W pierwszej chwili go nie poznałam. Z racji, że widywałam go tylko podczas jakichś uroczystości w pełnym stroju, zdezorientował mnie widok jego nagiej klatki piersiowej. Miał na sobie tylko szendit - przepaskę biodrową, ale o wiele mniej ozdobną i drapowaną od tej rytualnej. Brak makijażu i niesforne wlosy jeszcze bardziej mylily wzrok. I przyznaję, wzięłam go w pierwszej chwili za sługę. Dopóki nie otworzył ust.
- Matko, znów każesz biedne dziewczyny? - spytał podchodząc bliżej. Kiedy zdałam sobie sprawę, że to sam faraon pokryłam się rumieńcem. Spuściłam głowę, chcąc się opanować i przypomnieć sobie mój cel.
- Nie potrzebujesz niesposłusznych. -odrzekła jego matka. - Według mnie żadnej nie potrzebujesz, ale to już twój interes.
- Marudzisz mamo. Widzę również, że jesteś w trakcie wybierania. Która szóstka idzie do mnie?
- Nie szóstka, tylko trójka. Nie zasłużyłeś na kolejne trzy. Masz ich za dużo, miesza ci się przez nie w głowie, faraonie.
Nie odpowiedział jej. Zrobiło się niezręcznie cicho i czułam, że czyjś wzrok jest we mnie uparcie wbity. Rozejrzałam sie dyskretnie po sali. Strażnicy patrzyli w przestrzeń przed sobą, kobiety miały spuszczone głowy. Kto w takim razie...
Natrafiłam na wzrok lazurowych tęczówek. Sam faraon spoglądał na mnie z... zaciekawieniem? Przesuwał wzrok miarowo po moim ciele. Czułam się skrępowana, ale mimo to podniosłam wysoko głowę i odważyłam się spojrzeć mu prosto w oczy - tak jak tego pragnęłam.
Pierwszy raz widziałam go z tak bliska. Miał kwadratową, kanciastą szczękę, która kończyła jego wyjątkowo podłużną twarz. Górna warga była zdecydowanie wydatniejsza niż dolna, co dawało efekt wiecznego grymasu. Jego oczy miały czysty, błękitny kolor i były nieco wyłupiaste jak na mój gust. Najbardziej jednak zaskoczyły mnie włosy - a przede wszystkim, że je miał. Większość wysoko urodzonych ludzi, a w szczególności faraonowie, mieli gładkie, wydepilowane ciało pokryte olejkami. Zamiast naturalnych włosów nosili bogato zdobione peruki, co było oznakom bogactwa i luksusu. Oczywiście ludzie pochodzący z niższej hierarchii również byli depilowani - nie był to zabieg jakoś wysoko ekstrawagancki, ale ich peruki (jeżeli w ogóle jakieś nosili) były zwykłe, z taniego włosia.
Ramzes jednak zachował ciemne włosy, rozjasnione promieniami słońca. Były dość długie, co jeszcze bardziej mnie zdziwiło. Musiało być mu okropnie gorąco.
Nie chciałam spoglądać niżej na jego klatkę piersiową. Mignęła mi na początku i nie chciałam widzieć jej po raz kolejny. Wystarczył mi raz by ocenić, że była umięśniona i opalona jak u przeciętnego Egipcjanina. Te mięśnie trochę jednak dezorientowały, no bo kiedy on miałby się ich nabwić? No bo chyba nie podczas tych jego orgii.
Jego oczy skończyły oglądać moje ciało i powróciły do twarzy, a ja zacisnęłam szczęki. Ten człowiek, czy wcielenie Boga Horusa, był odpowiedzialny za śmierć mojej przyjaciółki Hajat. I w końcu stałam z nim twarzą w twarz i mogłam ujrzeć jego parszywą twarz. Mogłabym teraz rzucić się na niego i zacisnąć ręce na jego brązowej szyi. Nie zabiłabym go, ale z pewnością zdeptała jego autorytet.
Kiedy ja snułam wizje jego rychłej śmierci, on szedł wzrokiem po mojej twarzy. Spojrzał mi w oczy i się uśmiechnął.
- Masz racje - powiedział nadal patrząc na mnie. - Potrzebuję tylko trzech. Ale natychmiast w moim łożu. Resztę odeślijcie do przyrządzania strawy.
- Trzeba je najpierw przygotować, Ramzesie. Nie mogą iść tak po prostu. Nie będziemy ryzykować. Kiedy ostatnim razem to zrobiłeś, o mało nie przypłaciłes życiem.
Ramzes oderwał ode mnie wzrok i przeniósł go na matkę. Poczułam, jak napięcie schodzi mi z ramion, choć wcale nie czułam, że są napięte.
- Zróbcie to jak najszybciej. Będę czekał u siebie. - powiedział jeszcze i zniknął za jedną ze ścian.
Odetchnęłam, zupełnie nie zdając sobie sprawny, że wstrzymuje powietrze. Trzy wybrane kobiety podążyły za Ablą, a naszą resztą zajął się strażnik. Udaliśmy się do miejsca odległego od sali tronowej. Było tam parno, a wszelakie zapachy mieszały się ze sobą, tworząc dziwną, acz smakowitą woń. Zrobiłam się głodna, ale nie zamierzałam narzekać, kiedy od razu zagonili nas do pracy. Osiągnęłam swój cel. Spojrzalam faraonowi Ramzesowi XIII, odpowiedzialnego za śmierć mojej najbliższej przyjaciółki Hajat, w oczy. Teraz nie miałam celu. Mogłam więc w spokoju spędzić ten czas w tym miejscu.Marhaba!
I cel osiągnięty. To co, koniec historii? Oczywiście, że nie! Naszą bohaterkę czekają jeszcze cele, których jeszcze sobie nie nadała. Dziękuję za komentarze i zapraszam do komentowania tego rozdziału.
Pozdrawiam ;*
CZYTASZ
✔Egipcjanka I
ChickLitBył rozpieszczonym władcą Egiptu. Królem, który dostawał to czego chciał, samemu nie dając nic. Ja pragnęłam tylko osiągnąć swój cel. Nie wiedziałam tylko, że może się on zmienić. On zapragnął mnie. Ja pragnęłam by zginął. Wpadłam w jedną z okropn...