12. Znajdź swoją Boginię

2.3K 113 4
                                    

Kiedy jest się faraonem, wszystko jest nudne. Ludzie, kobiety, uśmiechy, słowa. Nie ma nic, co sprawiało by, że w twoim życiu ukryty jest dreszczyk adrenaliny. Całe dnie siedzisz w pałacu, chwalisz Bogów, wysłuchujesz zażaleń ludzi, jak to bardzo im przeszkadzają sąsiedzi. Czułem, że urodziłem się w niewłaściwej rodzinie. Fakt, bycie wielbionym przez tłumy i posiadanie ludzi na skinienie palca było przyjemne, ale po jakimś czasie robiło się zbyt przewidywalne.

Musiałem szukać jakichś ciekawych zajęć, aby choć na chwilę oderwać się od tej rutyny. Kiedy byłem młodszy, uciekałem z pałacu, aby pobawić się z innymi chłopcami. Moment, w którym ojciec przyłapywał mnie, kiedy wracałem, był najbardziej ekscytujący z całej wyprawy. Bowiem za każdym razem wymyślał coraz to nową karę. Dawały mi wyzwanie do pokonania. Jak choćby zabicie owcy, albo znalezienie zgubionego pierścienia.

Kiedy zaczęły interesować mnie kobiety często podpatrywałem ojca z kochankami. Nigdy z żadną nie uprawiał seksu, ale to nie znaczyło, że nie miał wokół siebie piękności, które lubił czasami obmacywać. Oczywiście matka o tym wiedziała, ale nie miała mu tego za złe. W końcu był faraonem i jej ukochanym mężem. Mój ojciec kochał matkę. Byłem tego pewien. Można to było wyczytać z wyrazu jego twarzy, kiedy na nią patrzył, czy choćby sposobu, w jaki ją traktował.

Poprosiłem go o harem w momencie, kiedy zaczął się gorzej czuć. Wiedzieliśmy, że jego czas się zbliża, a ja miałem wstąpić na tron. Spojrzał wtedy na żonę, stojącą po jego lewej stronie, uśmiechnął się i powiedział: "Ramzesie XIII, mój ukochany synu. Nasz lud wierzy w wielu Bogów i Bogiń. Każdy z nich jest tak samo ważny. Ale dla mnie najważniejszą Boginią jest twoja matka. Będę ją czcił i wielbił, nawet po śmierci. I ty musisz znaleźć własną Boginię. Nie bądź próżny, nie szukaj zaspokojenia. Szukaj swojej Bogini.". Nigdy nie zapomniałem jego słów. Kiedy umarł byłem zdeterminowany znaleźć żonę i rządzić wraz z nią państwem.

Ale nie potrafiłem tego zrobić. Popełniałem każdy możliwy błąd, dokonywałem złych decyzji, państwo ucierpiało. Nie mogłem rządzić, kiedy nie umiałem tego robić. Moja matka i arcykapłan przejęli moje obowiązki. Wyparłem z pamięci rady mojego ojca, założyłem harem, straciłem determinacje.

I przez chwilę było cudownie. Wiodłem wygodne, bezproblemowe życie. Mogłem cały dzień leżeć zaspokojony w łożu, zmieniając kobiety jedynie skinieniem. Ale wkrótce i one zaczęły blednąć. A ja musiałem szukać innego zajęcia.

Sprowadziłem najlepszych astrologów i nauczycieli. Zbudowałem dla nich skrzydło, w którym mogli gromadzić wszelkie papirusy i swoje przedmioty. Zacząłem uczyć się pisać i czytać, a nawet patrzeć w gwiazdy i rozpoznawać konstelacje. Wkrótce potem odkryłem coś, co nigdy mi się nie nudziło. Przelewałem swoje myśli na papirusy za pomocą barwników stosowanych do reliefów, czy tych do makijaży. Byłem w tym dobry. Przedstawiałem zachody słońca, nagie kobiety, a nawet Bogów. To była moja tajemnica i nikt w pałacu o tym nie wiedział.

Moją kolejną zdobyczą miała być Busajna, czy Imtithal, jak twierdziła Samira. Dla mnie jednak pozostawała Busajną. Pragnąłem jej, lecz i ona musiała zapragnąć mnie. Nie chciałem jej brać, kiedy miałaby być sztywna, bez wyrazu. Chciałem, nie, żądałem, żeby była gwałtowna, szalona, a nawet arogancka. Miała być moją realną fantazją.

Kolejny papirus został pokryty ciemnym barwnikiem. Od kilku dni wieczorami starałem uzyskać doskonałą twarz Busajny. Była jednak niedostępna, odległa, niepojęta. Potrzebowałem, by mi pozowała, chodźby śpiąca. Mógłbym namalować ją nawet, kiedy by na mnie nie patrzyła.

Od kilku dni męczył mnie koszmar. Byłem przykuty niewidzialnymi kajdanami do drzwi. Nie mogłem się ruszyć, nie mogłem uciec. Nade mną Bogowie przypatrywali się mi uśmiechając się złowieszczo. Próbowałem je rozerwać, znaleźć klucz, ale nic nie działało. A potem widziałem ją. Busajna biegła do mnie, a kajdany rozluźniały się, im bliżej była. Chciałem ją zawołać, ale nie potrafiłem. Mogłem tylko niemo błagać, by mnie uwolniła. W końcu tego biegu, który nie miał końca, padała tuz u moich stóp bezsilnie. Sen się kończył.

Pytałem astrologów o jego znaczenie. Jako faraon, zniewolenie było wyjątkowo dziwne. Miałem przecież władzę wystarczającą, by rozerwać każde więzy. Twierdzili, że Bogowie mają nade mną władanie i że muszę je odzyskać. W końcu byłem ich wysłannikiem, synem Ra. Uznali też, że mnie i tę kobietę coś łączy. Że i ona ma w tym swój udział. Nie odpowiedziałem im jednak, gdy zapytali, kim jest ta kobieta.

Odkąd widziałem ją po raz ostatni minęło kilka dni. Im bardziej czas mijał, tym większą tęsknotę czułem. Moje pragnienie rosło, chodź studnia była tak blisko.

- Wzywałeś, faraonie. - usłyszałem głos Samiry tuż za moimi plecami. Odwróciłem się do niej, zwijając papirus, by nie zobaczyła co na nim jest.

- Powiedz mi, jak sobie radzi Busajna? - spytałem. - Faiza już zdążyła zabić ją swym jadem?

Samira zaśmiała się i usiadła na poduszkach obok łoża. Lubiłem jej towarzystwo, ale do łoża zupełnie się nie nadawała. Kiedy po raz pierwszy została do mnie przyprowadzona denerwowała się tak bardzo, że zamiast mnie podniecić - rozśmieszyła mnie. Dopiero później, kiedy moja matka zrezygnowała z opiekunki haremu, przekazując stanowisko Samirze ta wyznała mi, że woli kobiety.

- Wręcz przeciwnie. - odpowiedziała. - Stawia jej się za każdym razem, kiedy Faiza tylko zaczyna coś mówić.

- Naprawdę? - zapytałem z udawanym zdziwieniem, siadając na przeciwko niej. - Kto by się spodziewał?

- Faiza uważa, że to wyścig. Za każdym razem, gdy wraca od faraona szczyci się tym, jakby co najmniej została arcykapłanką.

- Co? - teraz naprawdę się zdziwiłem. Wiedziałem, jaka była Faiza, ale nie sądziłem, że zrobi z tego zawody.

- Zrobiła z haremu mały Egipt i teraz jest tam faraonem. Nigdy wcześniej tak nie było, dopóki Imtithal nie zaburzyła jej pojęcia o świecie.

- Więc Faiza jest zazdrosna o Busajnę. Ciekawe... - wstałem i przeszedłem się po komnacie. Spojrzałem w gwiazdy szukając znanych konstelacji. - Dlaczego jest zazdrosna, skoro Busajna była u mnie tylko raz?

- Poczuła się zagrożona. Nigdy faraon nie robiła takiej wrzawy o żadną z kobiet.

W mojej głowie pojawił się plan intrygi. Musiałem sprawić, aby Busajna weszła w grę Faizy. Aby rywalizowała z nią o moją uwagę.

- Samiro, chce, byś coś dla mnie zrobiła. - oznajmiłem, odwracając się do niej.

- Wszystko, czego sobie życzysz, faraonie. - odparła, wstając z poduch.

- Skoro Faiza chce się ścigać, która bardziej mnie zadowoli, proszę bardzo. Ale musimy sprawić, by i Busajna w to weszła. A zaczniemy od tego, że kiedy wrócisz do haremu, natychmiast każesz przyprowadzić do mnie Busajnę.




Marhaba!

Wiem, rozdział późno, ale znaleźć teraz czas na pisanie jest cudem. Wystawiamy w szkole przedstawienie po angielsku (już jutro premiera) i musiałam zając się nauką roli, przygotowaniem strojów i makijażu, a do tego jeszcze nie zawalić ocen. Ale obiecuję, na święta zrobimy sobie jakiś maratonik.

Co do rozdziału - z początku miał być on z perspektywy Imtithal, ale że perspektywę faraona pisze mi się szybciej, stwierdziłam, że to do niego będzie należał rozdział. Jest trochę inny, więcej treści niż dialogów, ale myślę że jest okej. Kolejny rozdział - nie wiem kiedy, ale będę pisać jak tylko znajdę czas.

Pozdrawiam ;*

✔Egipcjanka I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz