Temat wałkowany już chyba przez wszystkich, ale mimo to postanowiłam i ja się z nim zmierzyć. Oto co wyszło
Tekst sprawdziła Rogasiu, za co bardzo dziękuję.
Drogi czytelniku zdradzę ci pewien sekret. Naprawdę będzie to coś czego nie słyszałeś wcześniej, prawdopodobnie bardzo szybko zostanie usunięte ze wszystkich zakątków internetu, a ja zostanę zesłany do malutkiej wioski pod biegunem, jednak muszę podzielić się z tobą wydarzeniami z zeszłego tygodnia.
Wbrew powszechnej opinii Mycroft nie rozstaje się ze swoim parasolem nie dlatego, że ma w nim ukrytą broń, lecz po to by mieć pewność, że nie zmoknie i się nie przeziębi. Rzecz jasna, w jego parasolce znajduje się miecz i pistolet, jednak one zostały dodane tam znacznie później.
Parasol nie jest jego jedyną obroną przed chorobą; mój Holmes dba o odpowiednią dietę i ćwiczy by wzmocnić odporność.
Wszystkie te sposoby jednak jakoś zawiodły i Mycroft jednak zachorował. Nie pamiętam by kiedykolwiek wcześniej był przeziębiony, więc nie byłem przygotowany na to, co mogło się stać.
Jako lekarz już kilka dni wcześniej zauważyłem pierwsze objawy choroby u ukochanego i dałem mu leki. Niestety one nie zadziałały i w środowy poranek zostałem obudzony ze snu przez głośny kaszel partnera.
Gdy tylko przestał zbadałem go. Wydawało mi się, że nie jest to nic poważnego, jednak zasugerowałem mu kilka dni wolnego.
Ku mojemu zaskoczeniu zgodził się bez żadnych narzekań i tłumaczeń, że ma spotkanie nie do odwołania. Po krótkiej rozmowie ze swoją asystentką zażył podane mu przeze mnie lekarstwa i położył się spać.
W tym czasie ja odwiozłem Rosie do przedszkola, a po powrocie postanowiłem, że lepiej będzie gdy zostanę w domu i zabrałem się za sprzątanie.
Niestety mój Holmes nie różnił się w tej kwestii od brata i nawet nie pomyślał o tym by mi w tym pomóc. Zawsze zastanawiało mnie czy którykolwiek z nich kiedyś sam sobie posprzątał.I tak przez kilka godzin sprzątałem od czasu do czasu zaglądając do śpiącego polityka. Byłem coraz bardziej zaniepokojony, ponieważ jego gorączka rosła w zastraszająco szybkim tempie.
Przygotowałam obiad i już zabrałem się za składanie prania, gdy Mycroft się obudził.
– Jak się czujesz kochanie? – zapytałem gdy tylko usiadł.
– W porządku – odpowiedział.
Jednak chrypa w jego głosie wcale nie dodawała wiarygodności jego słowom.
– Tak, jasne – odparłem sceptycznie.– Nie wierzysz mi?
– Masz gorączkę i nawet nie możesz mówić, to chyba jasne, że nie wierzę, iż jest w porządku.
Moje słowa nie spodobały się politykowi. Stwierdził, że mu nie ufam, a następnie przez długi czas tłumaczył mi, jak ważne jest zaufanie w związku. W końcu odwrócił się w drugą stronę oddzielając się ode mnie i świata kołdrą. Próbowałem z nim porozmawiać, ale ignorował wszystkie moje próby.
Było to niezwykle dziecinne zachowanie jak na dorosłego mężczyznę, jednak postanowiłem to zignorować, ponieważ był chory.
Więc nie mówiąc już nic więcej wyszedłem z pokoju i po cichu liczyłem, że niedługo mu przejdzie.
Kiedy jakiś czas później wróciłem do sypialni z lekami i pojednawczą herbatą mój luby, wciąż szczelnie owinięty kołdrą opierał się o wezgłowie łóżka, pracując nad otwartym na kolanach laptopie. Podejrzewam, że nie szło mu to najlepiej, ponieważ oprócz zwyczajowego czytania i klikania dość, często narzekał na głupotę swoich współpracowników. W pewnej chwili omal nie rozbił laptopa zatrzaskując go ze złością.– Czemu ludzie nie mogą po prostu myśleć? – zapytał mnie, gdy tylko zauważył, że nie zamierzam wyjść.
Odłożyłem więc składaną właśnie koszulkę i spojrzałem na niego zastanawiając się co powinienem odpowiedzieć.
– Nie ma mnie przy nich, prowadząc ich za rękę zaledwie parę godzin, a oni już się gubią. Co to za kraj, który nie potrafi istnieć bez stałej opieki jednej osoby? – dodał gdy napił się herbaty.
– Odniosłem wrażenie, że dzielisz się zadaniami z co prawda niewielką, ale jednak grupą ludzi.– Tak, jednak oni są równie głupi co reszta.
Słyszałem takie słowa dość często, jednak zawsze od drugiego z braci. Mycroft był znacznie bardziej opanowany i nawet jeżeli tak myślał skutecznie to ukrywał.
– Od tej atakującej mnie z każdej strony głupoty boli mnie głową – orzekł.
Co prawda byłem dość pewien, że to wina przeziębienia lub wpatrywania się w laptopa, a nie czytanych raportów, jednak zdecydowałem się zachować to dla siebie.
– Może w takim razie powinieneś zająć się czymś mniej irytującym – zasugerowałem.
Mycroft zgodził się i poprosił bym przyniósł mu jakąś interesującą książkę z biblioteki.
Znalezienie odpowiedniej lektury dla brytyjskiego rządu nie było proste. Okazało się, że inteligentni ludzie jednak się nudzą i to znacznie częściej niż zwykli śmiertelnicy, a obaj bracia Holmes są tego najlepszym przykładem.
Gdy przyniosłem do naszej sypialni już chyba pół biblioteki i naprawdę obawiałem się, że w domu nie będzie nic wartego uwagi mojego pacjenta wróciła Rosie. Zostawiłem więc partnera na rzecz nakarmienia córki, szczerze obawiając się uszkodzenia ścian sypialni, jednak nic takiego się nie wydarzyło.
Bardzo słabo wyglądający Holmes zszedł na dół, by towarzyszyć nam w czasie obiadu. Co prawda z trudem przełknął kilka łyżek mojej odżywczej zupy, jednak cały czas rozmawiał z Rosie.
– Pobawisz się ze mną kucykami, wujku? – zapytała dziewczynka kończąc swój posiłek. Ku mojej radości uwielbiała spędzać czas z Mycroftem, lecz ten zazwyczaj miał dla niej mało czasu przez obowiązki związane z pracą.
– Wujek jest chory, nie może się męczyć – odpowiedziałem za niego.
– Może w takim razie obejrzymy chociaż bajkę? – zapytała z nadzieją.
Mycroft zawsze chciał dać jej wszystko, więc nawet chory nie potrafił jej odmówić.
Tak właśnie skończył na wpół leżąc na jednym z nieprzyzwoicie wygodnych foteli w salonie oglądając My Little Pony z Rosie, która z entuzjazmem tłumaczyła mu różnice między kucykami.
Ku mojemu zaskoczeniu nie zaczął po chwili marudzić. Wręcz przeciwnie, z przyjemnością obejrzał z małą cały film, a potem kilka odcinków serialu.
Jak się później okazało, oglądanie tych kucyków było jedyną akceptowalną rozrywką mojego ukochanego przez cały okres choroby.
John właśnie miał zapisać swój tekst gdy w drzwiach stanął całkiem już zdrowy Mycroft Holmes.
– Nawet nie próbuj tego gdziekolwiek zmieścić – powiedział wchodząc do pokoju.
– Dlaczego? – zapytał zaciekawiony lekarz.
– Nie chcę zostać wdowcem jeszcze przed ślubem – odparł Holmes sięgając po komputer, który jego partner heroicznie zasłonił swoim ciałem. – I osierocić Rosie – dodał gdy udało mu się odebrać laptopa.
– Czy... Właśnie powiedziałeś, że chcesz bym został twoim mężem? – dopytywał się zaskoczony blondyn. Już nie zależało mu ani na laptopie, ani pisanym tekście.
– Moje oświadczyny nie do końca miały tak wyglądać, lecz tak. Widziałeś mnie w moim najgorszym stanie i wciąż tu jesteś.– A to nie tak, że z dzieckiem w domu możesz udawać, że nowo zakupiona kolekcja My Little Ponny nie jest twoja? – zapytał rozbawiony.
– Rosie nie jest już taka mała, ale po ślubie możemy rozważyć powiększenie rodziny.
John nie wiedział czy Mycroft naprawdę chce więcej dzieci czy jest to jedynie niezbyt sprytna zmiana tematu, lecz gdy jego mąż podał mu pierścień, przestało go to interesować.
– Naprawdę chciałeś mi się oświadczyć – odparł zaskoczony.
– Tak, więc jaka jest twoja odpowiedź? – zapytał nagle niepewny czy dobrze odczytał znaki Watsona. Co prawda jego choroba ostatecznie udowodniła, iż John go kocha, nawet z jego wadami, jednak nie był pewien czy to nie zbyt wcześnie.
Jednak uczucie z jakim Watson zaczął go całować było jednoznaczną odpowiedzią.
– Jestem pewien, że nam się nie uda, jednak już teraz możemy zacząć starać się o rodzeństwo dla Rosie – powiedział blondyn kierując narzeczonego w stronę schodów.
– To niemożliwe – odparł Mycroft, jednak wciąż pozwolił prowadzić się na górę.
– Ale za to przyjemne.
I z tym argumentem polityk nie mógł się nie zgodzić, więc gdy tylko znaleźli się w sypialni z zapałem zabrali się do pracy
CZYTASZ
Sherlockowe miniaturki
FanfictionSherlockowe one-shoty mojego autorstwa. Różne tematy i paringi. Okładka jest straszna, wiem