Od kilkunastu minut ślepo wpatrujemy się w krajobraz przed nami. Bowiem było aż tak późno, że słońce na skraju horyzontu, ledwo widoczne zachodziło. Zaczerwienione niebo przechodzące w jaśniejsze odcienie, za mgłą. Na nim mimo to nie znajdowało się wiele chmur. Owszem było ich kilka, można byłoby obliczyć ilość na palcach jednej ręki. Małe, drobne i białe. Przepiękny koniec dnia.
Wyciągnąłem z szarej, dresowej bluzy kapsel. Nora od razu to zauważyła. Oderwała wzrok od porywającego pejzażu.
– Nie wierzę w to – wymsknęło jej się.
– To uwierz, zobacz dopiero w domu – szepnąłem.
Nie miałem w planach przychodzić tutaj dzisiaj, ale pragnienie spędzenia choć chwilę z Noreen wygrało. Między nami trwała głucha cisza. Często spotykane, ale żaden z nas jej nie przerywa. Nie narzekałem, za to odniosłem wrażenie, że woli spędzać ze mną czas bez zbędnych słów. W rzeczywistości wcale nie mówiła mało, jak mogło się wydawać. Czasem gada naprawdę głupoty. Nie przeszkadza mi to. Natomiast tutaj, właśnie na rampie ucicha. W towarzystwie zapierającego wdech w piersiach widoku i obecności dziewczyny, czułem się wolny, a zarazem spełniony..
– Dlaczego się nie odzywasz? – po kilku minutach zapytała Noreen.
– Czekam aż sama coś powiesz – powiedziałem.
– Ja tak samo – uśmiechnęła się lekko.
– Błędne koło – skomentowałem. Skinęła głową.
– Ale cenię czas spędzony z tobą w ciszy – wzruszyła ramionami.
– Może po prostu mnie lubisz, co? – schyliłem się w jej stronę, a ona zmarszczyła nos.
– Na to wygląda – przeniosła na chwilę na mnie wzrok, a dokładniej spojrzała głęboko w moje oczy, po czym ponownie wróciła do zachodu słońca.
– Przytocz jakąś twoją żałosną historię. Ja też to zrobię, ale zacznij ty, bo nie wiem na jaką skalę opowiadamy i na co mogę sobie pozwolić – prychnęła.
– Mam ci opowiedzieć całe moje życie? – zażartowała.
– Nie mamy na to czasu, ale może kiedyś – wystawiłem do niej język.
– Robi się późno. Masz w planach wrócić? – właśnie wtedy zobaczyłem jeden z najcudowniejszych uśmiechów, jakie widziałem.
– Wyganiasz mnie?
– Nie – zaprzeczyła od razu. – Pytam, bo nie chcę zostać sama.
– Zostanę – odparłem z uśmieszkiem pod nosem. – Ale nie ze względu na ciebie, tylko dlatego że przed sobą mam piękny widok – uderzyła mnie łokciem w żebro. Teatralnie jęknąłem i odepchnąłem ją lekko, ale nie za mocno. Nie chciałem przez przypadek zrobić dziewczynie krzywdę. – W sumie to dwa piękne widoki - dodałem ciszej.
– W takim razie wiedz, że nie zostaję dłużej dla ciebie, a tak samo dla zachodu słońca – odegrała się. Złośliwy uśmiech wpełzł na usta brunetki.
– Ja brzmiałem bardziej wiarygodnie.
kapsel: mógłbym patrzeć na ten uśmiech codziennie
chyba musimy to jakoś powoli kończyć, nie uważacie?
marta
YOU ARE READING
bottle cap // luke hemmings
Fiksi Penggemar❝Przynajmniej mogłem spokojnie spać z myślą, że zostawiłem coś po sobie.❞ gdzie Luke ubiega się o uśmiech zwykłej dziewczyny. {przyjemnie i lekko pisane} ©2017 sierpień, alta67 cover by reuses