– Wiedziałam, że przyjdziesz – powiedziała, odwracając się do mnie.– Wiedziałaś czy może miałaś nadzieję? – zażartowałem. W pierwszej chwili ściągnęła wysoko brwi do góry, a po chwili przewróciła oczami. Często powtarzała ten gest.
– Wiedziałam.
– Aż taki jestem przewidywalny? – zapytałem, opadając na miejsce obok.
– Najwyraźniej tak, Luke – powiedziała.
– Muszę chyba nad tym popracować – stwierdziłem.
– Zdecydowanie. Łatwo cię przejrzeć – zaśmiałem się.
– Nie to co ciebie – oparłem się na rękach i wychyliłem głowę do tyłu. Siedzieliśmy na wprost nagrzanego słońca. Na szczęście rampa nie była gorąca, więc mogliśmy spokojnie odpoczywać.
Nieodłączną częścią spotkań z Noreen tutaj jest przyjemna cisza, która następuje między nami. Nie była niekomfortowa. Lubiłem słuchać naszych oddechów. Polubiłem wsłuchiwać się w pieśń ptaków. Nie żałowałem żadnej chwili spędzonej na rampie.
– Dlaczego tutaj przychodzisz? – wypaliłem. Podniosła się z metalowej powierzchni i wyprostowała. Założyła kosmyk za ucho, uśmiechając się nieśmiało.
– To miejsce jest świetne – skwitowała z uśmiechem na twarzy. Jej oczy zabłyszczały
– Trudno się nie zgodzić – potwierdziłem. – Ciekawi mnie, co cię takiego w nim fascynuje. Powiesz?
– Pewnie to samo, co ciebie – odparła, wzruszając ramionami.
– Nie sądzę.
– Dlaczego podoba ci się to miejsce? – spytała. Przygryzłem wargę, zastanawiając się nad odpowiedzią.
– Trudno mi myśleć, rozpraszasz mnie – powiedziałem zgodnie z prawdą, ale zaśmiałem się na końcu, gdy zobaczyłem zmieszanie na jej twarzy. Odpowiedziała mi tym samym, ale brunetka bardziej nerwowo. – Przychodzę tutaj, bo spotykanie się z tobą sprawia mi radość – odwróciłem wzrok od wiercących we mnie ciemnych oczu. Zatrzymałem się na swoich splecionych dłoniach.
– A tak na poważnie? – zapytała cicho.
– Mówię śmiertelnie poważnie, Noreen – uśmiechnąłem się do niej lekko.
– Nora – poprawiła mnie, marszcząc nos.
– Wolę Noreen – stwierdziłem.
– Jeszcze raz tak do mnie powiesz, a będziesz trupem – zaśmiałem się na słowa dziewczyny.
– Nie miałabyś serca mnie zabić.
– Chcesz się przekonać?
– Pewnie, Noreen – przeciągnąłem.
– Goń się – rzuciła. – Zrobiłam dzisiaj naleśniki i pomyślałam... – zacięła się i zaczęła naciągać długi rękaw bordowej bluzki. – Wiesz, ty wczoraj poczęstowałeś mnie...
– Chętnie spróbuję – przerwałem jej, bo nie chciałem, żeby się dalej męczyła. – Nie jąkaj się tak, rozmawiasz tylko ze mną – dodałem spokojnie.
Podrapała się nerwowo po czole. Otworzyła plastikowe pudełko i przysunęła w moją stronę.
– Po prawej są z marmoladą – skrzywiłem się.
– Nie cierpię konfitur – posłałem ciemnookiej przepraszające spojrzenie.
– Daj mi skończyć. Po lewej są z czekoladą.
Nie zastanawiając się chwyciłem naleśnika i ugryzłem. Wybuchnęła śmiechem z mojej reakcji.
– Przepraszam – powiedziałem, kiedy zdałem sobie sprawę ze swojego zachowania. Musiało to wyglądać dziwnie.
– Nie ma sprawy – wybełkotała, jedząc.
kapsel: bez ciebie to nie to samo
stwierdziłam, że nie będę w każdym rozdziale pisać jak daje jej ten kapsel, każdy wie, że to zrobił. czasem będę to opisać, bo mam kilka pomysłów.
dedykacje dodam jak będę na komputerze
marta
YOU ARE READING
bottle cap // luke hemmings
Fanfiction❝Przynajmniej mogłem spokojnie spać z myślą, że zostawiłem coś po sobie.❞ gdzie Luke ubiega się o uśmiech zwykłej dziewczyny. {przyjemnie i lekko pisane} ©2017 sierpień, alta67 cover by reuses