29.

27.5K 1.1K 46
                                    

Przez całą drogę zastanawiałam się dokąd jedziemy. Czułam wewnętrzną ekscytację, ponieważ Harry chciał pokazać mi coś z jego codziennego życia.
Zatrzymaliśmy się przed kompleksem nowoczesnych budynków. Rozglądałam się zaintrygowana, nie mając pojęcia co tu się znajdowało. Mogła to być nawet siłownia, a ta myśl na chwilę mnie przestraszyła. Ja naprawdę nie miałam weny na fizyczny wysiłek.
Dopiero kiedy obeszliśmy główny budynek do strony, gdzie znajdowało się wejście, zdałam sobie sprawę, że to schronisko dla zwierząt. Nie rozumiałam jednak w jakim celu tu przyjechaliśmy. Czy Harry chciał przygarnąć jakiegoś zwierzaka? Kota może?
Weszliśmy do środka, gdzie od razu w oczy rzucała się recepcja. Była to żółta wyspa z czarnym logiem schroniska. Za nią stała dziewczyna o blond włosach związanych w kitka. Na nasz widok, a raczej chłopaka, który mi towarzyszył, wstała ze swojego miejsca i podeszła do nas. Z uśmiechem na ustach przytuliła Harrego, jakby dobrze się znali.
- Cześć, Styles. Gdzie się podziewałeś? - zapytała z ciekawością, kątem oka zerkając w moją stronę.
- Spędzałem czas z tą kobietą. - wskazał na mnie i objął moje ramię.
Posłałam jej niezręczny uśmiech, a ona dosłownie zmierzyła mnie wzrokiem.
- Jestem Ronnie. - wyciągnęła do mnie swoją dłoń, a ja uścisnęłam ją niepewnie.
- Florence. - przedstawiłam się.
Widziałam, że dziewczyna była nieco zdezorientowana i chyba zastanawiała się nad tym co łączyło mnie z Harrym i dlaczego mnie tutaj przyprowadził ze sobą. Gdyby tylko wiedziała..
Miałam jednak nadzieję, że nie była w nim szalenie zakochana i nie postanowi zamknąć mnie w jakiejś klatce czy coś.
- Przyszliśmy wyprowadzić Rockiego. - powiedział do niej Harry, a ja spojrzałam na niego zaskoczona.
Naprawdę? A kto to Rocky?
- Domyślam się. - zachichotała blondynka, a ja mogłam uznać jej śmiech za najbardziej denerwujący dźwięk na świecie.
Poszliśmy za nią, wychodząc tylnymi drzwiami na podwórko. Jego centralna część ogrodzona była siatką i biegały tam różne psy.
Dziewczyna otworzyła dla nas drzwi do pawilonu po lewej stronie kompleksu. Przed nami rozciągał się długi korytarz z szeregiem szklanych drzwi po jego obu stronach. Prowadziły one do niewielkich pomieszczeń, w których przebywały psy. Ich skomlenie i szczekanie wypełniało korytarz, a mnie ścisnęło serce na widok ich wszystkich. Z ciekawością podchodziły do drzwi i przyglądały się nam, merdając przy tym ogonami. Gdybym miała możliwość, przygarnęłabym je wszystkie, szczególnie po spojrzeniu w ich przepełnione nadzieją oczka.
- To jest Rocky. - Harry zatrzymał się nagle, tak że niechcący na niego wpadłam.
Wskazywał palcem na przepięknego owczarka niemieckiego z czerwoną bandaną przewiązaną na szyi. Jego tylna łapa była zabandażowana, a mimo to pies ochoczo podbiegł do szyby, wyczuwając nas.
Ronnie otworzyła jego drzwi, a ten momentalnie wybiegł ze środka, skacząc na Harrego, aby polizać go po twarzy. Patrzyłam z uśmiechem, jak chłopak witał się ze zwierzęciem, nie przestając go obejmować i głaskać jego sierści. Podeszłam bliżej, aby zapoznać się z Rockim. Najpierw dokładnie obwąchał moją dłoń, którą wyciągnęłam w jego stronę, a potem obficie ją polizał, zanim dał się podrapać za uchem. Był naprawdę przeuroczy, kiedy specjalnie wystawiał swój łeb, domagając się pieszczoty.
- Polubił cię. - skomentował Harry, a ja posłałam mu radosne spojrzenie.
Niedaleko ośrodka był park i właśnie tam postanowiliśmy pospacerować z psem, który radośnie biegał od jednej do drugiej strony, wtykając swój nos w gęstą trawę porastającą ziemię po obu stronach deptaka. Miał w sobie tyle siły, że Harry musiał mocno trzymać za smycz.
- Opowiesz mi o nim? - poprosiłam, zaciekawiona dlaczego chłopak wyprowadzał tego psa.
- Znalazłem go kilka miesięcy temu, przywiązanego do drzewa. - powiedział, krzywiąc się na to wspomnienie. - Nie wiedziałem co z nim zrobić, dlatego przywiozłem go tutaj. Od tej pory nie znalazł jeszcze dla siebie domu, a ja odwiedzam go mniej więcej raz w tygodniu.
- Ma chorą łapę? - odniosłam się do bandaży na tylnej łapie.
- Tak, ktoś go potraktował naprawdę ostro. - odparł zdenerwowanym głosem. - Przeszedł jedną operację, dzięki której uniknął amputacji. Myśleliśmy, że szybko się z tego nie wyliże, ale spójrz na niego. - uśmiechnął się, patrząc dumnie na psa.
Byłam zdziwiona takim zaangażowaniem ze strony chłopaka.
- Nie chciałeś go adoptować?
- Myślałem o tym, ale nie sądzę, żebym miał dla niego zbyt wiele czasu. - wyjaśnił, choć sam nie do końca wydawał się być przekonany do tego.
- Myślę, że byłby u ciebie szczęśliwy. - wyznałam.
- Sam nie wiem. Chyba nie jestem zbyt dobry w zobowiązaniach. - zaśmiał się, choć nie wyczułam w tym ani krzty humoru.
- Dlatego przez trzy lata nie związałeś się z żadną kobietą? - spytałam, nawiązując do naszej wcześniejszej rozmowy.
Harry roześmiał się i pokręcił głową. Chyba nie wyszłam na zbyt wścibską?
- Tak, ma to szczególny związek z kobietami. - odparł rozbawiony.
- Dlaczego? - dopytałam, nie kontrolując swojej ciekawości.
Cóż, jeżeli Harry był w tym momencie tak rozmowny i skłonny do opowiedzenia czegoś o sobie, to zamierzałam to wykorzystać.
- Nie jestem zbyt wylewny. Nie potrafię poświęcić zbyt dużo czasu i uwagi komuś. Przez to moja ostatnia dziewczyna mnie zostawiła. Nie czuła się za bardzo kochana.
- A kochałeś ją? - musiałam w końcu przestać sypać tymi pytaniami.
Harry zamilkł, jakby nie wiedział co odpowiedzieć. Dopiero po chwili przemyślenia zdołał się odezwać.
- Nie za bardzo. Wtedy skupiałem się tylko na pracy i awansowaniu.
- A teraz coś się zmieniło?
Harry przystanął na moment i spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Tak. Wyobraź sobie, że mam teraz żonę. - powiedział to śmiesznym tonem, wprawiając mnie w rozbawienie.
Udałam wielce zaskoczoną tym faktem i dodałam od siebie.
- To wyobraź sobie, że ja mam teraz męża, a jeszcze niedawno nienawidziłam płci męskiej - zrobiłam wielkie oczy, jakby było to coś przerażającego. - Swoją drogą, ciekawe co z Shanem.
Zastanowiłam się nad tym głębiej, a mój humor nieco się pogorszył. Wciąż nie było o nim żadnych informacji.
- Pewnie się przestraszył, a teraz gdzieś się chowa. - powiedział uspokajająco.
- Właśnie, to jeszcze bardziej przerażające. Może być bliżej niż mi się wydaje.
Harry przystanął znowu i objął mnie ramieniem, przyciągając do siebie. Chłonęłam jego ciepło i zapach perfum, który koił moje zmysły.
- Spokojnie, ja i Rocky cię obronimy. - powiedział pół serio pół żartem. - Prawda, Rocky? - krzyknął do psa, który podbiegł do nas szczęśliwy.
Przez jakieś następne pół godziny biegaliśmy razem z Rockim, rzucając mu kije, a skończyliśmy leżąc na trawie i śmiejąc się z siebie. Rocky skakał po nas i kładł się na naszych ciałach, kiedy my nie mogliśmy się podnieść. Musieliśmy go głaskać po brzuchu, aby pozwolił nam wstać. Otrzepaliśmy się z trawy, ale nasze ubrania i tak zostały wybrudzone przez łapy psa.
Odprowadziliśmy Rockiego do schroniska i wsiedliśmy do samochodu. Byłam wykończona po tym spacerze, ale przepełniona radością i spokojem. Czekałam, aż Harry wybierze stację radiową i zabierze mnie z powrotem do mieszkania. Miałam ochotę wziąć gorący prysznic i położyć się do łóżka.
Po drodze jednak zajechaliśmy do McDonalda, ponieważ oboje byliśmy trochę głodni, a zbyt leniwi, żeby cokolwiek jeszcze ugotować. Ludzie dziwnie patrzeli na nas, kiedy weszliśmy do środka w tych upapranych od błota ubraniach, ale jakoś nas to nie obchodziło. Zamówiliśmy górę kanapek i usiedliśmy przy jakimś ustronnym stoliku.
- Będę gruba przez ciebie. - skomentowałam z żartem, rozpakowując burgera z papieru.
- Przepraszam, ale randkę w Macu chyba każdy musi zaliczyć.
- Randkę? - zdziwiłam się jego doborem słów i spojrzałam na niego, unosząc do góry brwi.
Harry nieco się speszył, jakby zdał sobie sprawę, że nazwał nasze wyjście randką. Wprawdzie mi to nie przeszkadzało, ale jemu widocznie tak, bo od razu się zreflektował.
- Jako twój mąż powinienem zabierać cię na randki.
- No cóż, to bardzo romantyczna randka, mężu. - odparłam, chwytając kolejną kanapkę.
- Wiem. Łatwo przekupić cię jedzeniem.
- Oczywiście, zamiast kwiatów proszę o bukiet z frytek czy coś. - przewróciłam oczami.
Przez chwilę jeszcze się przekomarzaliśmy i śmieliśmy, a potem po prostu zajęliśmy się jedzeniem w ciszy.
W końcu wróciliśmy do mieszkania, gdzie od razu po zdjęciu kurtki i butów rzuciłam się na kanapę. Harry od razu zaczął marudzić, że powinnam najpierw zdjąć z siebie brudne ubranie, a nie zanieczyszczać mu mieszkania. W drodze do sypialni zdjęłam z siebie koszulkę i rzuciłam mu ją w twarz, chcąc specjalnie mu dokuczyć.
- Małe, a wredne. - usłyszałam jego komentarz, ale postanowiłam go zbyć.
Wyjęłam z szafki piżamę, którą była długa, luźna koszulka sportowa i poszłam do łazienki, aby wziąć prysznic. Gorąca woda wyciągnęła ze mnie trochę zmęczenia i poczułam się o wiele lepiej po nim.
Czekając, aż Harry wyjdzie z łazienki, chodziłam po jego mieszkaniu, rozglądając się dokładniej. Patrzyłam, jakie książki czyta i jakie płyty wypełniały jego regał. Mogłam stwierdzić, że miał bardzo wyrafinowany gust. Większość tych płyt należała do brytyjskich zespołów rockowych. Miał też niewielką kolekcję winyli co mnie zaskoczyło. Wyjęłam jedną z nich, kiedy zauważyłam, że na jednej komodzie stał gramofon. Naprawdę ktoś tego jeszcze używał. Uruchomiłam płytę, a pomieszczenie wypełniła muzyka, którą kojarzyłam gdzieś daleko w pamięci. Możliwe, że kiedyś gdzieś już to słyszałam. Podśpiewywałam prosty tekst, kiedy usłyszałam za sobą Harrego.
- Co robisz? - zapytał, patrząc na mnie z mieszanką rozbawienia i zdziwienia.
Zamiast odpowiedzieć mu, po prostu śpiewałam tekst, który ciągle się powtarzał.
- She's like a rainboow. - nuciłam, kiwając głową w rytm muzyki.
Chłopak cały czas przyglądał mi się, co trochę mnie speszyło. W swoim mieszkaniu mogłam śpiewać i tańczyć do woli, a tutaj musiałam się jednak powstrzymywać, bo mogłabym wyjść na jakąś niezrównoważoną. Wyłączyłam muzykę i schowałam płytę do pudełka. Uniosłam ją wyżej, zwracając na nią uwagę Harrego.
- Jesteś fanem brytyjskiego rocka? - spytałam.
- Oczywiście, jest najlepszy. - powiedział, podchodząc i odbierając mi album z ręki. - Nie powinnaś ich dotykać. - wytknął do mnie palec, jakby chciał mi nim pogrozić.
O proszę, przemówił przez niego gburowaty charakter. Przecież to tylko płyta, nie zamierzałam jej zjeść.
- Nie patrz tak na mnie. To nie jakaś tam płyta Timberlake'a, czy kogo tam słuchasz. - zakpił, a we mnie się zagotowało z nerwów.
- Nie słucham Timberlake'a! - uniosłam się, broniąc swojej dumy.
Chłopak zaśmiał się pod nosem, ciesząc się z tego, że mi dopiekł i poszedł położyć się do łóżka. Poklepał miejsce obok siebie, dając mi znak, abym do niego przyszła. Żachnęłam się, zakładając ręce na brzuchu, ale czując zmęczenie podeszłam do łóżka i położyłam się na nim. Leżałam tyłem do niego i mimo wszystko nie mogłam zasnąć.
- Co masz do Timberlake'a? - spytałam nagle, wciąż siłując się na oburzony ton, a jedyne co usłyszałam z jego strony to rozbawione westchnięcie.
- Śpij już, Flore. - powiedział zaspanym głosem, więc postanowiłam już dać spokój.



Wyjdź za mnie I HSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz