Rozdział 2.

1.8K 139 34
                                    

Merlin czuł się już dużo gorzej, niż kilka dni temu.

Coraz trudniej mu było oddychać, mięśnie bolały jeszcze bardziej, a w głowie się kręciło. Jednak Artur dalej nic nie zauważył.

Dał mu tyle pracy, że ledwo się wyrabiał, chociaż bardzo się starał i dzielnie wszystko znosił.

Gaius, który ciągle mu się z niepokojem przyglądał, już nie wierzył w jego zapewnienia , że to tylko zwykłe przeziębienie, które się przeciąga i że niedługo mu przejdzie. 

Na początku Merlin nawet sam w to wierzył, ale zaczęło go pomału przerażać, że nic mu się nie polepsza, a lekarstwa Gaiusa, który go nimi faszerował, nic nie pomagają. Było coraz gorzej!

Był coraz słabszy i nie miał już siły nosić zbroi Artura, ani całego tego żelastwa i ganiać za nim  tam i z powrotem. Nie nadążał za księciem i ciągle się męczył.

Artur złościł się na niego i kład to na krab lenistwa. Jednak wciąż go poganiał i ani myślał mu przepuścić.

Gaius chciał się wstawić za Merlinem, ale odradził mu to, że nie trzeba, że wszystko jest dobrze i że daje radę.

Nie chciał, żeby to robił, bo wiedział, że to nic nie da, a Artur, zapatrzony w siebie i tak nic sobie z tego nie zrobi i dalej będzie uważał, że zachowuje się jak przysłowiowa księżniczka, by tylko wymigać się od obowiązków.

Znał go i wiedział jaki jest!

Wciąż powtarzał jak mantrę, że jest leniwy i nieokrzesany, więc wolał sobie tego oszczędzić.

Codziennie sobie powtarzał, że położy się wcześniej spać, więc starał się szybciej wszystko zrobić, ale Artur ani myślał dawać mu odpocząć. Zawsze wymyślił mu dodatkową pracę. W takiej chwili przemykało mu przez głowę, że książę lubi być chyba dla niego złośliwy.

Pewnie, że były dni, kiedy miał serdecznie dość Artura i tych jego humorów, że się sobie dziwił, że z nim jeszcze wytrzymuje ale wiedział, że to jego przeznaczenie, więc znosił to dalej dzielnie. 

Traktował go jak swojego przyjaciela i przykro mu było, że Artur nie uważa tak samo. Chociaż...  Zdawało mu się, że były dni, gdy książę tak myślał i Merlin się cieszył z tego, ale zaraz został znów sprowadzony na ziemię przez Artura, że relacja sługa-pan obowiązuje między nimi i dawał mu odczuć, że to się raczej nie zmieni.

Artur właśnie wykonywał poranne ćwiczenia z rycerzami, a Merlin obok ostrzył miecze, co chwila kaszląc w rękaw bluzy, aż płuca zaczęły go boleć. Wiedział, że dłużej tego nie wytrzyma, więc usiadł sobie pod murem, w cieniu i uznał, że chwilę odpocznie zanim książę skończy.

 Oparł się plecami o chłodny mur i przymknął oczy.

Ale to nie uszło uwadze Arturowi, który podszedł szybkim krokiem do niego i wylał mu kubek zimnej wody na głowę! 

Merlin zaskoczony szybko otworzył oczy i poderwał się resztką sił. 

Spojrzał na księcia.

-Widzę Merlinie, że się nudzimy? -powiedział.

-To nie tak... -próbował tłumaczyć się chłopak.

Artur patrzył na niego dłuższą chwilę i spytał:

-Nie? No ja widzę co innego! Ale jeśli się zbytnio nudzisz, to trzeba było mówić, zaraz ci znajdziemy zajęcie. 

-Mam wystarczająco dużo zajęć z którymi się ledwo wyrabiam! -powiedział Merlin z pretensją w głosie i rozmasował bark.

Przygody Merlina. Choroba Merlina.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz