Sama podziwiałam się za powagę i spokój, jaką okazałam przy Harrym, gdy weszłam do jego mieszkania. Chciałam wprawić go w zaskoczenie i udało mi się. Chłopak stał, jak wmurowany w podłogę z otwartą buzią, patrząc na mnie z niedowierzaniem. Chyba nawet on nie pomyślałby, że wrócę i pewnie uznał mnie za naiwną idiotkę. To trochę leżało w mojej naturze. Byłam naiwna jeśli chodziło o niego, ale wiedziałam, że czułabym się gorzej, gdybym nie przyszła tutaj.
Odłożyłam nadgryziony kawałek pizzy do pudełka, kiedy zadał mi pytanie. Westchnęłam, zbierając się do tego co zamierzałam mu powiedzieć.
- Przemyślałam sobie wszystko. - zaczęłam, a on spojrzał na mnie z ciekawością.
Stał na przeciwko mnie ze zmarszczonymi brwiami. Miałam wrażenie, że stresował się tym co miał ode mnie usłyszeć, ale sama nie wiem, to nie było do niego podobne, więc może odebrałam mylne wrażenie. Czasami nie łatwo było go rozgryźć.
- Doszłam do wniosku, że kompletnie nie zasługujesz na to, abym ci pomogła i powinnam pójść wyjaśnić całą sytuację do ambasady. - oznajmiłam.
Widziałam, jak w jego zielonych oczach wygasa nadzieja, a wypełnia je zrezygnowanie. Był taki skołowany, że trochę zrobiło mi się go żal. Tylko trochę, z racji tego, że wiedziałam jak bardzo nie chciał opuszczać tego miejsca. Właśnie powiedziałam, że mu to odbiorę. No może nie do końca, ale widziałam po nim, że tak to właśnie odebrał. Uciekł myślami gdzieś daleko stąd i zacisnął swoje powieki, jakby sprawiło mu to ból.
- Florence. - odezwał się cicho i chwycił moje dłonie w swoje, co przykuło moją uwagę. - Masz kompletną rację. - powiedział, patrząc mi prosto w oczy. - Nie mam żadnego argumentu, żeby przekonać cię do zmiany zdania. - pokręcił głową zrezygnowany. - Mogę cię tylko prosić o drugą szansę, żebyś jeszcze to przemyślała.
Zastanowiłam się nad tym co powiedział i właściwie to trochę mnie zaskoczył swoją postawą. Myślałam, że będzie mi ubliżał i dręczył tym, że przecież zgodziłam się na tę umowę między nami. Nie wspomniał nawet o kradzieży pieniędzy, więc chyba zdał sobie sprawę, że to lekko przedawniona sprawa, której nie mógł mi już udowodnić.
- Więc proś. - wydusiłam z siebie, wprowadzając go w zaskoczenie.
- Co? - ściągnął brwi.
- Proś. - powtórzyłam. - Jeśli chcesz, żebym za dwa tygodnie pojawiła się w konsulacie i potwierdziła nasze małżeństwo.
Byłam stanowcza i wiem, że Morgan byłaby ze mnie dumna w tym momencie. Wprawdzie wiedziałam już jaką decyzję podjęłam, ale Harry kompletnie nie miał o tym pojęcia. Chciałam usłyszeć od niego coś co by mnie przekonało. Nie mógł przecież żyć w przekonaniu, że wszystko mu się należało. Widząc jego zdekoncentrowaną minę, miałam ochotę się roześmiać. Przypominał mi teraz zagubionego szczeniaczka, który nie wiedział jak wrócić do domu. To w ogóle do niego nie pasowało i zastanawiałam się, jak poradzi sobie z tym wyzwaniem.
Westchnął głęboko i przeczesał dłonią swoje włosy, zanim się odezwał.
- Dobrze. - pokiwał głową. - Więc, Flore.. - zaciął się, a ja patrzyłam na niego wyczekująco. - Chciałbym. To znaczy proszę, abyś.. - gubił się w swoich słowach, a to utwierdziło mnie w przekonaniu, że ta sytuacja go naprawdę stresowała.
Przekręcił oczami, jakby był poirytowany tym, że musi się przede mną błaźnić, a ja czerpałam z tego przyjemność.
- Nie muszę mówić, jak wiele znaczy dla mnie życie tutaj i znasz powód, dla którego nie chciałbym wrócić do Anglii. Wiem, że w głębi duszy sama tego nie chcesz. - spojrzał na mnie znacząco, a mnie zatkało. Naprawdę to powiedział? - Dlatego proszę cię, nie pozwól mi odejść, Flore.
Kiedy ujął to w ten sposób, poczułam się słabo. Nie pozwól mi odejść? Jeśli powiedziałabym prawdę konsulowi, Harry wróciłby do Anglii z niemożliwością powrotu tutaj. To by oznaczało, że więcej go nie zobaczę. I ta myśl naprawdę mnie przeraziła.
- Nie wierzę, że to robisz. - wstałam ze swojego krzesła, bo nie mogłam na niego tak patrzeć.
- Nie rozumiem. - miał zdziwiony głos. - Co znowu robię źle?
- Wykorzystujesz moje uczucia przeciwko mnie! - uniosłam się.
- Nie miałem takiego zamiaru. - obronił się.
- Właśnie taki był twój zamiar. Chcesz uświadomić mi, że nie chcę, żebyś odszedł.
Byłam zdenerwowana, tym bardziej, że miał rację. Nie mogłam mu nie pomóc, choć powinnam sprawić, żeby wrócił do Anglii i zapomnieć o nim.
- Flore, proszę. - podszedł do mnie i chwycił za ramiona.
Jego wzrok błądził po mojej twarzy. Był naprawdę zdesperowany.
- Od ciebie zależy mój los i nie potrafię się w tym odnaleźć. To sprawia, że wariuję. Proszę cię. Proszę cię, zrób to dla mnie. - prosił i było to naprawdę szczere.
Uspokoiłam się, patrząc na jego rozżaloną postawę.
- Okej. - powiedziałam cicho, nie mogąc zdołać wypowiedzieć niczego więcej.
Pokiwałam głową, a na jego ustach pojawił się mały uśmiech. Chyba nie do końca w to wierzył, bo patrzył na mnie powątpiewającym wzrokiem.
- Zrobię to, ale musisz pojąć, że robię to dla ciebie, nie dla siebie. - kontynuowałam, kiedy słuchał. - Zrobię to, bo cię lubię, durniu.
Harremu zajęło chwilę zanim przetworzył moje słowa. Wpatrywał się we mnie osłupiony, jakby nie docierało do niego to, że się zgodziłam. W końcu jego oczy zabłysnęły szczęściem, a on sam wyglądał, jakby odetchnął z ulgą. Niespodziewanie przyciągnął mnie do siebie i zamknął w uścisku.
- Cholera, dziękuję! - powiedział, kiedy chował głowę w moich włosach. - To znaczy, że zostaniesz tutaj? - odsunął się, aby spojrzeć mi w twarz.
- Tak. - pokiwałam głową z małym uśmiechem. - Pod warunkiem, że już więcej celowo mnie nie skrzywdzisz.
- Przepraszam. - wyznał szczerze. - Czasem nie myślę nad tym co mówię. - wyjaśnił skruszony.
- Dość często, rzekłabym. - zakpiłam, a on wzruszył ramionami.
- Więc.. postanowione. - odetchnął. - Zjedzmy w końcu tą pizzę. - złapał się za żołądek i skrzywił się, zapewne przypominając sobie o głodzie.
Zaśmiałam się i pokiwałam głową, po czym ponownie usiadłam na miejscu przy kuchennym aneksie.Harry zrobił mi miejsce w swojej szafie, abym mogła schować swoje rzeczy. Leżał na łóżku i przyglądał mi się, kiedy rozpakowywałam swoje walizki. Czułam się dziwnie, ale musiałam się do tego przyzwyczaić. Wiedziałam, że to będzie trudne, ale mimo wszystko wewnątrz mnie zapanował spokój. Miałam nadzieję, że nie będę niedługo żałowała swojej decyzji. W końcu czekały na mnie jakieś trzy lata małżeństwa z Harrym. To przecież szmat czasu i byłam świadoma, że przed nami jeszcze niejedna kłótnia. Z tymże już nie będę miała możliwości odwrotu. Dokonałam wyboru świadomie. Nie mogłabym postąpić inaczej, bo do końca życia myślałabym o tym, jak Harry radzi sobie w Anglii. Nawet nie wiem, jak doszło do tego, że ode mnie zależał jego los. To było okropne uczucie, mieć taką władzę nad czyimś życiem. Nie chciałam więcej znaleźć się w takiej sytuacji. Tym bardziej, że Harry był kimś na kim w pewien sposób mi zależało i nie mogłabym mu nie pomóc w tej sytuacji.
- O czym myślisz? - jego głos przywrócił mnie do rzeczywistości.
Siedziałam układając swoje ubrania w kostkę i nie zdawałam sobie sprawy, że zatrzymałam swoje działania, trzymając w dłoniach koszulkę.
- Myślę, że.. - nie mogłam powiedzieć mu prawdy. - ..że dziwnie będzie z tobą mieszkać. - wymyśliłam.
Harry przewrócił się na plecy, a swoje ręce założył pod głowę. Wpatrywał się w sufit, jakby wyobrażał sobie na nim obraz naszego wspólnego życia.
- Mieszkam sam od trzech lat. - odparł. - Mi też nie będzie łatwo.
- Wcześniej mieszkałeś w Anglii? - zainteresowałam się, zdając sobie sprawę, że nie wiedziałam o nim naprawdę istotnych rzeczy.
- Tak, przeniosłem się tutaj po magisterce. - wyjaśnił.
Ciężko było mi uwierzyć, że przez te trzy lata Harry nie miał stałej partnerki, która by z nim mieszkała. Może moje myśli zbaczały na niewłaściwy tor, ale naprawdę mnie to zastanawiało. Nie miałam jednak odwagi go o to spytać. Wyszłabym na idiotkę.
- Z czasem do tego przywykniemy, co nie? - wrócił do tematu.
- Chyba tak. - pomyślałam nad tym.
- I może wreszcie nie będziesz się spóźniać do pracy. - zażartował.
Spojrzałam na niego, zdziwiona jego dobrym humorem. Sama nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu. Oczywiście jego charakter nie ulotnił się wraz z jego dumą, kiedy prosił mnie o pomoc. Wciąż miał w zanadrzu swoje teksty, którymi mnie drażnił.
- Pod warunkiem, że będziesz mnie do niej woził. - posłałam mu znaczące spojrzenie, a on zmrużył oczy.
- Proszę, jaka wymagająca się zrobiła. - skomentował.
- Chyba nie myślisz, że będziesz miał ze mną łatwo. - uniosłam brew, patrząc na niego z pożałowaniem.
Jeśli dotychczas nie mieszkał z kobietą, to mogłam mu urozmaicić ten czas i pokazać mu, jak to wyglądało. Mogłam już obstawiać, kiedy zacznie zrzędzić na typowe oznaki, że w mieszkaniu przebywała osoba płci żeńskiej, jak np. walające się włosy, które ciągle nam wypadały czy zapach lakieru do paznokci unoszący się w pomieszczeniu.
Kiedy skończyłam rozpakowywanie, nadal czułam się obco w tym mieszkaniu. Zapewne potrzebowałam dużo więcej czasu, żeby do tego przywyknąć i zachowywać się swobodnie. Nie wiedziałam co z sobą zrobić, dlatego przyczepiłam się do chłopaka, który bezcelowo przełączał kanały na telewizorze. Nawet nie przykładał większej uwagi do tego co na nim widział, jakby nic go nie interesowało.
- Tak spędzasz wolne wieczory? - spytałam, spoglądając na niego z ciekawością.
Zwrócił na mnie uwagę, ale dopiero po chwili zarejestrował o co go spytałam. Wyłączył urządzenie i odłożył pilot obok siebie.
- Tylko, kiedy jestem zbyt leniwy, żeby się ruszyć. - odparł.
- A w innym wypadku?
- Chcesz się przekonać? - uniósł jedną brew, kiedy zobaczył moje zainteresowanie.
Pokiwałam głową z nadzieją, że to będzie coś fajnego.
- W takim razie ubierz kurtkę i wychodzimy. - polecił, wstając z kanapy i kierując się w stronę przedsionka, gdzie stała szafa z butami i odzieżą wierzchnią.
Pospiesznie założyłam na siebie skórzaną kurtkę, która była idealna na chłodne wieczory i wciągnęłam swoje trampki na stopy. Byłam nieco podekscytowana, co rozbawiło chłopaka, ale nie mogłam nic poradzić na to, że interesowało mnie, jak wyglądało jego życie. Nie miałam pojęcia gdzie mnie zabierze. Może spędzał wieczory na siłowni i chciał mnie tam zabrać? Wprawdzie miałam w planach zacząć ćwiczyć, ale niekoniecznie miałam ochotę iść tam teraz.
CZYTASZ
Wyjdź za mnie I HS
FanfictionHarry Styles, jako naczelny słynnego portalu internetowego, zawsze był surowy i wymagający, ale wydawało się, że dla wiecznie spóźniającej się Florence był w tym wszystkim wyjątkowy. Kiedy dziennikarka popełnia błąd, musi dokonać wyboru - pożegnać s...