Rozdział 12

785 35 14
                                    

*Matteo*

Właśnie wracaliśmy na ręcznik po kąpieli w morzu. Postanowiłem zadzwonić do rodziców, że za jakąś godzinę będę wracać do Buenos Aires. Jezu.. 15 nieodebranych połączeń od Valu i 20 wiadomości. Bez namysłu wybieram do niej numer. Odbiera za pierwszym sygnałem.
-Matteo?
-Valu? Co się stało? Co z Luną?
-Słuchaj, ja nie wiem co się dzieje. Mnóstwo lekarzy jest u niej. Miałam wychodzić, gdy nagle zaczęło coś pikać na monitorze. Zawołałam lekarza i teraz nie wiem co u niej. Nie mogę tam wchodzić.
-Dobra już się zbieramy. Czekaj tam na mnie. - zebrałem nasze rzeczy jak najszybciej się dało. Walizki miałem już w aucie. Wybrałem najszybszą drogę, płatną autostradę. Jechałem 230 km/h. Mały spał, więc zadzwoniłem do rodziców czy przyjadą do szpitala i go wezmą na noc. Zgodzili się, co za szczęście mieć takich rodziców.

Po około 2h byłem już na miejscu. Przed szpitalem spotkałem rodziców i dałem im Alex'a, a sam wbiegłem do szpitala jak oparzony. Zauważyłem na korytarzu Valentine, w tym samym czasie z sali Luny wyszedł lekarz. 

-Proszę Państwa, bardzo mi przykro, ale nie udało nam się uratować Pani Valente. Bardzo mi przykro. - nie, nie to nie może być prawda! Tylko nie moja Luna. Zacząłem płakać, moje emocje puściły.

Wszedłem do pokoju pielęgniarek i zabrałem potrzebny mi przedmiot. Skoro tak to się skończyło, to jedyne wyjście jest takie jakie mam teraz na myśli.

***
Co się tu odwalilo? Sama nie wiem hahah. Okej, a więc co o tym sądzicie? Dzisiaj obiecuję kolejny rozdział za kilka godzin! Bo wiem, że inaczej będę leżeć w trumnie z Luną. Chociaż byloby to piękne! 😍
Każdy komentarz 💬 i gwiazdka 🌟 motywują.
Dziękuję ~_asia_xx 💋

Miłość Ponad Wszystko || Lutteo (cz. II) 🔏Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz