Cz.2.10 POWRÓT DO RZECZYWISTOŚCI

294 24 22
                                    

* fragmenty oznaczone gwiazdką pochodzą z piosenki „If you "

To niewiarygodne, ile łez można z siebie wylać, kiedy człowiek ma poczucie, że wszystko, co było dla niego do tej pory najważniejsze - minęło i nigdy już nie wróci.

Stałam na rufie płynącego jachtu i w świetle nadchodzącego poranka patrzyłam bezradnie, jak zatoka Gwangsan-ri powoli się oddala, staje się małym punktem, a potem znika*.  Dochodziła czwarta nad ranem, w porcie błyskały światła i łodzie wyruszały na poranny połów. Dla jednych zaczynał się nowy dzień, dla mnie kończyła się najpiękniejsza przygoda w dotychczasowym życiu. Potok łez wciąż był nieprzebrany, wbrew mej woli, płynął wciąż i wciąż.

****************************************************

Przez trzy dni rozmyślałam na morzu w samotności, krótko odpowiadając na powiadomienia radiowe, tylko tyle, żeby uniknąć poszukiwań przez straż nadbrzeżną.

Nie mogłam zapomnieć ani na chwilę o pięciu powodach mojego złamanego serca, gdyż wszystko wokół przywoływało wspomnienia. W mesie nadal utrzymywał się lekki aromat rumu rozlanego przez Taeyanga, a w koszu na odpadki pozostało szkło po rozbitych butelkach, które sprzątałam z Seungrim. W kuchni z popielniczek wystawały niedopałki po papierosach GD i TOPa. Łóżko w drugiej kabinie przypominało mi Daesunga. Większość czasu przeleżałam w przesiąkniętej jego zapachem wymiętej pościeli, aż kompletnie przemoczyłam poduszkę łzami. Ponieważ wyniosłam do rybackiej chaty tych kilka ubrań, które miałam w schowkach na jachcie, teraz zmuszona byłam do wkładania znoszonych rzeczy pozostawionych przez nich. Oszołomiona wciąż ich zapachem nawet na pranie nie miałam energii. Gdybym znalazła choć małą butelkę alkoholu, przyniosłoby mi to znaczną ulgę, ale jak na złość, Bangi wytropiły i wyżłopały wszystko co do kropelki! Żywiłam się wodą, suchym ramenem z paczki i jakimiś konserwami, zresztą, jeść zupełnie mi się odechciało. Od płaczu wciąż bolała mnie głowa, z głodu dołączyły się jeszcze omdlenia i mdłości. Pragnęłam umrzeć.

Na trzeci dzień obudziłam się z gorączką i mocnym bólem brzucha. Spojrzałam na ścianę, na której wsiało moje zdjęcie z ojcem, zrobione przed kilkunastoma latami, tuz po odejściu mamy. Ja, jako mała dziewczynka w marynarskiej czapce, trzymam za rękę ojca, który z dumą spogląda na mnie. To był ważny powód do dalszego życia. Ojciec pewnie szaleje z niepokoju, powinnam wrócić do domu i stawić mu czoła, przyznając się do swojej największej porażki. Będzie strasznie, ale potem wszystko powoli wróci przecież do normy, w życiu nie ma nic stałego, jedynie pewna jest ZMIANA, prawda?

************************************************

Kiedy wróciłam na wyspę i  zeszłam z jachtu boso, wychudzona, w za dużych ubraniach, z twarzą zapuchniętą od płaczu i spaloną słońcem, mój równie żałośnie wyglądający ojciec porwał mnie w objęcia i długo nie wypuszczał. Widziałam, że dręczyły go wyrzuty sumienia i sam siebie obwiniał za moje niepowodzenie. Pewnie też podnosiła mu ciśnienie wściekłość na Bangów i  szefów YG. Zanim zemdlałam, uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco i zapewniłam, że nic mi nie jest i żeby się nie martwił.

************************************************

W następnym tygodniu dopadła mnie szara rzeczywistość. I niestety, nie mam tu na myśli pierwszej jesiennej mżawki...

Na wyspę wraz z wrześniowym deszczem przybyli menagerowie z YG. Nie mając wyjścia musiałam w końcu odebrać kolejny z dziesiątek telefonów z wytwórni. Kiedy prawnik podał mi laptop, wszyscy w pośpiechu opuścili salę konferencyjną. Z niechęcią wcisnęłam przycisk na Skype i moim oczom ukazała się nadąsana mina Lidera.

BigBang - WAKACJE! /cz 1 i 2/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz