Jeśli ktoś zastanawiał się dlaczego John jest takim capem w poprzednich częściach tutaj jest wyjaśnienie.
Cudowna bleha24 nie tylko dzielnie znosiła moje ciągłe " nie potrafię, zabierz to ode mnie, w sumie to można ich wszystkich pozabijać" przez cały czas powstawania to jeszcze z własnej woli poprawiła wszystkie błędy by ludziom czytało się lepiej. Skąd u niej tyle cierpliwości, nie wiem.
Przez całą noc Mycroft nie zmrużył oka, ciągle zastanawiał się nad tym jak nazwała go Rosie. W końcu, by nie marnować czasu, postanowił chwilę popracować czekając na powrót Watsona.
Gdy kilka godzin później skończył już wypełniać dokumenty i siedział w kuchni z filiżanką w dłoni, John wrócił z pracy. Jak zwykle, po nocnym dyżurze, najpierw skierował się do kuchni by wypić kawę.
– Dzień dobry kochanie – powiedział Mycroft, nalewając mu gorącego napoju do ulubionego kubka.
– Nie śpisz już? – spytał zdziwiony lekarz. Przecież było dopiero po 6 rano. W wolny dzień jego partner nigdy nie budzi się tak wcześnie.
– Rosie powiedziała coś o czym nie mogę przestać myśleć. Nic jej nie jest – dodał, widząc jak drugi mężczyzna staje się zaniepokojony.
– A więc o co chodzi? – dopytał blondyn ziewając.
– To może poczekać, aż wstaniesz. Teraz powinieneś odpocząć.
– Świetnie, bo jestem naprawdę padnięty.
– Rosie jest w naszym łóżku, pościelić ci w innym pokoju?
– Nie ma potrzeby, ale jak wstanę będziesz musiał mi to wytłumaczyć – odparł John i według polityka brzmiało to jak groźba. Nie wiedział co powiedzieć więc jedynie przytaknął.
Po chwili ciszy Watson poszedł do sypialni nie oferując partnerowi nawet uśmiechu, a
Mycroft zastanawiał się dlaczego wszystkie rozmowy, które związane są z córka Watsona tak na niego działają.
Po kilkunastu minutach usłyszał cichy szloch dochodzące z sypialni. Nie chcąc, by John się obudził, szybko poszedł uspokoić dziewczynkę.
– Co się stało, kochana? Kolejny koszmar? – zapytał uspokajającym tonem biorąc małą na ręce.
Rosie jedynie wtuliła się w niego mocząc jego koszulę.
– Spokojnie, już jestem i nic ci się nie może stać, obiecuję. A teraz pójdziemy do twojego pokoju, dobrze? Twój tata musi odpocząć, młoda damo. Jeśli to cię uspokoi więcej nie będziemy oglądać już Shreka albo pokażę ci centrum ochrony, tam... – mówił cicho wychodząc z sypialni.
Był, jak to często się zdarzało, w pełni skupiony na trzymanym w ramionach małym skarbie i nie zauważył, że John patrzy w ich stronę sennym wzrokiem.
Zazwyczaj Mycroft nie pokazywał się z tej strony, przynajmniej nie w jego obecności. Blondyn nigdy nie widział, by jego partner kiedykolwiek pocieszał Rosie, zazwyczaj czekał, aż podejdzie, ponieważ zawsze był w pobliżu, gdy polityk bawił się z jego córką. Jedynie przez kilka dni po tym jak się wprowadzili, lecz nawet wtedy nie szło mu tak dobrze. Watson nie mógł zrozumieć jak w jego obecności Holmes może zdobyć się jedynie na niezbyt udolne próby zabawienia dziewczynki, a gdy myśli, że go nie widzi być tak troskliwy.– Jestem kretynem – jęknął, gdy zdał sobie sprawę dlaczego jego partner taki był.
Bez Mary, która nie miała oporów, by wytykać mu błędy sam przestał je zauważać. Nie zdawał sobie sprawy, że swoim zachowaniem krzywdzi i Mycrofta i Rosie. Jego ciągłe pretensje w związku z zachowaniem mężczyzny wobec małej spowodowały, że ten teraz obawiał się zrobić cokolwiek.
Nagle przeszła mu ochota na sen, musiał natychmiast przeprosić Mycrofta i mieć nadzieję, że ten mu wybaczy.Gdy był już nieopodal pokoju córeczki usłyszał rozmowę polityka z Rosie i, mimo że nie powinien, zaczął się jej przysłuchiwać.
***– Opowiedz mi bajkę – powiedziała, układając się wygodniej w łóżku.
– Znowu?
– Tej wczoraj nie skończyłeś – powiedziała oskarżycielsko.
CZYTASZ
Sherlockowe miniaturki
FanfictionSherlockowe one-shoty mojego autorstwa. Różne tematy i paringi. Okładka jest straszna, wiem