Rozdział 13.

882 86 11
                                    

Artur pomógł Merlinowi usiąść pod pniem drzewa przed chatą czarownika, chociaż w niczym nie przypomniała, żeby mieszkać miał w niej potężny mag.

Była pozbijana z desek, a przed chatą stało mnóstwo glinianych dzbanów i garnków, jakby ten ktoś prowadził handel nimi.

Naokoło otaczał go las i nie było w tym nic nadzwyczajnego.
Ot, zwykła chatka w środku tak samo zwykłego lasu.

Na pewno nikt by nie zgadł, że mieszka w niej czarownik.

Artur rozglądnął się, ale w pobliżu nie było żywego ducha.

Podszedł do drzwi i zastukał.

Odpowiedziała mu cisza.

Spróbował znowu i... nic.

- Jest tu kto? -zawołał.

Znów cisza.

Spojrzał na Merlina i z niepewną miną otworzył drzwi chaty.

Te otworzyły się z cichym skrzypnięciem, ale w środku również nikogo nie było.

Rozglądnął się powoli po skromnym wnętrzu, w którym panował półmrok.

Stół, krzesła, niewielka komoda, a w kącie łóżko i regał z dużą ilością butelek i małych buteleczek z różnokolorową cieczą.

Jeszcze raz omiótł spojrzeniem pomieszczenie i obrócił się w stronę Merlina.

- Nikogo tu nie ma. I co teraz? - rozłożył bezradnie ręce i zaczął iść w jego kierunku.

A gdy był już przy nim, ukląkł obok i spojrzał na niego.

- Mam tylko nadzieję, że na darmo tu nie przyszliśmy -przygryzł dolną wargę i dodał -
Jak się czujesz?

Merlin również spojrzał w jego stronę zmęczonym wzrokiem.

Choroba coraz bardziej dawała we znaki, a on bezradnie mógł tylko czekać na to co się wydarzy.

Ból w płucach się nasilił, ale wyszeptał:

- Dam radę... Nie musisz co chwila pytać co ze mną.

Artur wbił wzrok przed siebie.

- Nie pytam się co chwila... Po prostu chciałbym wiedzieć i tyle.

- Nie? Zadałeś to pytanie pięć minut temu. A w ciągu godziny chyba z szesnaście razy. Muszę przyznać, że trochę zadziwia mnie ta twoja troska, nigdy się tak o mnie nie martwiłeś...

- To dlatego -przerwał mu -że czas ucieka i z tobą jest coraz gorzej, a na dodatek tego czarownika nigdzie nie widać - na te słowa znowu rozglądnął się wokół.

Merlin wiedział, że ta troska wypływa nie tylko ze strachu.
Że w głębi serca zależy Arturowi i naprawdę szczerze przejmuje się jego stanem.

"Czego tak ciężko mi się przyznać, że tak cholernie się boję. Boję, że czarownik się może nie pojawić i co wtedy?
Straci przyjaciela? Nie dopuści do tego!" -pomyślał książę.

- Musisz wytrzymać, Merlinie -powiedział, patrząc na niego i poklepał go pocieszająco po ramieniu - Znajdę tego czarownika, choćbym miał go wykopać z pod ziemi! 

- Szukałeś mnie? -usłyszał nagle i szybko się obrócił.

W drzwiach chaty stał starzec.

Artur mógłby przysiąc, że w środku nikogo nie było!

To nieduże pomieszczenie, więc ciężko było by się tam ukryć.

No, ale to czarownik, ma jakieś tam sposoby na to, żeby się nagle i niespodziewanie pojawić nie wiadomo skąd.

Przygody Merlina. Choroba Merlina.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz