" Wesołych Świąt "
Dwa słowa, które wywołały we mnie dziwne uczucie. Zostały wysłane do mnie przed końcem Bożego Narodzenia. Wciąż czytałam na okrągło te dwa słowa. Myślał o mnie. Skoro napisał je tak późno to musiał dużo myśleć. To przecież nie była wiadomość rozesłana do wszystkich kontaktów. Byłam naiwna? Może. Ale ta jedna głupia wiadomość, na którą czekałam całe święta dawała mi malutką nadzieję. Na co? Na to, że może zrozumiał swój błąd. Wciąż go kochałam i wciąż mnie bolało to, że się z nim rozstałam. I nie mam pojęcia co bym zrobiła, gdybym Harry zjawił się tutaj i prosił mnie o wybaczenie, ale w pewnym stopniu uleczyłoby to moją zranioną duszę.
Na zabawę sylwestrową wybierałam się z moim kuzynostwem, które w dalszym ciągu przebywało na Florydzie. Z początku opierałam się przy tym, aby zostać w domu z butelką szampana i paczką chipsów, i ewentualnie dużą paczką chusteczek, ale nie dość, że oni nie dawali mi żyć, to w dodatku Morgan średnio co dziesięć minut wysyłała mi wiadomość, że jeśli nie ruszę tyłka, to przyleci do mnie i sama wystawi mnie za drzwi.
Dlatego właśnie wylądowałam w jednej z restauracji, gdzie zorganizowali bal sylwestrowy. Wypiłam kilka drinków, trochę popłakałam w łazience, ale mimo wszystko dobrze się bawiłam. Najgorzej było, kiedy zostawałam sama przy stoliku. Wtedy myślałam o Harrym. Zastanawiałam się, jak on świętował nowy rok. Mieliśmy spędzić go razem na Times Square.
Po Sylwestrze skupiłam się na swoim życiu.
Podsumowując - byłam bezrobotna, nie miałam mieszkania i nie wiedziałam co robić. Dopiero, kiedy zadzwonił do mnie Liam, nabrałam nadziei. Payne wykorzystał trochę swoich znajomości i załatwił dla mnie staż dziennikarski. Jego znajomy szukał osób, które zechcą zamieszkać przez sześć miesięcy w Indiach i prowadzić dziennik na temat życia tam, a przy tym brać udział w praktykach w indyjskich mediach.
Na początku nie byłam przekonana, jednak stwierdziłam, że to dla mnie świetna szansa. Złożyłam aplikację jeszcze tego samego dnia, a w tym samym tygodniu musiałam wrócić do Nowego Jorku, aby spotkać się w celu ustalenia wszelkich warunków wyjazdu.
Tęskniłam za Nowym Jorkiem. Tęskniłam za wszystkimi znajomymi i nawet za pracą. O Harrym chyba nie muszę wspominać... Chwilowo zamieszkałam u Morgan i już pierwszego dnia zrobiłyśmy sobie babski wieczór, bo mimo telefonicznych rozmów, wciąż miałyśmy ze sobą dużo do pogadania. Kiedy Morgan dowiedziała się o moich planach, była z jednej strony zawiedziona wizją tak długiej rozłąki, a z drugiej strony popierała ten pomysł i cieszyła się z tego.
Wszyscy wspierali mnie w mojej decyzji. Miałam też dużo pomocy ze strony Liama, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Okazał się być dobrym przyjacielem, a ja nawiązałam nawet dobry kontakt z jego dziewczyną, która odpuściła mi, kiedy zdała sobie sprawę, że jej nie zagrażam.
Został mi jeden dzień. Ostatni dzień w Nowym Jorku.
Siedziałam na kanapie w mieszkaniu Morgan, kiedy ona była w pracy. Zazdrościłam jej tego, że była w tym samym miejscu co Harry. Minęło kilka tygodni odkąd widziałam go ostatni raz i zamiast o nim zapomnieć, tęsknota za tym draniem przybierała na sile. Dlatego musiałam wyjechać. Skupić się na czymś, rozwijać się i spełniać marzenia.
Harry
- Rocky, zostaw to! - krzyknąłem, kiedy pies wskoczył łapami na blat i chciał zwinąć z kartonu kawałek pizzy.
Na mój głos posłusznie odpuścił, po czym przyszedł do mnie i ułożył się na kanapie.
Zaadoptowałem go w wigilię. Kiedy pustka w mieszkaniu przerosła mnie i postanowiłem wyjść na spacer, z jakiegoś powodu znalazłem się pod schroniskiem. Krążyłem długo na około kompleksu, aż w końcu zdecydowałem się wejść do środka i zabrać Rocky'ego. Tym razem na stałe, do siebie.
Teraz wiem, że to była najlepsza decyzja, mimo, że zrobiłem to z poczucia samotności.
Cholernie tęskniłem za Flore. Święta bez niej były katastrofą. Praktycznie całe spędziłem na gapieniu się w telefon i pisaniu do niej wiadomości, których nigdy nie wysłałem. Zastanawiałem się nad tym, jak je spędza. Miałem nadzieję, że nie jest samotna. Cholera, jedynym miejscem, w którym powinna spędzać święta był mój dom, który w tak bezczelny sposób jej odebrałem.
Kurwa, kazałem jej się wynieść, podczas kiedy nie miała gdzie się podziać.
Miałem dużo czasu na przemyślenie tego wszystkiego i zdałem sobie sprawę, że popełniłem błąd. Moje ostatnie rozstanie przysłoniło mi zdrowy rozsądek. Oceniłem Flore, sugerując się tym co zrobiła moje eks-partnerka.
Przecież Flore by mi tego nie zrobiła. Kochała mnie i widziałem to w każdym jej słowie, każdym geście, w każdym spojrzeniu. Ta dziewczyna nie widziała poza mną świata, a ja tak po prostu ją odrzuciłem, ogarnięty strachem, że coś mogłoby się spieprzyć. Bałem się, że znowu mógłbym zostać zdradzony, kiedy sam skrzywdziłem Flore. Boże, skrzywdziłem ją tak bardzo, że nawet nie potrafiłem prosić jej o przebaczenie. Byłem takim tchórzem...
W momencie, kiedy wstałem z kanapy, ktoś zapukał do moich drzwi.
Podszedłem szybko otworzyć, z nadzieją, że zobaczę tą jedyną osobę, której mi brakowało. Jednak to nie była Flore. To był Liam. Facet, przez którego straciłem zdrowy rozsądek i dałem się opanować zazdrości. Nie mam pojęcia co tutaj robił, jednak ustąpiłem mu miejsca i wpuściłem do środka.
- Przyszedłem zabrać parę rzeczy Flore. - odpowiedział na niezadane przeze mnie pytanie.
Ściągnąłem brwi. Wpatrywałem się w niego, nie rozumiejąc dlaczego do cholery on przyszedł po jej rzeczy.
- Jesteście razem?
Tak, jestem głupi, ale właśnie to pierwsze przyszło mi na myśl.
Koleś zaśmiał się i pokręcił głową. Widząc moją zaintrygowaną minę, spoważniał.
- Facet, ty serio jesteś idiotą. - zakpił.
Podszedłem do niego, zaciskając pięści po obu stronach ciała. Z zaciśniętą szczęką wpatrywałem się w niego groźnie. Miałem ochotę mu przywalić, ale powstrzymywałem się.
- Nigdy nie łączyło mnie z Flore nic więcej niż przyjacielskie stosunki. - powiedział, co nieco uspokoiło moje nerwy. - Te zdjęcia, w które tak bardzo wierzysz, zostały zrobione, kiedy przypadkowo spotkałem Flore na mieście. Powiedziała mi wtedy, że cię kocha.
Musiałem przełknąć gulę, która utworzyła się w moim gardle.
- Flore cię nie zdradziła, a ty wszystko rozpieprzyłeś.
- Wiem. - burknąłem i wróciłem do salonu, aby usiąść.
Liam wpatrywał się we mnie dłuższą chwilę, po czym westchnął. Poszedł za mną i widziałem, że rozglądał się po moim mieszkaniu z odrazą. Cóż, panował tu ostatnio okropny syf, ponieważ nie miałem za nic siły i chęci do sprzątania tutaj. Po rozstaniu z Flore stałem się pusty i nie sądziłem, że brak czyjejś osoby może tak bardzo na mnie wpłynąć.
- Jak ona się trzyma? - spytałem o coś, czego tak bardzo pragnąłem się dowiedzieć, a nie miałem odwagi spytać Morgan, której wzrok mógłby mnie zabić.
- Lepiej. - odparł krótko. - Jutro wyjeżdża.
- Dokąd? - poderwałem się momentalnie.
- Do Indii. Na pół roku.
- Cholera.
- Skoro już ci to powiedziałem, to nie spieprz tego, koleś.
Kiedy zostałem sam, zacząłem intensywnie myśleć nad tym co powinienem zrobić. A jedyne co chciałem zrobić to zatrzymać Flore i nie pozwolić jej nigdzie wylecieć. Nie wiedziałem tylko, jak zdobyć jej zaufanie. Po tym co zrobiłem, mogłem spodziewać się, że już na mnie nie spojrzy i nie wybaczy mi tego. Ale nie mogłem nie spróbować.
**
Przepraszam za nieobecność. Brak mi ostatnio czasu i natchnienia. Mam wrażenie, że z każdym rozdziałem jest coraz gorzej.
CZYTASZ
Wyjdź za mnie I HS
FanfictionHarry Styles, jako naczelny słynnego portalu internetowego, zawsze był surowy i wymagający, ale wydawało się, że dla wiecznie spóźniającej się Florence był w tym wszystkim wyjątkowy. Kiedy dziennikarka popełnia błąd, musi dokonać wyboru - pożegnać s...