Obudził mnie nikły dotyk na szyi. We śnie były to Boskie palce naznaczające na moim ciele ścieżki. Kiedy jednak moja świadomość powróciła do ciało zorientowałam się, że to usta Ramzesa składają delikatne pocałunki na ramionach i szyi. Zamruczałam z przyjemności pieszczot.
- Niczym kocica... - mruknął do siebie faraon nie odrywając się od mojej skóry.
Otworzyłam oczy i wplątałam dłonie w jego ciemne włosy. Natychmiast podniósł wzrok. Wydawał się być szczęśliwy.
- Dzień dobry, najdroższa Imtithal.- odezwał się. Poczułam, że się rumienię.
- Witaj, faraonie. - odpowiedziałam. Złożył ostatni pocałunek na moim obojczyku i zrównał się ze mną twarzą.
- Dziś jest dzień, w którym staniesz się moja, Imtithal. Wobec ludu i Bogów. Ale moje serce i moja dusza już jest twoja. I nic tego nie zmieni. - powiedział łapiąc mnie za dłoń i składając na niej pocałunek. - Proszę więc, kiedy jesteśmy sami nie mów do mnie faraonie. Nie bądź oficjalna, kiedy jesteśmy razem.
- Dobrze. - uśmiechnęłam się. - Mogę do ciebie mówić jak będziesz chciał, Ramzesie.
Przez chwilę panowała między nami cisza. Spojrzałam przez otwór okienny. Słońce ledwo przebijało się przez horyzont. W samo południe, kiedy Ra będzie najwyżej, mieliśmy przysiąc sobie wieczność na oczach całego Egiptu.
Powróciłam wzrokiem do Ramzesa. Wpatrywał się we mnie zupełnie tak, jakby mnie pochłaniał.
- Dlaczego mi się tak przyglądasz? - zapytałam, czując jak ciepło wpływa na moje policzki.
Odgarnął mi z twarzy zabłąkany kosmyk włosów.
- Już za chwilę wpadnie tu moja matka i służba. Zabiorą mi cię i zobaczymy się dopiero na ceremonii. - wyjaśnił. - Chcę dokładnie pamiętać jak wyglądasz, kiedy leżysz w moim łożu, by móc za nim tęsknić cały dzień.
Poczułam że mi gorąco. Zagryzłam wargę, starając nie uśmiechać się niemądrze. Już chciałam mu powiedzieć, że ja też będę tęsknić, ale drzwi od komnaty otworzyły się na oścież z hukiem.
- I koniec naszego spokoju. - mruknął dotykając swoim czołem moje.
- Puść ją, Ramzesie. - usłyszałam głos Abli. - Nie mamy czasu, musimy was przygotować.
- Tak, wiem matko. - westchnął. Pomógł mi wstać i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Potem pochylił się w moją stronę. - Dzisiejszego wieczoru, kiedy znów tu wrócimy, przestaniemy się bawić. Będę cię miał Imtithal, a wtedy nic nam nie przeszkodzi. - wyszeptał, oddechem muskając moje ucho.
Poczułam, że chyba tracę oddech. Złożył na moich ustach jeszcze jeden pocałunek, a potem puścił.
- Niech Imtithal o wszystkim decyduje. Macie być jej posłuszne. - oznajmił, a potem odwrócił się i wyszedł, wraz ze strażnikami.
Obróciłam się w stronę Abli. Wyraźnie nie spodobały jej się słowa syna. Wokół niej stały cztery służki.
- Czas ruszać Imtithal. - powiedziała, po czym złapała mnie pod rękę i wyprowadziła komnaty
Nie do końca wiedziałam, gdzie mnie prowadzą. Zdziwiłam się, kiedy stanęłyśmy u progu Firdusu. Mój ostatni pobyt tutaj nie był zbyt dobrym wspomnieniem, więc wzdrygnęłam się lekko.
- Faraon zrezygnował z haremu. - oznajmiła Abla. - Teraz to miejsce należy do ciebie. Tutaj przygotujesz się do ślubu.
- Co faraon zrobił z haremem? - zapytałam. Byłam tego ciekawa, a nie zdążyliśmy o tym porozmawiać.
- Te, które chciały zostać będą służyć mu i Tobie. Reszta została odesłana do haremów bogaczy w Egipcie. - wyjaśniła matka faraona. - Aktualnie miejsce, gdzie znajdowały się kobiety przerabiane jest na pomieszczenie dla dzieci. Zajmują się tym najlepsi architekci.
Dzieci... Jeszcze nie zostałam jego małżonką, a on już robił komnatę dla naszych dzieci. Rozumiałam to jednak. Musieliśmy zapewnić ciągłość jego rodu. Miałam być matką kolejnych faraonów. To, że miałam stać się przyszłą królową nie było tylko poprawieniem, i to znacznym, mojego statusu, ale też wiązało się z obowiązkami. Musiałam dać faraonowi następcę. Mimo wszystko czułam się dumna, że to ja pocznę przyszłych królów.
Popatrzyłam na kobiety stojące przede mną. Po ich minach wywnioskowałam, że wiedzą o czym myślę.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Czas zrobić z ciebie królową. - oznajmiła Abla i zabrała mnie do pierwszego pomieszczenia.
Tak jak wcześniej musiałam przejść przez wszystkie procedury by móc być haremską dziwką, tak i teraz kiedy miałam stać się egipską królową również musiałam przez to przejść. Tym razem jednak nie byłam traktowana jak wcześniej.
Kobiety oblewały moje ciało ciepłą, pachnącą wodą i delikatnie obmywały moje ciało. Inne myły moje włosy i z wielką delikatnością je rozczesywały. Kiedy choćby zaciskałam oczy, kiedy któraś za bardzo mnie pociągnęła, przepraszały natychmiast kłaniając mi się. Za każdym razem kazałam im przestać, Bogowie wiedzą ile razy moja mama mnie ciągnęła za włosy rozczesując moje kudły.
Nie ominęła mnie też depilacja, tym razem jednak robiono to delikatniej. Przykładano mi też coś zimnego na piekące miejsca i smarowali jakimś kremem.
Kiedy byłam już czysta i pachnąca zaprowadzono mnie do osobnej komnaty, aby przygotować mi makijaż, fryzurę i strój. Ku mojemu zaskoczeniu czekały tam na mnie dziewczyny, które znałam. Radija i Ranija nic się nie zmieniły odkąd widziałam je po raz ostatni. Obie mi się pokłoniły pokornie.
- Zostawcie nas samych. - odezwałam się do Abli i jej świty. - Kiedy będę gotowa, wezwę was. Do tego czasu, proszę, sprawdźcie czy ceremonia jest przygotowana jak należy i czy faraon jest już gotowy.
Abla nie była za bardzo zadowolona z tego, że jej rozkazuję, ale musiała się przyzwyczaić. Kiedy zostałyśmy tylko w trójkę znów odwróciłam się do dziewczyn.
- Cieszę się, że znów was widzę. - powiedziałam z uśmiechem.
- I my jesteśmy rade, że znów dane nam jest cię przygotowywać. - odparła jedna z nich.
- Cieszymy się też, że spotykamy się w zupełnie innych okolicznościach. - dodała druga. Nadal obie miały spuszczone głowy i były bardzo oficjalne w swoich wypowiedziach.
- Spokojnie, dziewczyny, nie musicie się tak zachowywać. Nie musicie być takie oficjalne. - oznajmiłam.
Spojrzały po sobie i podniosły się w tym samym momencie. Pamiętam, że kiedy widziałyśmy się po raz ostatni, przerażało mnie to, jak identyczne są i się zachowują.
- Miałyśmy rację, co do ciebie. - powiedziała jedna prowadząc mnie na siedzenie.
- Jesteś Wcieleniem. - dodała druga.
Chciałam im powiedzieć, że to tylko blef, ale nie mogłam. Nie mogłam ufać im na tyle, by zwierzać się z takich rzeczy. Tylko ja i faraon o tyn wiedzieliśmy i tak miało pozostać.
- Tak. - odparłam tylko. - Miałyście rację. - Spojrzałam na nie. - A teraz sprawcie, żebym była godna tego tytułu
Dziewczyny od razu zabrały się do pracy. Z wielkim skupieniem zajmowały się mną, wymieniając od czasu do czasu kilka słów. Cieszyłam się, że to one to robią. Byłam pewna, że tylko one zrobiłyby to dobrze.
Po jakimś czasie czułam, że jestem gotowa. Dziewczyny stały obok i przyglądały mi się z uznaniem.
- Wyglądasz pięknie. - powiedziała jedna.
- Jak prawowita królowa. - dodała druga.
- Oj, przestańcie dziewczyny. - odparłam z uśmiechem czując, że ciepło wypływa mi na policzki.
- Trzeba zawołać Ablę, jest już późno, a trzeba jeszcze Cię ubrać i musisz udać się do faraona. - oznajmiła jedna z nich, druga poszła po matkę faraona. Denerwowało mnie to, że nie potrafię ich rozróżnić.
- Nie potrafię was rozpoznać. - powiedziałam nieśmiało. - Nigdy nie wiem, która jest która.
- Ja jestem Ranija. - wyjaśniła dziewczyna. Podeszła do stolika z różnymi przyborami i złapała jedną z leżących tam broszek. Przypominała ona skarabeusza, była niewielka i gustowna. Przypięła ją sobie w górnej części sukienki. - Teraz nas rozpoznasz.
- Dziękuję. - odparłam.
- Nie musisz mi dziękować z coś takiego. To ja powinnam dziękować ci, pani, że chcesz znać moje imię.
Już miałam odpowiedzieć jej, żeby nie mówiła do mnie per pani, ale do środka weszła Abla ze świtą. Gdy mnie ujrzała uśmiechnęła się delikatnie.
- Dobra robota dziewczyny. - pochwaliła je. - Chodź, Imtithal, czas włożyć suknię.
Wstałam i pożegnałam się z dziewczynami. Ruszyłyśmy do ostatniego pomieszczenia, gdzie czekała na mnie moja piękna suknia. Nie chciałam żadnej innej, tylko tą.
Służące pomogły mi założyć piękne tkaniny i pozawiązywać w odpowiednich miejscach. Suknia była trochę ciężka, ale zdecydowanie tego warta. Jeżeli miałam zostać Królową - Wcieleniem, tak chciałam się czuć.
Kiedy byłam już gotowa wraz z Ablą i służącymi udałyśmy się w kierunku komnaty faraona, która miała stać się naszą wspólną.
Ramzes czekał już tam na mnie, wyglądając jak na faraona przystało. Złote szaty podkreślały jego odcień skóry, a misterna biżuteria sprawiała, że emanowała od niego boskość. Jego wesekh na torsie był najpiękniejszą rzeczą jaką widziałam. Byłam nim zachwycona.
- Witaj znów, Imtithal. - powiedział i podszedł do mnie. Położył mi ręce na talii, gładząc ją delikatnie.
- Witaj, Ramzesie. - odpowiedziałam i ułożyłam dłonie na odsłoniętym pasku brzucha. Tak jak się spodziewałam, jego skóra była ciepła i gładka w dotyku. Podobało mi się to.
- Nie kuś mnie, słodka Imtithal. - mruknął chrapliwie, a ja natychmiast zdjęłam ręce. Pochylił się do mojego ucha. - Wieczorem, najdroższa. - szepnął i pocałował je. - Czas, byś na mocy boskiego prawa stała się moja. - odsunął się i podał i rękę. Załapałam ją, a on ułożył ją sobie na łokciu. W otoczeniu świty zmierzaliśmy ku wyjściu z pałacu.Heeeej!
W końcu wróciłam! Bardzo was przepraszam, że mnie nie było. I wiem, miał być ślub, ale ten rozdział wyszedł nawet długi i chciałam dać wam coś jak najszybciej.
Zapraszam was również na OneFiction na Aimer_Cyferka gdzie już są pierwsze części (Jest Camp Camp, Danny Phantom, a już niedługo będzie Jack i Elsa).
Na dziś to tyle.
Piszcie co myślicie.
Pozdrawiam ;*
CZYTASZ
✔Egipcjanka I
ChickLitBył rozpieszczonym władcą Egiptu. Królem, który dostawał to czego chciał, samemu nie dając nic. Ja pragnęłam tylko osiągnąć swój cel. Nie wiedziałam tylko, że może się on zmienić. On zapragnął mnie. Ja pragnęłam by zginął. Wpadłam w jedną z okropn...