W Egipcie dawno nie było zaślubin faraona. Nie takich organizowanych na tak wielką skalę. Zazwyczaj była to uroczystość przeznaczona dla rodziny faraona, a także urzędników i kapłanów. Czasami pojawiali się bogaci Egipcjanie, ale nigdy nie robiono tego poza murami zamku.
Pozycja Ramzesa XIII nie była zbyt dobra. Lud kwestionował jego władzę i wytykał nieudolność. Musiał więc pokazać, że jest godny i gotowy sprawowania władzy.
Dlatego naszą przysięgę mieliśmy sobie złożyć na oczach wszystkich mieszkańców Egiptu. To właśnie tam miałam być przedstawiona jako Wcielenie i królowa.
Nie mieliśmy też zbyt wiele czasu. Sarijah wyznaczył datę, kiedy to gwiazdy będą ustawione najkorzystniej. Stwierdził jednak, że im szybciej tym lepiej i żadne gwiazdy nie sprawią cudu. Mieliśmy więc niecałe dwa tygodnie na zorganizowaniu wszystkiego tak, jak należy.
Oczywiście nie byliśmy w tym sami. Pracowało nad tym mnóstwo ludzi, stale kręcących się po pałacu. Kiedy ich mijałam pochylali głowy w geście szacunku, lub pozdrawiali. To było dziwne, ale musiałam się do tego przyzwyczaić. Miałam być ich panią, to miało stać się codziennością.
Z faraonem widywałam się rankami i wieczorami. Całe dnie spędzaliśmy osobno, każdy zajęty własnymi obowiązkami. Oczywiście z nas dwóch to on miał więcej pracy - musiał decydować o sprawach w kraju, a jednocześnie o tym, jakie dania będą podawane na uroczystości. Oprócz tego starał się opanować zamieszki, a także zdecydować co zrobić z haremem. No i pozostawała sprawa Faizy i Tannesa. Oboje jednak zgonie uznaliśmy, że nimi zajmiemy się po zaślubinach.
Co w takim razie należało do moich obowiązków? Niewiele. Głównie chodziłam na przymiarki mojego stroju, wybierałam kolory poduszek i zasłon... Wszystko to, do czego faraon nie miał głowy.
Co do przymierzania strojów... Nie było to dla mnie tak przyjemne, na jakie się mogło wydawać. W ciągu kilu dni miałam na sobie więcej ubrań niż w ciągu całego życia.
Specjalnie na tę okazję w jednej z pustych komnat stworzono ogromną garderobę pełną ubrań i biżuterii. Na początku byłam podekscytowana widząc jak wiele tego było. Mimo wszystko byłam kobietą, więc lubiłam się stroić i czuć się ładna. Szybko jednak moje podekscytowanie przeszło w zmęczenie i ostatecznie irytację. Myślałam, że sama zdecyduje co chcę założyć, ale okazało się, że nie mam zbyt wiele do gadania. O wszystkich decydowała Abla. To jej słuchały wszystkie służące, ja mogłam tam tylko stać i wyglądać.
Po przymierzeniu kolejnej kreacji, równie ciężkiej co gustownej, miałam dość. Było mi gorąco, ciało miałam zdrętwiałe i kręciło mi się w głowie.
- Czy możemy zrobić przerwę? - zapytałam patrząc na Ablę. Siedziała przede mną wachlowana przez jedną z służek.
- Dopiero ją przymierzyłaś. - oznajmiła. - Nie bądź marudna, musimy dobrze dobrać strój.
Zacisnęłam zęby. To nie ona stała po środku dusznego pokoju w ciężkim materiale. Gdybym leżała ta jak ona, nie musiałabym marudzić.
Kolejny raz zakręciło mi się w głowie. Wzięłam głęboki oddech i zamknęłam oczy. Musiałam wytrzymać jeszcze trochę.
- Zadusisz mi małżonkę, matko, zanim w ogóle mi cokolwiek przysięgnie. - usłyszałam za sobą głos faraona. Chciałam się obrócić, ale kreacja zdecydowanie mi to utrudniała.
- Nie trwóż się synu, nie pozbędę się królowej, na którą tyle czekamy. - odparła i wstała. Teraz wszyscy byli z tyłu mnie i zupełnie nie widziałam co się dzieje. - Ale nie możemy pozwolić sobie na niedociągnięcia. Oczy Egiptu skierowane będą na nią, musi wyglądać idealnie.
CZYTASZ
✔Egipcjanka I
ChickLitBył rozpieszczonym władcą Egiptu. Królem, który dostawał to czego chciał, samemu nie dając nic. Ja pragnęłam tylko osiągnąć swój cel. Nie wiedziałam tylko, że może się on zmienić. On zapragnął mnie. Ja pragnęłam by zginął. Wpadłam w jedną z okropn...