiegło mu tysiąc myśli na raz. Nie zauważyła go, do momentu, w którym jeden z tych typów groźnie na Niego spojrzał i prawdopodobnie powiadomił swoich kompanów o tym, że ktoś obserwuje panienkę Mon. Dziewczyna również zamarła zdając sobie sprawę, kto na nią patrzy, ale nie zdążyła nic zrobić, bo trzech tajemniczych przybyszów podeszło do Niego.

- Jakiś problem?- warknął jeden z nich, prawdopodobnie lider.

- Skąd takie przypuszczenia?- odpowiedział ironicznie Kenobi, na co cała banda chciała się na niego rzucić, ale Ann go wybawiła, dość nieprzyjemnym zdaniem, które go uraziło.

- Zostawcie Go, to pewnie jakiś zboczeniec, pełno ich tutaj, zajmijmy się resztą interesów, ale gdzieś indziej.- wyrzuciła z siebie i odeszła, bojąc się spojrzeć Obi-Wanowi w oczy.

Cała gromadka wyszła z baru a On stał i nie mógł uwierzyć w to, co się właśnie stało. Wiedział doskonale, że powiedziała to, by go ochronić przed kłopotami, ale po co to zrobiła? Nie mógł tego tak zostawić i wypadł na dwór z prędkością światła, po czym dał znać Yodzie, że ma ważną sprawę. Umówili się w siedzibie, więc nie miał aż tak daleko. Był bardzo zmęczony, ale to pewnie przez Jumę, którą wypił... Musiał przyznać, że zawsze czuł po tym soku błogi spokój, który wyparował z niego w ułamku sekundy. Coruscant był wyjątkowo głośny tej nocy, ale to stwierdzenie mogło być błędne, ponieważ czuł się strasznie przybity. A co jeśli to Ann jest zdrajcą? Czy na pewno chce teraz mówić o tym Yodzie? Nie. To zły tok myślenia, jeżeli dziewczyna coś kombinuje, to poniesie za to konsekwencje. Przekroczył próg wielkiego budynku i udał się do windy, która miała go przenieść prosto do gabinetu, gdzie czekał już na Niego Mistrz o niewielkim wzroście. Miał wrażenie, że ta metalowa skrzynka specjalnie jedzie wolniej, żeby go zdenerwować. Drzwi się rozsunęły i wpadł do gabinetu. 

- MISTRZU, MUSZĘ CI COŚ SZYBKO POWIE...-zaczął, ale nie zdążył dokończyć.

- Wiem mój drogi, co Cię trapi. Gdy szedłeś tu, czułem gniew bijący od Ciebie. 

- Widziałem Ann... z jakimiś podejrzanymi typami, czy ty coś wiesz na ten temat?

- Wiem dużo, ale zdradzić mogę mało. Misja ta ma być tajna, narazie.- Yoda się zaśmiał, widząc troskę i poddenerwowanie młodszego Mistrza.- Martwić się nie musisz, Ona po właściwej stronie jest. Jeśli wszystko się uda, poinformujemy was. 

Obi-Wan z tych całych emocji aż usiadł na fotelu. Czuł lekkie zażenowanie, ale przecież miał prawo spanikować, szczególnie, że dziewczyna leżała jeszcze niedawno i ledwo co oddychała. Cudowne ozdrowienie? To raczej trochę dziwne. Przetarł oczy, jak zawsze, gdy czuł potrzebę odreagowania i zauważył, że Yoda przygląda mu się tajemniczo. No tak, przecież skończyli rozmawiać, więc mógł już iść.

- Dziękuję za rozmowę i przepraszam za... zamieszanie, które było niepotrzebne

- Przepraszać nie musisz, dobrze, że lojalnego mamy. Idź się wyspać, bo przed nami pracowity dzień, ale na zebraniu wszystko powiem. 

Mistrz Anakina wstał i poszedł prosto do windy, czuł wstyd, ale skąd miał wiedzieć, jakie są intencje panienki Mon. Jak on się jej pokaże na oczy? Ledwo stał na nogach, senność go otępiała, ale to całkiem normalne po takiej dawce emocji. Z głową pełną myśli wyszedł z głównej siedziby i udał się prosto do swojego mieszkania. Wziął szybki prysznic, wypił szklankę wody i położył się spać. Nawet nie zdawał sobie sprawy, że zasnął natychmiast. 

***

Ann była w wyjątkowo podłym humorze, wiedziała, że czeka Ją ciężki okres. Nie chciała, żeby Mistrz Kenobi miał ją za kogoś złego, szczególnie, że bardzo go polubiła. Kopnęła w jakiś kamyk i szła dalej, przed siebie. Spotkanie przebiegło dobrze, więc cieszyła się, że nareszcie zrobiła coś pożytecznego, bo ostatnio tylko leżała i gapiła się bezsensownie w sufit. Nie wiedzieć czemu nie chciała jeszcze wracać do Anakina i Padmé, pomimo tego, że pewnie i tak już spali. Wyzdrowiała już w pełni, więc czas się wynieść z ich wspólnego mieszkania, czas wrócić do siebie... Nie chciała być ciężarem dla nikogo, nigdy nie potrzebowała współczucia ani pomocy, bo życie nauczyło ją jak postępować w danych sytuacjach. Cieszyła się, że poznała Anniego, bo zyskała wspaniałego przyjaciela, ale bała się, że Obi-Wan już mu o wszystkim powiedział. Dziewczyna poczuła łzę na policzku, ale szybko ją starła. Doskonale wiedziała, że jest wrażliwa, ale nie chciała nigdy tego okazywać. Podjęła decyzję, pójdzie do Kenobiego i wszystko sobie z nim wyjaśni, najlepiej teraz. Nie chciała żadnych niedomówień, więc jak pomyślała, tak zrobiła. Szła jakieś dziesięć minut, może troszkę dłużej aż w końcu stanęła przed wielkim drapaczem chmur. Winda uniosła ją na odpowiednie piętro i po cichu weszła do jego mieszkania. Miała kilka sposobów jak obejść zabezpieczenia, zresztą Mace Windu kiedyś jej opowiadał, jaki ma patent na niezapowiedziane wizyty u swojego przyjaciela. Ostrożnie weszła do salonu i stwierdziła, że ma bardzo ładny wystrój wnętrza. Wszystko jest przejrzyste, minimalistyczne, przeważają białe kolory, ale można dostrzec również czerń. Zastanawiała się czy obudzić właściciela, czy może poczekać aż sam to zrobi, ale stwierdziła, że rozsądniej będzie, jeśli po prostu poczeka. Poszła na taras i zajęła pierwsze lepsze krzesło. Delektowała się ciszą i próbowała się wyluzować, ale na nic. W jednej chwili nastąpił zwrot akcji, poczuła, że ktoś chodzi po mieszkaniu, więc skryła się za krzakiem na tarasie i próbowała nie panikować. Była przekonana, że to Obi-Wan, ale bała się wychylić. Kroki ustały, więc wyszła z ukrycia, co nie było dobrym pomysłem, bo mężczyzna wyciągnął swój miecz i groźnie patrzył na dziewczynę, nie wiedział, że to ona bo było bardzo ciemno. Kiedy zorientował się kto przed Nim stoi, od razu schował swoją broń i nie wiedział co zrobić. Stali w niezręcznej ciszy, oboje bali się odezwać, ale Ann przerwała ten niezręczny moment.

- Musimy porozmawiać, natychmiast.

- Już wszystko wiem, nie musisz mi się tłumaczyć.- powiedział zbyt szybko.

- Rozumiem... w takim razie pójdę już.- dziewczyna poczuła się źle, że zbył ją w ten sposób, ale nie protestowała, tylko wyszła.

 Co za dureń! Pewnie chciała się przed Nim otworzyć a On od tak Jej nie zatrzymał! Myśli znowu wirowały w Jego głowie, poczuł impuls i podleciał do drzwi, krzyknął Jej imię, ale na nic, odeszła. 


Przekroczyłam 1000 słów z czego bardzo się cieszę. Ukazałam trochę myśli głównych bohaterów,  żeby znów Wam ich przybliżyć. Następny rozdział będzie dosyć... ciekawy, tak sądzę, ale nie zanudzam was już. Niech moc będzie z Wami! 

Jasna Strona UczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz