Rozdział 7

797 61 4
                                    

Obi-Wan Kenobi widział, że dwójka jego młodych przyjaciół traci kontrolę nad zagrożeniem, więc natychmiast udał się w ich stronę. Walka była wyrównana, ale jednak Jedi byli sprytniejsi. Mężczyzna odrzucił wroga, który prawie zabił Anakina i pomógł im walczyć. Ann była bardzo zwinna i bardzo skupiona, walczyli w trójkę, stykali się ramionami, co z góry mogło przypominać, jakby stali w trójkącie. Terrot, który został obezwładniony i zamknięty w barierze ochronnej, patrzył jak jego ludzie ginęli, był wściekły i próbował się uwolnić, ale na nic. Cała trójka musiała się rozdzielić żeby wyeliminować ostatnich przeciwników. Mistrz Anakina usłyszał krzyk, dochodzący zza drzewa i się przeraził. Na ziemi leżała zakrwawiona Ann, jej noga nie wyglądała za dobrze. Szybko do niej podbiegł, ale gdy człowiek Terrota zauważył jego ruch, zaczął biec w stronę dziewczyny żeby ją dobić. Brakowało mu siły, ale nie mógł jej zostawić na pewną śmierć. Wyskoczył w powietrzu i zagrodził drogę wysokiej, zakapturzonej postaci, którą szybko unicestwił. Podbiegł do niej.

- Panienko Mon, wszystko w porządku?

- Strasznie...boli.- traciła kontakt z rzeczywistością, ale Kenobi wziął ją na ręce i zaniósł na pokład, na którym wszyscy już czekali.

- ZRÓBCIE TROCHĘ MIEJSCA, TO TRZEBA NATYCHMIAST OPATRZYĆ- krzyknął do początkującego medyka, który natychmiast się tym zajął.- A ty tego gorzko pożałujesz.- dodał chłodno do Terrota, który śmiał się na cały głos.

Opadł na siedzenie i przetarł oczy. Ponieśli straty, nie żyje dwóch Rycerzy Jedi, w tym Marp, ten pogodny staruszek, który ledwo chodził. Poczuł złość, ale szybko z niego uleciała, potrafił już nad tym panować. Ważne, że schwytali tego potwora, może ich małe śledztwo się trochę posunie. Yoda będzie zadowolony z obrotu spraw. Ani dosiadł się do niego, ale nie potrafił nic powiedzieć, był załamany, że nie potrafił obronić Ann. Bał się o jej życie, obecnie leżała i krzyczała w osobnym przedziale, gdzie medyk zajmował się jej prawą nogą.

- To nie twoja wina, wiesz o tym prawda?- zapytał Obi-Wan.

- Jasne.- odpowiedział kpiarsko i poszedł skontaktować się z Padmé.

Wszyscy wracali załamani, nikt się do siebie nie odzywał, delektowali się ciszą. Mace Windu dzielnie czuwał przy swojej uczennicy, Ann. Reszta siedziała i od czasu do czasu ktoś informował ich za ile dotrą na miejsce. Sith ciągle się śmiał, ale uodpornili się na takie prowokacje z ich strony. Na Coruscancie czekała już pewnego rodzaju ochrona, która miała przetransportować do środka Terrota, który natychmiast miał stanąć przed Radą. Po wylądowaniu wszyscy natychmiast udali się na posiedzenie, a przestępce zaprowadzili do komnaty. Padmé dostrzegła Anakina i podbiegła do niego, rzucając mu się na szyję.

- Ani! Jak dobrze, że nic Ci nie jest- pocałowała go w czoło.

- Zabierz Ann do nas, gdy skończą się przesłuchania, wrócę.- przytulił ją i pocałował.

Szedł szybkim krokiem na salę, gdzie wszyscy już czekali. Kenobi zdawał właśnie relację z całego wydarzenia Yodzie, który tylko pokiwał głową i powiedział.

- Przyjaciele nasi, wśród nas będą wiecznie, czuwać będą, martwić się nie musicie.- po tych słowach posłał wszystkim tajemniczy uśmiech.- Teraz zastanowić się musimy... Kto przesłuchać ma go.

- Mistrzu, najlepiej gdybyś był to Ty, gdy wspomnieliśmy o Tobie, wyglądał na przestraszonego.- odpowiedział Skywalker.

-Doprawdy...-zamyślił się i zgodził się.- ale jutro tym się zajmiemy, ponieważ potrzebować was będę. Wypocząć idźcie, resztą się nie martwcie. W południe wstawić się możecie.

Wszyscy się rozeszli w swoje strony, ale Obi-Wan dogonił Anakina. Zamienili kilka słów, Skywalker zaproponował swojemu Mistrzowi kolację, na którą się zgodził. Szli w ciszy, starszy mężczyzna bał się niezręczności, która może wynikać z tego, że ostatnio zrobił im awanturę, ale nie musiał się o to martwić. Gdy weszli do mieszkania, żona Anakina bardzo się ucieszyła i od razu nakryła do stołu. Usadowili się na tarasie i w ciszy czekali aż Pani Skywalker przyniesie kolację. Jeden zerkał na drugiego, drugi na pierwszego. Annie nie pamiętał, kiedy ostatnio tak bardzo zafascynował się talerzem. Gdy Padmé weszła na taras i to zobaczyła, wybuchnęła śmiechem.

- Zachowujecie się jak dzieci...- stwierdziła, zresztą słusznie.

- Przepraszam, jeśli w ostatnim czasie byłem dla was trochę... zbyt surowy.- wtrącił Kenobi.

- Nie przepraszaj już, tylko jedz. Gdybym się tak trzymał zasad jak ty, też byłbym zły.- dodał Anakin.- jak się czuje Ann?

- Przed chwilą zasnęła, ale ciągle się budzi, mam wrażenie, że śnią się jej koszmary. Medyk ledwo co uratował jej nogę, ale powiedział, że jak będzie ją oszczędzać, to będzie sprawna w przyszłości. Muszę jej zaraz podać coś przeciwbólowego, według zaleceń, ale najpierw sprzątnę ze stołu.

- Siedź, ja sprzątnę a Obi-Wan zaniesie jej lekarstwo. I tak zrobiłaś bardzo dobrą kolację, należy Ci się nagroda kochana.

Mężczyźni podzielili się obowiązkami, Mistrz wyciągnął z szafki płyn leczniczy i wlał go do kubka z uchwytem, żeby dziewczynie lepiej się piło. Zamieszał kilka razy, żeby osad zniknął, bo doskonale pamięta jaki jest obrzydliwy. Poszedł do pokoju, w którym leżała i wcisnął guzik rozsuwający drzwi. Podszedł ostrożnie do łóżka, ale dziewczyna nie spała tylko patrzyła w sufit. Przypominając sobie moment, w którym to ona przynosiła mu ten sam, okropnie śmierdzący napój powiedział:

- Proszę, wypij to. Dobrze Ci zrobi.


Rozdział dodany z opóźnieniem, ale miałam trochę spraw na głowie. Niech moc będzie z Wami!

Jasna Strona UczućOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz