《 26 》

148 24 2
                                    


Schyliłem się po czarne spodenki. Dziewczyna śmiała się pod nosem, ponieważ usilnie starałem się utrzymać równowagę, gdy stałem na jednej nodze. Im bardziej chciałem trwać bezruchu, nie udawało mi się to.

– Przez ciebie zaraz się wywrócę – wymruczałem.

Po chwili odziany, wziąłem telefon i wystukałem krótką wiadomość do Michaela. Mogłem tego nie robić, ponieważ sam nie powiadomił mnie, że gdzieś idzie, ale nie jestem takim bezmyślnym dupkiem jak on. Myślałem w przeciwieństwie do niego. Choć drugą sprawą mogło być po prostu to, że jestem troskliwy. Nieważne czy chodzi o chłopaków lub o moją mamę, odkąd pamiętam to ja zawsze przejmuję się, gdzie oni są i czy w wszystko w porządku. Do dziś pamiętam, jak Calum zniknął na noc, bo ojciec nie pozwolił mu uczęszczać na treningi przygotowujące do kadry. Teraz już nie gra w piłkę nożną, ale tamtejszego dnia był wystarczająco zakochany w tym sporcie, by uciec z domu.

– Może napisz do przyjaciółek, z kimkolwiek jesteś tutaj, że idziesz ze mną, by się niepokoili o ciebie – zaproponowałem, po tym jak sam to zrobiłem. Przyznała mi rację skinięciem głowy.

– Już – odparła, chowając telefon do kieszeni niebieskich spodenek.

– Właściwie to z kim przyszłaś? – spytałem.

– Z przyjaciółkami, dobrze myślałeś.

Wychodziliśmy z plaży. Droga była dosyć przejrzysta, ale wiedzieliśmy, że za kilkanaście metrów dopadnie nas kompletny tłok, który znacznie utrudni nam poruszanie się. Minęliśmy pierwsze stanowisko. W powietrzu unosił się przyjemny, słodki zapach gofrów, które swoją drogą uwielbiałem. W oddali zauważyłem tabliczkę, informującą, że za 150 m znajduje się kawiarnia. Uniosłem palce wskazujący na ścieżkę, a później na znak.

– Masz dobrą orientację w terenie jak na blondynkę – zadrwiła. – Liczyłam, że kiedyś jeszcze jemy razem pączki.

– Nie zabrzmi to dziwnie, jeśli powiem, że ja też? – pokręciła głową. – Nie?

– Nie. Oby dwoje kochamy pączki, to w zupełności normalne. Przyjemniej się je razem, choć nie ukrywam – uniosła lewą brew. – Czasem jest to krępujące, kiedy ty masz ochotę na kolejne trzy, a twój towarzysz zjadł jednego.

– Ze mną nie będziesz miała takich problemów, zapewniam cię. Rozmawiasz z pączkowym potworem.

– Interesujące – przyznała.

Za nim się obejrzałem, staliśmy już przed szklanymi drzwiami. Byłem lekko zszokowany tym, że widać wszystkich znajdujących się gości w lokalu przez obszerne okna. Taki klimat. Po zrobieniu pierwszych kroków po drewnianej podłodze, poczułem zimny powiew powietrza. Wentylacja działa sprawie, co z pewnością jest wielką zaletą wśród upałów. Wiedzą jak zwabić klientów i pewnie również włączają ją z wygody, dla samych siebie. Nikt nie chciałby męczyć się w skwarze, zwłaszcza za ladą w białym fartuszku z logiem kawiarni.

Usiedliśmy przy niewysokiej palemce. Sprawdzaliśmy uważnie menu, wymieniając krótkie uwagi na temat, czego brakuje lub co według nas jest nieprzydatne. Łatwo nam rozmawiało, dogadywaliśmy się, przyjemnie spędzałem czas w jej towarzystwie i to było w tym wszystkim najlepsze.

– Marzy mi się lemoniada z podwójnym lodem – powiedziała, a ja już wiedziałem jaki napój dołączyć do naszego zamówienia.

Wstałem i podreptałem do kasy. Złożyłem zamówienie i wracając, widziałem jak Noreen uporczywie parzy na komórkę, wyczekując na połączenie.

– Na jaki telefon czekasz? – rzuciłem, opadając na miejsce obok dziewczyny.

– Za kilka minut ma zadzwonić mój ojciec, ma wyznaczone pory korzystania z telefonu – dodała.

– Dlaczego? – spytałem zdziwiony.

– Długa historia – uśmiechnęła się słabo. Spojrzałem na nią przepraszającym wzrokiem.

– Nie powinien pytać. Wybacz – przeprosiłem. – Zamówienie ma przyjść za niecałe dziesięć minut, więc możesz śmiało wyjść i porozmawiać na zewnątrz. Zawołam cię spokojnie. Chyba że przez pomyłkę dostaniemy zamiast pączków z budyniem, te z wyborną czekoladą.

– Dzięki - wstała.  – I nie licz na to – powiedziała, marszcząc lekko nos. Po chwili opuściła lokal, a ja obserwowałem ją. Widziałem, jak rozpromieniona rozmawiała. Miły dla serca widok.

polsat

marta

bottle cap // luke hemmingsWhere stories live. Discover now