Byłem niecierpliwy z natury. Jako dziecko, przyszły władca Egiptu byłem okropnie rozpieszczany, chociaż to i ta za mało powiedziane. Mogłem mieć wszystko i miałem wszystko. Byłem darem od Bogów, który należało traktować jak prawdziwy skarb. Moja matka nie urodziła już więcej dzieci, na moje szczęście. Gdyby urodziła brata musielibyśmy walczyć o tron do śmierci. A gdyby to była dziewczynka musiałbym się z nią ożenić, dla czystości krwi. Cieszyłem się więc, że byłem jedynakiem, któremu od małego wpajało się, że jest najważniejszy.Bogowie obdarowali mnie też pełnią zdrowia. Słyszałem opowieści o chorych, zdeformowanych władcach, którzy umierali zbyt szybko. Matka mówiła mi, że dzieci zostali karani za przewinienia i nieczystości rodziców, przez co bogowie nie pozwalali im długo żyć. Wydawało mi się to wtedy przerażające, ale nie myślałem o tym zbyt długo. Ja byłem zdrowy.
Teraz siedząc na tronie mogłem być wdzięczny rodzicom za to, że nie czynili zła i że mnie wychowali. Ale to był ich obowiązek - zrobić ze swojego jedynego dziecka władcę.
Cóż, władcą do byłem raczej kiepskim, a jedyne co zostało mi po dzieciństwie to niecierpliwość.
Niezbyt uśmiechało mi się to, żeby Imtithal wychodziła z pałacu. To nie tak, że bałem się, że ucieknie, bo znalazłbym ją wszędzie. Chodziło o jej bezpieczeństwo. Miałem w państwie mnóstwo wrogów, ale kto ich nie miał? Martwiło mnie to, że coś jej się stanie. No właśnie - martwiło. Nigdy wcześniej nie musiałem się o nic trwożyć, nikt mnie tego nie nauczył, ani do tego nie przyzwyczaił, a jednak instynkt odezwał się sam.
Oczywiście to nie tak, że puściłem ją samą. Wysłałem z nią dwóch moich najlepszych strażników, o których wiedziała. Prawda była taka, że oprócz nich o jej bezpieczeństwo dbało o wiele więcej moich ludzi. Dwóch z nich śledziło ich z daleka. Kolejnych dwóch pilnowało ich z góry - z dachów domów. Kolejny śledził ich z boku. Oprócz tego rozsadziłem straże w przypadkowych miejscach w ramach "patrolu". Nie omieszkałem im oznajmić, że przyszła królowa będzie się przechadzać drogami Egiptu, więc muszą wziąć to pod uwagę. Może przesadzałem, ale nie zamierzałem ryzykować. Każdemu powiedziałem, że gdyby działo się coś złego, bezzwłocznie mają mnie o tym poinformować.
Słońce minęło południe, a ja otrzymałem informacje, że Imtithal wraca. Było nieco za wcześnie na powrót, ale cieszyłem się, że już będzie ze mną.
Kiedy wkroczyła do sali tronowej od razu wiedziałem, że coś się stało. Na jej twarzy pojawiła się ulga, a broda zadrżała zapowiadając płacz. Mimo to szła do mnie z uniesioną głową, dumna i pewna siebie. Wtedy byłem pewny, że nigdy nie było i nie będzie lepszej królowej niż ona.
Wstałem z tronu i ruszyłem jej na przeciw. Machnąłem ręką na strażników, żeby się wycofali, co od razu zrobili.
Kiedy znalazłem się tuż przed Imtithal, jej oczy zalśniły. Pokłoniła mi się, a ja natychmiast zgarnąłem ją w swoje ramiona. Wtuliła się we mnie, a po chwili poczułem jak drży.
- Co się stało, najdroższa? - spytałem głaszcząc jej plecy. - Powiedz mi.
- A czy nie możemy po prostu tak trwać? - mruknęła w moją pierś. - Dobrze mi tak.
Uśmiechnąłem się. Cieszyłem się, że dobrze jej w moich ramionach, bo równie wspaniale było ją trzymać.
- Możemy, ale bardzo chcę wiedzieć co cię zasmuciło. - oznajmiłem, odsuwając się od niej. Jej zapłakane oczy były jak cios. Starłem kciukami słoną ciecz z jej policzków, ale to wcale nie sprawiło, że przestała płakać. - Nie płacz, najdroższa. To mnie rani.
- Wybacz. - spuściła wzrok. Nie chciałem, żeby poczuła się źle. Chciałem jej wysłuchać i uspokoić, ale nie mogłem zrobić tego tutaj. Złapałem ją w talii i wziąłem na ręce. Oplotła mój kark dłońmi znów wtuliła ufnie. Poczułem wzrastającą we mnie zaborczość.
CZYTASZ
✔Egipcjanka I
ChickLitBył rozpieszczonym władcą Egiptu. Królem, który dostawał to czego chciał, samemu nie dając nic. Ja pragnęłam tylko osiągnąć swój cel. Nie wiedziałam tylko, że może się on zmienić. On zapragnął mnie. Ja pragnęłam by zginął. Wpadłam w jedną z okropn...