18. Wewnętrzna pustka

2.2K 118 4
                                    


Dni mijały. Z dnia na dzień faraon stawał mi się bliższy, bardziej otwarty. A może to ja się taka stałam...? Faiza nadal, noc w noc odwiedzała faraona, a ja za to, przychodziłam do niego w dzień. Starałam się ignorować ukłucie zazdrości i smutku, ilekroć strażnicy przychodzili do haremu po Faizę. Nie chciałam o tym myśleć, ale czasami nie potrafiłam.

W moim sercu i duszy toczyła się wojna, której wynikiem cały czas był remis. Jedna ze stron uparcie przypominała mi o okrutności władcy, o jego winie w śmierci Hajat, o jego nieodpowiedzialności. Druga zaś zaczęła go lubić. Ba, zakochiwała się w jego słowach, uśmiechach, ruchach... Wszyscy widzieli w nim władcę, a ja dostrzegałam zagubionego chłopca, któremu zostało powierzone państwo. Potrzebował pomocy, a nie nacisku otoczenia.

Nie chciałam się w nim zakochiwać, to uczucie powinno mnie umocnić, powinno napełnić mnie dumą, a ja czułam tylko strach i pustkę. Nie mogłam kochać faraona, kiedy on traktował mnie jak... no właśnie, kim dla niego byłam? Wydawało mi się, że chętnie ze mną rozmawia i lubi moje towarzystwo. Mogłam się oczywiście mylić, ale nadal miałam wrażenie, że oboje dobrze czujemy się we własnym towarzystwie.

Musiałam przestać. Cokolwiek między nami się rodziło, musiałam temu zaprzestać. To nie byłoby dobre, ani dla mnie, ani dla niego. I wydawało mi się, ze informacja o wielkim przyjęciu na cześć ożenku faraona, będzie właśnie tym, co rozerwie naszą więź.

Kiedy plotka o ożenku ucichła wszyscy myśleli, e była to tylko intryga, lub kłamstwo. Kiedy jednak Samira przybyła do haremu oznajmiając nam, że szykuje się wielkie przyjęcie, wszystkie plotki stały się prawdą. Do pałacu przybywała przyszła królowa Egiptu i na jej cześć zaproszono wszystkich liczących się w kraju ludzi. Nikt nie wiedział, kim była owa kobieta, ale czułam, że nie długa ta informacja pozostanie tajemnicą. Cóż, Egipcjanie kochali plotki, a szczególnie, jeżeli usługiwali w pałacu.

Pomyślałam, że dobrze się stało. Faraon ożeni się z dobrą kobietą, która do mu potomka i pomoże w rządzeniu. A skoro wybrała ją jego matka, musiała być odpowiednia na to miejsce. Faiza nie wyrządzi szkód i Egipt na tym zyska. Tylko dlaczego czułam pustkę i uczucie zdrady ilekroć pomyślałam, że skończą się moje wizyty u faraona? Przecież właśnie to chciałam osiągnąć - nie dać Faizie rządzić. Tylko, że... to już dawno przestało mieć znaczenie. Teraz pragnęła tylko i wyłącznie spędzania czasu z Ramzesem, choćby jako służąca. To, kto zasiądzie na tronie nie miało znaczenia, byle mogłabym dalej go odwiedzać, rozmawiać i słuchać.

Nie chciałam myśleć o przyszłości. Była zbyt nie pewna, aby się o nią martwić. Postanowiłam odpocząć, zbliżała się noc, zapewne Faiza zostanie niedługo wezwana. Cały wieczór szykowała się, żeby wyglądać jak najlepiej. Myślała, że zdoła przekonać go w jedną noc o swojej wspaniałości tak, że od razu zrobi z niej królową. Była niemądra. Ale nie zamierzałam zwracać na nią uwagi. Chciałam się położyć i pójść spać. Oddać się w błogą nieświadomość.

Niestety nie dany mi był odpoczynek. Do haremu przyszli dwaj strażnicy z Samirą na czele. Kobieta miała spłoszoną minę i spoglądała niepewnie to na mnie to na Faizę. Coś było nie tak.

- Samiro? - odezwała się Faiza. - Zabierz mnie do Ramzesa.

Chciałam jej powiedzieć, że nie ma prawa do niego tak mówić, ale ugryzłam się w język. Nie potrzebowałam kolejnej kłótni z nią.

- Em... Przykro mi, Faizo. - odparła opiekunka haremu. - Ale faraon chce widzieć Imtithal.

Popatrzyłam na nią, jakby postradała zmysły. I nie tylko ja, wszystkie tak na nią patrzyłyśmy.

✔Egipcjanka I Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz