Za tytuł i sprawdzenie odpowiedzialna jest bleha24 za co bardzo dziękuję.
Mycroft i John jedli właśnie kolację w restauracji, w której równo pół roku temu byli na pierwszej randce.
John skończył jeść i odłożył widelec. Spojrzenie, które posłał drugiemu mężczyźnie spowodowało, że ten doskonale zdawał sobie sprawę, iż ma zamiar zaproponować, by przenieśli się w miejsce, gdzie będą mieli więcej prywatności. Jednak właśnie w tej chwili telefon polityka zaczął dzwonić.
– Przepraszam cię, ale muszę odebrać – powiedział wstając. Anthea nie dzwoniłaby do niego dziś wieczorem, gdyby sprawa nie była naprawdę pilna.
– Bardzo mi przykro, szefie – zaczęła. – Niestety konflikt między USA a Koreą zaostrzył się i została podjęta decyzja o twoim natychmiastowym wyjeździe, by załagodzić sytuację. Mężczyzna musiał powstrzymać jęk, nie chciał wyjeżdżać, tym bardziej, akurat dzisiaj, ale niestety żaden z przywódców się tym nie przejmował.
– Rozumiem, kiedy mam samolot? – zapytał.
– Za godzinę powinieneś być już na lotnisku. Bagaż będzie już tam na ciebie czekał.
– W takim razie do zobaczenia na miejscu – odparł Mycroft rozłączając się.
Mimo wielu lat doświadczenia w polityce na najwyższym szczeblu Mycroft nie wiedział jak powinien powiedzieć to Johnowi. Był to dość niefortunny moment na takie rewelacje, tym bardziej, że podróż prawdopodobnie może potrwać nawet kilka tygodni. W głębi duszy bał się, że nawet jeżeli jego ukochany nie wyrazi chęci natychmiastowego rozstania, to po tak długim czasie może nie mieć do kogo wracać. Jednak John po raz kolejny go zaskoczy przyjmując tą informację dość spokojnie.
– Od zawsze wiedziałem jaki charakter ma twoja praca – powiedział, starając się ukryć rozczarowanie tak szybkim końcem wieczoru.
– Gdybym miał wybór wolałbym zostać tu w Londynie wraz z tobą – usprawiedliwiał się polityk. Obaj mężczyźni byli już w drodze na lotnisko.
– WIem. Jednak musisz mi coś obiecać – zaczął nagle całkowicie poważny. – Będziesz codziennie do mnie pisał. Muszę wiedzieć, że jesteś cały i zdrowy.
– Gdy tylko będę mógł, ale tam nic mi się nie może stać, lecę tam jedynie prowadzić żmudne rozmowy dyplomatyczne.
Ta odpowiedź najwyraźniej mu wystarczyła ponieważ słodko go pocałował.
– Jesteśmy na miejscu – powiedział Mycroft, gdy poczuł, że samochód się zatrzymuje.
– Lepiej nie będę wychodzić i pożegnam się z tobą tutaj – odparł John.
Po serii cichych wyznań i pocałunków polityk w końcu wysiadł i prostując krawat ruszył w stronę czekającej już na niego asystentki.
***
Niemal dwa miesiące później Mycroft stał na tym samym lotnisku. To czego się najbardziej obawiał, czyli rozpad jego raczkującego związku nie nastąpił, wręcz przeciwnie, rozłąka jedynie scementowała ich relację więc teraz czekał na swojego partnera i asystentkę. John przysłał mu wiadomość, że w związku z wypadkiem na drodze się spóźnią.
Mężczyźni rozmawiali w każdej możliwej chwili, bezustannie o nim myślał i nie mógł się doczekać, aż znów zobaczy ukochanego. Z narzekań Sherlocka wiedział, że John czekał na to równie mocno.
Pewnego dnia na kilka dni przed planowanym powrotem, gdy miał trochę wolnego czasu wybrał się na spacer ulicami Waszyngtonu. Idąc do kawiarni minął malutką budkę, gdzie można było dorobić klucze. Spowodowała ona, że przyszedł mu do głowy pewien pomysł.
Długo zastanawiał się czy nie jest zbyt wcześnie na ten krok, lecz w końcu zdecydował, że nie chce już dłużej czekać. Chce wracać po pracy do domu w którym czeka na niego John, zasypiać i budzić się w jego ramionach. Kazał więc swoim ludziom by wszystko przygotowali i jeszcze przed wylotem dostał klucz do domu, który zamierzał wręczyć Johnowi. Oczywiście sam klucz nie wystarczy by dostać się do domu, lecz jest odpowiednim tego symbolem.
Lecz teraz, gdy był już na lotnisku i widział Johna zmierzającego w jego stronę zaczął czuć się straszne niepewne, a malutki przedmiot w wewnętrznej kieszeni jego marynarki zdawał się ważyć więcej niż słoń, i to z całą rodziną. Jednak jedną z najważniejszych zasad Mycrofta od zawsze było to by, gdy inni zachowywali się tak jak przewidział, on postępował zgodnie z planem, ponieważ w trakcie układania go, był na nim całkowicie skupiony i emocje nie zaciemniały jego wyroków.
Nie myśląc więc o tym już ani chwili dłużej, podszedł do blondyna i czule go pocałował. Po raz pierwszy pozwolił, by o ich związku dowiedział się ktoś poza jego najbliższymi współpracownikami i oczywiście Sherlockiem, jednak były wojskowy nie wahał się ani przez moment nim odwzajemnił pieszczotę. Oderwali się do siebie dopiero na dźwięk parasolki Mycrofta uderzającej o podłogę. Mężczyzna nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że ją wypuścił, lecz bliskość ukochanego po tak długim czasie była wręcz obezwładniająca.
– Tęskniłem za tobą – powiedział John pochylając się po parasol.
– Ja za tobą też – odparł polityk rozglądając się. – Gdzie Anthea? – zapytał w końcu zaskoczony.
– Udało mi się ją przekonać, żeby jednak nie przyjeżdżała. Obawiam się, że źle by się czuła siedząc między nami wpatrzona w ekran telefonu.
Mycroft wyobraził to sobie i nie potrafił powstrzymać uśmiechu.
– Świetna decyzja, mój drogi – pochwalił go ponownie całując w nagrodę.
Po chwili czekania na bagaż mężczyźni mogli udać się do auta. Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami obaj pojechali do domu polityka, gdzie John ugotował kolację.
Starszy z braci Holmes wziął szybki prysznic, a w tym czasie John rozłożył zastawę i zaczęli wspólny posiłek.
Mimo iż rozmowa była swobodna, a ich stopy przyjemnie splątane pod stołem, Mycroft był coraz bardziej zdenerwowany.
W końcu, gdy już skończyli jeść, zaproponował, że usiądą w salonie, by dokończyć wino.
John zgodził się bez wahania, pragnął być jak najbliżej ukochanego. Mycroft był równie stęskniony, jednak zdenerwowanie nie pozwoliło mu do końca cieszyć się od tak dawna oczekiwaną bliskością. Odsunął się od zdezorientowanego Watsona i wyszedł do przedpokoju, gdzie w kieszeni marynarki był klucz. Miał zrobić to dopiero jutro przed wyjściem Johna, by dać mu czas do namysłu, jednak nie potrafił już dłużej czekać.
– Chciałbym coś ci dać – zaczął jak na siebie nieśmiało wracając do salonu.
– Kupiłeś mi pamiątkę z podróży? – zapytał lekko rozbawiony nagłą nieśmiałością partnera lekarz.
– Nie do końca – odparł pokazując trzymany przedmiot – Chcę byś się tutaj wprowadził.
Obserwowanie jak jego twarz zmienia się ze zdziwienia w prawdziwe szczęście sprawiało Mycroftowi prawdziwą radość, a to jak Watson przez cały czas patrzył na niego z miłością upewniło go, że podjął odpowiednią decyzję.
– I chcesz mi wmówić, że ten jeden mały kluczyk spowoduje, że wyłączę wszystkie zabezpieczenia i dostanę się tutaj? – zapytał w końcu.Takiego pytania Mycroft się nie spodziewał. Było ono na tyle zaskakujące, że przez chwilę nie potrafił znaleźć właściwej odpowiedzi.
– Do reszty potrzebuję twojej obecności, a to by wykluczało niespodziankę – odpowiedział.– I nie mógłbyś się już rozmyślić – dodał Watson.
– Nie zamierzam, mój drogi.
– Ciesze się, bo ja nie zamierzam pozwolić ci się wyrzucić.
– Czyli to oznacza zgodę? – dociekał polityk.
– Oczywiście – odpowiedział John i pocałował go czule. – Powinniśmy sprawdzić czy będzie nam wygodnie w łóżku – dodał ciągnąc partnera w stronę sypialni.
Teraz już całkiem spokojny Mycroft pozwolił się prowadzić po korytarzu. Teraz już nic nie zagłuszało jego potrzeby bycia jak najbliżej mężczyzny, którego kocha. Jeszcze idąc do ich wspólnej sypialni pozbawił go swetra zrzucając go na ziemię i z hukiem zatrzasnął drzwi.
CZYTASZ
Sherlockowe miniaturki
FanficSherlockowe one-shoty mojego autorstwa. Różne tematy i paringi. Okładka jest straszna, wiem