Leżałam na łóżku już od jakiegoś czasu, rozmyślając o wczorajszym wieczorze, który skończył się dla mnie koszmarem. Shane miał mój telefon i mógł wykorzystać go przeciwko mnie, a to doprowadzało mnie do szału. Musiałam spełnić jego warunek. Swoją drogą, policja nie za wiele wskórała w jego sprawie. Zamiast mi pomóc, dopuścili do tego, aby ten drań się zemścił. Jeśli wycofanie oskarżenia miało zapewnić mi spokój i zatrzymać Harrego w Ameryce to byłam skłonna to zrobić. Nie mogłam tylko powiedzieć tego brunetowi, ponieważ na pewno by na to nie pozwolił.
Spoglądałam na niego z boku, ciesząc się, że w końcu obudziłam się przed nim. W nocy zasnęłam wtulona w jego ciało i wciąż mnie przy sobie trzymał. Choć jego ręka ciążyła na moim brzuchu, nie chciałam tego kończyć.
Byłam wdzięczna Harremu, że zrozumiał moją wiadomość i przyjechał. Chociaż szkoda było mi Liama, wczoraj nie mogłabym wybrać nikogo innego.
Co do Liama, powinnam się z nim skontaktować i wyjaśnić mu co dokładnie się stało. Zostawiłam go tam w szoku i teraz czułam się za to winna. Niestety razem z moim telefonem przepadł jego numer, więc będę musiała poprosić Morgan o pomoc w skontaktowaniu się z nim.
- Jak zwykle analizujesz.
Spojrzałam na chłopaka, który właśnie się obudził. Jego poranny głos ubarwiała jeszcze wyraźniejsza chrypa niż zazwyczaj, a to brzmiało niemożliwie dobrze. Uśmiechnął się do mnie, kojąc moje nerwy.
- Nie mogę uwierzyć, że tam był. - odparłam na wydechu.
- A ja żałuję, że nie było tam mnie.
Miał zaciętą minę, jakby się zdenerwował. Widziałam, że odpłynął myślami w inny wymiar, pewnie wyobrażając sobie jego pojedynek z Shanem.
- Czego od ciebie chciał? - zapytał, podpierając się na łokciu i przyglądając mi się.
- Zemścić się. - westchnęłam, uciekając wzrokiem do okna.
- Mam wrażenie, że trapi cię coś więcej. - nie dawał mi spokoju, a ja martwiłam się, że wszystko miałam wypisane na twarzy.
Wygramoliłam się z łóżka, chcąc uciąć temat Shane'a.
- Uciekł z moim telefonem. - wyjaśniłam.
- Przepraszam, że go nie dogoniłem. - usiadł na łóżku i podrapał się po głowie ze skrzywioną miną. - Dostałby ode mnie za wszystko co ci zrobił.
Zachowanie Harrego było rozczulające i nie spodziewałam się aż takiego zaangażowania z jego strony. Podeszłam do niego, siadając na skraju łóżka z uśmiechem.
- Dziękuję. - powiedziałam krótko, a on złapał za moją dłoń.
Przyglądałam się temu w zadumie. Chciałam, żeby było tak częściej między nami, a nie tylko wtedy, kiedy coś złego się działo w moim życiu. Wiedziałam, że to nie znaczyło nic wielkiego, ale każdy miły gest Harrego wypełniał mnie ogromną dawką szczęścia.
- Co byś zjadła na śniadanie? - zapytał, zmieniając temat.
Podniosłam na niego wzrok, obserwując zmianę jego humoru. Teraz jego oczy były wesołe.
- Naleśniki z borówkami! - podskoczyłam na materacu, marząc o puszystych placuszkach, które uwielbiałam już od dzieciństwa.
Chłopak prychnął.
- To takie amerykańskie.
- Chcesz dostać obywatelstwo, to doceniaj Amerykanów.
- W takim razie chyba musisz mnie nauczyć je robić.
Instruowałam chłopaka w kuchni, ciesząc się, że było coś czego nie umiał, choć zrobienie naleśników było banalnie proste. Siedziałam na kuchennym blacie, obserwując jak pracują mięśnie jego ciała przy każdym ruchu. Fakt, że nie miał na sobie koszulki był naprawdę rozpraszający, a ja nie mogłam przestać się na niego gapić.
Przygryzając wargę, myślałam o tym jak moglibyśmy spędzić dzień w łóżku. Nie oceniajcie mnie. Po prostu dla mnie ten facet był gorący nawet, kiedy zwyczajnie wsypywał mąkę do miski.
- Flore! - poskoczyłam na dźwięk jego głosu, a zaraz potem dostałam w twarz z mąki.
Patrzyłam na niego z zaskoczeniem, kiedy ten uśmiechał się w swoim głupkowatym stylu. Zrobiłam się czerwona, na myśl, że właśnie przyłapał mnie na tym bezceremonialnym wpatrywaniu się w jego nagi tors.
- Pytałem czy starczy tej mąki? - ponowił pytanie, którego wcześniej nie usłyszałam.
Otrzepałam swoją twarz z białego proszku i zeskoczyłam z blatu, aby do niego podejść. Odebrałam od niego papierową torebkę, ale zamiast mu pomóc, odwdzięczyłam się. Wzięłam garść mąki i sypnęłam mu nią na głowę.
- Teraz wystarczy. - wyszczerzyłam się zwycięsko i schowałam paczkę w razie gdyby chciał mi oddać.
- Lepiej się schowaj, kiedy będę wbijał jajka. - ostrzegł, mrużąc przy tym oczy, ale to sprawiło, że wyglądał bardziej zabawnie niż groźnie.
- Mam nadzieję, że masz w domu syrop klonowy. - uniosłam brwi.
- Nawet nieotwarty. Poszukaj w tej szafce.
Harry był dość wysoką osobą, więc nawet nie zdziwiło mnie, że jego szafki kuchenne były zawieszone dość wysoko. Ledwo dosięgłam pierwszej półki, gdzie nie znalazłam syropu, a do drugiej musiałam stanąć na palcach, a i tak nie bardzo widziałam jej zawartości. Odwróciłam się do chłopaka, który opierał się o kuchenną wyspę i przyglądał mi się z nieukrytym rozbawieniem. Podszedł bliżej i sięgnął nade mną, wyciągając z szafki szklaną butelkę, której szukałam.
- Dzięki. - burknęłam, co jeszcze bardziej go rozbawiło.
- Ależ nie ma za co.
Usiadłam przy blacie z talerzem gotowych naleśników i polałam je syropem. Nabrałam go trochę na palec i posmakowałam, aby przypomnieć sobie ten słodki smak. Harry patrzył na mnie nieprzekonany.
- Powinieneś spróbować. - powiedziałam, nakładając kolejną porcję sosu i podsuwając mu pod nos.
Wtedy zrobił coś czego się nie spodziewałam. Wsunął sobie mój palec do buzi, oblizując go z syropu. Patrzyłam się na niego zdumiona, utrzymując z nim kontakt wzrokowy. Przełknęłam ślinę, kiedy oblizał swoje wargi. Cholera, gorąco.
Brakowało mi słów, a na twarzy z pewnością byłam już czerwona i to nie koniecznie z zawstydzenia.
Nagle usłyszeliśmy dzwonek do drzwi i oboje spojrzeliśmy w ich kierunku. Harry rzucił na mnie okiem, a potem poszedł je otworzyć. Odetchnęłam, kiedy zniknął z zasięgu mojego wzroku i mogłam powachlować sobie dłonią przed twarzą, aby ostudzić temperaturę.
Po chwili do kuchni wtargnęła Morgan, a ja stanęłam w osłupieniu na jej widok.
- Morgan! - zawołałam zdekoncentrowana. - Co ty tu..
- O mój Boże, nic ci nie jest! - podbiegła do mnie, zamykając mnie w silnym uścisku, przez który ledwo mogłam oddychać.
Odsunęłam ją od siebie na wyciągnięcie ręki.
- Dlaczego miałoby mi coś być? - nie rozumiałam.
- Liam do mnie dzwonił. - spojrzała na mnie wymownie. - Mówił, że ktoś cię napadł, a potem odjechałaś ze swoim szefem.
Usiadłam na krześle i westchnęłam ciężko. A więc tak to wyglądało z jego strony.
- To Shane. - wyjaśniłam.
Do kuchni wrócił Harry, który w międzyczasie poszedł założyć na siebie koszulkę. Widziałam, że stał się trochę spięty, zapewne przez obecność swojej pracownicy w jego mieszkaniu.
- To nadal dziwne. - skomentowała blondynka po spojrzeniu na niego, a potem znów skupiła się na mnie. - Nic ci nie zrobił?
- Na szczęście nie zdążył. - odpowiedziałam, zerkając w stronę chłopaka, który posłał mi znikomy uśmiech.
- Liam się trochę wkurzył, bo nie odbierasz telefonu. Ode mnie też nie, dlatego się wystraszyłam.
Morgan naprawdę była tym przejęta. Na wspomnienie o tym wieczorze znów zrobiło mi się niedobrze, ale byłam winna trochę wyjaśnień.
- Shane zabrał mi komórkę. Mogłabyś przekazać mu, że mi przykro i że jak tylko będę mogła to się z nim skontaktuję? - zrobiłam błagalną minę.
- Zayn wraca po południu, więc może spotkajmy się wieczorem? Będziesz miała okazję sama mu to wyjaśnić. - zaproponowała.
- Nie. - odezwał się Harry, co zaskoczyło nas obie.
Podszedł do nas, opierając swoje ręce na oparciu mojego krzesła, więc musiałam nieco nadwyrężyć szyję, aby na niego spojrzeć.
- Zaplanowałem dla nas dzień, więc Flore zostaje w domu. - dodał.
- Oh. - westchnęła Morgan i spoglądała na mnie, szukając potwierdzenia.
Byłam skołowana. Nie wiedziałam co wymyślił Harry i dlaczego się wtrącił, ale myśl o spędzeniu z nim czasu przekonywała mnie bardziej niż wyjście i tłumaczenie się Liamowi, choć wiedziałam, że nie mogłam tego odwlekać. Robiłam to, ponieważ byłam trochę zła za to, że nie powiedział mi o swojej byłej dziewczynie, która mnie zaatakowała i wprawiła w zmieszanie.
- Cóż, może kiedy indziej. - odpowiedziałam przyjaciółce.
- Jasne. - uśmiechnęła się nieprzejęta. - W takim razie do zobaczenia jutro w pracy.
- Może zostaniesz na śniadanie? - zaproponowałam, wskazując talerz pełen naleśników.
- Wygląda smacznie, ale niestety muszę jechać dalej. Do zobaczenia jutro w pracy.
Przytuliłam ją na pożegnanie i odprowadziłam do drzwi.
Kiedy wróciłam do kuchni, Harry polewał swoje naleśniki syropem. Spojrzał na mnie z małym uśmiechem na ustach, a ja nie mogłam oderwać od niego wzroku. Usiadłam obok niego, wracając do swojego jedzenia, które okazało się być cholernie dobre.
- Uhmm... - mruknęłam.
- Wiem. Robiłem je często z mamą. - wyznał, a ja prawie się zakrztusiłam.
- Mówiłeś, że nie potrafisz!
- Ale nieźle ci szła rola nauczycielki. - parsknął śmiechem.
Udając nadąsaną, dokończyłam swój posiłek, po czym zaparzyłam kawę. Podałam jeden kubek chłopakowi, a sama stanęłam ze swoim na przeciwko niego. Popijał gorący napój nie zważając uwagi na to, że parzył usta, za co go podziwiałam.
- Dziękuję, że zgodziłaś się dziś zostać. - odezwał się nagle, spoglądając mi w oczy.
Nie miałam pojęcia dlaczego mu na tym zależało.
- Byłam ciekawa co takiego zaplanowałeś dla nas. - wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się.
CZYTASZ
Wyjdź za mnie I HS
FanfictionHarry Styles, jako naczelny słynnego portalu internetowego, zawsze był surowy i wymagający, ale wydawało się, że dla wiecznie spóźniającej się Florence był w tym wszystkim wyjątkowy. Kiedy dziennikarka popełnia błąd, musi dokonać wyboru - pożegnać s...