Rozdział 4.

1.5K 122 26
                                    

Minęły dwa dni a Merlin wciąż nie odzyskał przytomności.

Artur nie mógł znaleźć sobie miejsca i miał straszne wyrzuty sumienia, chociaż nikomu się do tego nie przyznał.

Został mu przydzielony inny sługa, choć nie chciał nikogo innego i próbował protestować, ale jego ojciec nawet nie chciał o tym słyszeć.

Ciężko było mu się przyzwyczaić, że inny sługa krząta się po jego komnacie i z trudem to znosił.

Oczywiście nie miał się do czego przyczepić, bo George był punktualny, dokładny, wszystko na czas było przygotowane i we wszystkim go słuchał.

Poza tym nie spędzał czasu w karczmie.

Ale wcale go to nie cieszyło.

Wolałby liche śniadania i nie na czas posprzątaną komnatę, byleby Merlin wyzdrowiał i wrócił.

Brakowało mu go...

Chociaż był nieokrzesany, prawie zawsze się spóźniał i dogryzał mu, mając często swoje zdanie, ale stał zawsze wiernie przy jego boku.

Artur traktował go jak swojego przyjaciela.

BYŁ jego przyjacielem.

Ale czy kiedykolwiek mu o tym powiedział?

Czy trzeba było choroby Merlina, żeby to dostrzegł i zrozumiał?

Następnego dnia miał się odbyć turniej na miecze, do którego przygotowywał się od dawna, ale  książę po raz pierwszy, nie miał najmniejszej ochoty brać w nim udziału.

Jednak nie chciał robić przykrości swemu ojcu, który liczył na to, że jego syn wykaże się w walce.

Poza tym co miał powiedzieć królowi, że dlaczego rezygnuje? Takie argumenty nawet by nie trafiły do Uthera.

Wiedział doskonale jakie miał zdanie o sługach i nie chciał po raz kolejny o tym słuchać.

Czy było coś w tym złego, że martwił się o Merlina?
Dlaczego jego ojciec nie mógł tego zrozumieć?

-Panie -zwrócił się do niego jego nowy sługa, George.

Artur obrócił się w jego stronę i spojrzał na niego.

W niczym nie przypominał Merlina.

To prawda był idealnym sługą, ale chyba zbyt idealnym jak dla niego.

Może przyzwyczaił się za bardzo do Merlina?

Nigdy by nie pomyślał, że będzie brakować mu jego niezdarności i spóźnień.

-Panie? -powtórzył George.

-Tak? -powiedział niechętnie Artur.

-Czy czegoś jeszcze potrzebujesz?

-Nie. To wszystko. Możesz iść -odprawił go książę.

Przyjął z ulgą opuszczenie komnaty przez niego, bo zaczynał już dusić się w jego towarzystwie.

Musiał przyznać, że czasem w złości miał ochotę zamienić Merlina na innego sługę, gdy się nie przykładał do swoich obowiązków należycie, ale teraz cieszył się, że tego nigdy nie zrobił.

Bądź co bądź wolał spóźnialskiego i mającego wiecznie swoje zdanie Merlina,  niż do obrzydzenia idealnego Georga.

Usiadł ciężko na krześle i zapatrzył się w okno.

"Co może zrobić, żeby pomóc Merlinowi? Musi coś być?" -myślał książę.

Nagle ktoś zapukał cicho do drzwi.
Artur zawołał, że można wejść nie pytając się kto to.

Przygody Merlina. Choroba Merlina.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz