Rozdział 5.

1.3K 116 16
                                    

Wieczorem Artur siedział w swojej komnacie przy stole i mieszał łyżką w talerzu z kolacją, jednak jakoś nie miał ochoty jeść.

Myślał o tym co może zrobić, żeby Merlin wyzdrowiał.

Tak zaprzątnęło mu to głowę, że łapał się dosłownie wszystkiego.

Musiał przyznać, że Merlin zawsze starał się mu pomóc, nie raz narażał dla niego swoje życie.

Czasem dziwiło go to, jak Merlin, niby takie niepozorne chuchro ma w sobie więcej odwagi, siły i determinacji by walczyć dla Artura i dla Camelotu niż cały oddział wojska razem wzięte.

Dziwne, że dopiero teraz to zauważył?
Do tej pory zawsze się z niego wyśmiewał, chociaż w głębi serca uważał go za dzielnego sługę, jakiego przyszło mu mieć.

Musi się mu teraz odwdzięczyć za nie raz uratowaną skórę.

Do tego George zaczynał doprowadzać go do szału, a to był kolejny powód by pomóc  Merlinowi w szybkim  wyzdrowieniu.

Zaczynało do niego docierać, że nawet Gaius jest bezradny by wyleczyć swojego podopiecznego.

Nie wiedział czy on może się do tego przyczynić, ale nie zamierzał stać z boku i się spokojnie przyglądać.

To napewno nie było w jego naturze.
Zresztą kto znał Artura doskonale o tym wiedział.

Poza tym przyjaciołom zawsze gotowy był pomóc, a do takich zaliczał również Merlina.

To prawda, martwił się o niego,  chociaż zdziwiła go ta troska.
Dziwnie się z tym czuł.

Może to, że tam leży nieprzytomny i niewiadomo co z nim będzie, obudziło w nim to uczucie?

Pamiętał także jak Merlin poświęcił się dla niego wypijając kielich z trucizną.

Chociaż wiedział doskonale, że pijąc płyn z kielicha może  umrzeć, to nie zawahał się tego uczynić.

A przecież nie musiał tego robić, nie miał takiego obowiązku, tym bardziej, że były to początki, gdy został jego sługą, a Artur za nim wtedy nie przepadał.

Mógł przecież spokojnie się temu przyglądać i pozbyć zadufanego księcia, ale tego nie zrobił. Wziął to na siebie. Uratował go.

Chociaż książę był dla niego złośliwy i nazywał idiotą i tchórzem.

A przecież Merlin tchórzem nie był, bo zawsze stał wiernie u jego boku, co by się nie działo. 

Nagle jeszcze raz pożałował tych wszystkich słów, które nie raz w gniewie wypowiedział.

Wcale tak nie myślał.

Już czas, żeby on odwdzięczył się i pomógł go uratować.

Rozejrzał się po komnacie.

Poczuł obezwładniającą pustkę, tak silną, że prawie nie mógł oddychać.

Co się z nim dzieje?!

Podniósł się z krzesła i podszedł szybkim krokiem do okna.

" Chyba musi się przewietrzyć!" -pomyślał i zamknął oczy, jakby to miało sprawić, że to o czym myślał, wyparuje z jego głowy.

Chyba raczej to niemożliwe.

Gdy Artur bił się z myślami, jak uratować Merlina, Gaius postanowił zrobić coś na co nigdy się nie zdecydował.

Uznał, że to jedyny sposób na ocalenie Merlina.

Długo nad tym myślał, ale gdy nic nie pomagało, żeby chłopak  wydobrzał, złapał się, miał nadzieję, ostatniej deski ratunku.

Przygody Merlina. Choroba Merlina.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz