Przyznam się, że z jednej strony poniższy tekst mi się podoba i go lubię, ale z drugiej boję się troszeczkę co możecie sobie o mnie pomyśleć po przeczytaniu go. Pamiętajcie, żeby ten, tak samo jak wszystkie inne moje twory traktować z odpowiednim dystansem, co najmniej takim by rzucane w moim kierunku kamienie nie mogły do mnie dolecieć.
Dziękuję alivepolishfan za sprawdzenie i po raz kolejny przepraszam, że przerwałam oglądanie Doctora Who.
Mycroft w końcu wrócił do hotelu po wielogodzinnych negocjacjach w sprawie prób jądrowych w Korei, które jak na razie zbyt wiele nie zmieniły. Świat dalej jest zaniepokojony a Kim Dzong Un ma to gdzieś.
Miał wielką ochotę zrzucić z siebie garnitur, po prostu walnąć się na łóżko, i spać nawet przez kolejne trzy godziny, jednak wiedział, że to szaleństwo i nawet on nie może ignorować obowiązków. Musi powiedzieć premier o przebiegu spotkania.
Polityk sięgnął po telefon i zamarł. Miał 7 nieodebranych połączeń od Sherlocka. Sam fakt, że Sherlock Holmes dzwonił był niepokojący, a jak pomnożyć to razy 7 to tragedia gotowa.
Tylko dlaczego nikt mu nie powiedział, że jego młodszy brat najwyraźniej jest w ogromnym niebezpieczeństwie?
Bez dalszej zwłoki polityk zadzwonił do bruneta. Ten odebrał niemal od razu, musiał trzymać telefon w dłoni.
– Co się...
– Mycroft, potrzebuję Cię, jestem przerażony i nikt nie może mi pomóc – przerwał mu detektyw.
Starszy z braci poczuł jak pot spływa mu po plecach. Sherlock prosi o pomoc i to jego. Musiało się stać coś naprawdę strasznego.Czy on nie mógłby się po prostu rzucić z dachu? Tak, by było łatwiej dla wszystkich, a teraz mamusia się dowie, że Mycroft nie odebrał tych wcześniejszych 7 telefonów i żegnaj polityko, żegnajcie przyjemności. Ona już mu pokaże co się dzieje jak nie pilnuje młodszego braciszka... Stop! Jest dorosłym facetem, który ma wpływ na losy świata, a boi się własnej matki. Gdyby ktoś się o tym dowiedział, byłby skończony jako polityk.
Z jego małego ataku paniki wyrwał go głos brata, który cały czas coś mówił.
– ... Wszystkiego, rozumiesz? Zrobiłem mu nawet podstawowe testy psychologiczne, ale nic podejrzanego nie znalazłem. I co teraz?
Mycroft nawet gdyby chciał, nie mógłby odpowiedzieć bratu, ponieważ zanim chociażby zdążył nabrać powietrza, ten kontynuował:– Czemu w ogóle ty jeszcze nic z tym nie zrobiłeś? Przecież to zagraża losom wolnego świata! Może nie dosłownie, bo w końcu nie zamierza wysadzić naszego prezydenta w powietrze, ale zagraża mi, a przez to tobie, co w konsekwencji doprowadza nas do tego iż mój problem jest problemem globalnym, a już na pewno narodowym...
– Wielka Brytania nie ma prezydenta – powiedział Mycroft, niemal przekrzykując samozwańczego detektywa. Mógł nie wiedzieć w co jego głupiutki młodszy braciszek wplątał się tym razem, ale o Jej Wysokości nie pozwoli zapominać nawet jemu. Nieważne w jakiej znajduje się aktualnie sytuacji.
– Prezydent, król, żadna różnica, gdy stoję w obliczu takiego niebezpieczeństwa.
– Jakiego niebezpieczeństwa? O co chodzi?
– O to chodzi, że nie wiem! – Młodszy mężczyzna krzyknął tak głośno, że polityk zachował słuch jedynie dzięki swojemu niezwykłemu refleksowi, który umożliwił mu odsunięcie telefonu na bezpieczną odległość. – Zrobiłem mu kilkanaście podstawowych badań, sprawdziłem wyciągi bankowe, a nawet test ciążowy, tylko one nic nie dały! Dalej nic nie wiem i to mnie zabija!
Czyli chodzi o jakieś odbiegające od normy zachowanie doktora Watsona. W końcu żaden inny mężczyzna nie pozwoliłby Sherlockowi zrobić sobie testu ciążowego.
Mycroft omal nie upadł, gdy zalała go fala ulgi. Usiadł w fotelu i przez kilka minut, ignorując paplaninę brata, zastanawiał się co takiego wyczynia poczciwy doktor, gdy nie ma go w Londynie. W przypływie dobrego humoru pomyślał nawet, że być może John zmusił detektywa by ten oficjalnie przedstawił go rodzicom jako swojego partnera. Chociaż wtedy Sherlock nie dzwoniłby do niego. Jego brat doskonale zdaje sobie sprawę, że jego zainteresowanie związkami jest jeszcze mniejsze, niż teoriami na temat tęczowych jednorożców, więc w żaden sposób nie będzie mógł mu pomóc.
Mycroft zastanawiał się nad tym jeszcze chwilę, a gdy już zdecydował, że mógłby przekonać kilka ważnych osób, by powołały jakąś komórkę badawczą, która miałaby na celu owe jednorożce stworzyć, wrócił do słuchania brata.
– ... a potem trzasnął drzwiami i wyszedł. Co mam teraz zrobić?
Brunet zamilkł i po chwili wydawało się jasne, że czeka na odpowiedź. Normalnie Mycroft bez problemu w sekundę przypomniałby sobie co przez ostatnie 10 minut mówił jego brat, jednak dziś był na to zbyt zmęczony.
– Ale na czym dokładnie polega twój problem, Sherlock? – zapytał.– Jaki ty jesteś powolny, starzejesz się w zawrotnym tempie! Jeszcze kilka miesięcy, a stanie się najgorsza rzecz, jaką możesz sobie wyobrazić. Nie będziesz w stanie wybrać smaku ciasta...
– Sherlock – przerwał mu poirytowany Mycroft i nawet nie musiał widzieć brata, by wiedzieć, że ten przewrócił oczami, a być może nawet teatralnie rzucił się na kanapę.
– John mi się oświadczył i nie wiem czy się zgodzić, czy wysłać go na obserwację do psychiatry.
Polityk uderzył się dłonią w czoło z taką siłą, że przez chwilę nie mógł normalnie myśleć, jednak nawet wtedy wiedział, że jutro czeka go gorszy ból głowy, niż wtedy, gdy złamał nogę i przez tydzień mamusia się nim "opiekowała".– Oczywiście, jego propozycja może wydawać ci się trochę szalona, jednak jestem pewien, że on to bardzo dobrze przemyślał. Mogę powiedzieć tylko, że trafił swój na swego. I w ramach prezentu mogę wam dać idealny weselny tort – dodał po namyśle.
Sherlock jedynie mruknął coś o diecie i się rozłączył.
CZYTASZ
Sherlockowe miniaturki
FanficSherlockowe one-shoty mojego autorstwa. Różne tematy i paringi. Okładka jest straszna, wiem