Forever young | Jazmin&Simon

480 40 29
                                    

×Kolejny już os, napisany na specjalne życzenie ocarolineoe 💗, mam nadzieję, że i ten znajdzie swe miejsce w Twym serduszku tak jak, i innych czytających go.×

Młodość, krótka i ulotna, przemija jakby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
Oczywiście, wiek to tylko liczba i nie ma co utożsamiać go ze swoim wewnętrznym ja, gdyż to na ile i jak czujemy się w sobie, jest najważniejsze.
Które z nas, kiedy to było małe i głupiutkie, myślało nad tym, by być już dorosłą oraz dojrzałą osobą?
Według mnie, było to najczęściej rozpatrywanym życzeniem jak i marzeniem, stać się już dużym, prawda?
Jednakże, z perspektywy czasu, nie jest wcale tak kolorowo jakim się to wszystko zdawało.
Przychodzą liczne problemy, rozterki, brak chęci, pieniędzy, pracy, bliskich jak i tego wolnego czasu, którego niegdyś, miało się aż napęczki.
Często marzy się o choćby chwili wytchnienia, tak po prostu rzuceniu wszystkiego, zapominając o całej wszechogarniającej nas rzeczywistości.
Niestety, to co już przeminęło, nigdy nie powróci, ponieważ życie biegnie do przodu, nie zatrzymując się ani na sekundę a co dopiero, cofając wstecz.

Przeszłość.

— Ała! To bolało, Simon! wykrzyczała na całe gardło, niewielka, rudowłosa dziewczynka, której to piękne, dwa długie warkocze, sięgały aż po pasa.

— To było niechcący, Jazi. Chciałem trafić siedzącego za Tobą, Mattea, ale ty się sama wychyliłaś. poczoł tłumaczyć się mały chłopiec o gęstych, kruczo czarnych włosach.

— Nie prawda. Jesteś głupi i tyle. oburzyła się, zalewając twarzyczkę łzami po czym, uderzając chłopca ile tylko miała sił, w ramię.

— No przepraszam Cię. Jazuś, nie gniewaj się już na mnie, proszę. błagał brunecik, zamaszyście wyjmując z niewielkiego wazonu sztuczną, białą stokrotkę. — A to jest dla Ciebie. — oznajmił, przyklękając przed dziewuszką na jedno kolanko, trzymając przed nią w jednej ręce, zabrany kwiat.

— Na prawdę! krzyknęła z niedowierzaniem, odbierając podarunek jednocześnie, rzucając się na szyję Alvarezowi.

— Czyli mi wybaczasz? zapytał niepewnie, nie wypuszczając przyjaciółki z objęć.

— Oczywiście, Simuś. zapewniła, ściskając chłopczyka jak najmocniej.

×××

— Berek! Teraz Ty gonisz! zakomunikowała, doganiając zdyszanego czarnowłosego, dotykając dłonią jego ramienia.

— Jazi, znowu!? wykrzyczał zdesperowany, gdyż była to już jego chyba setna gonitwa.

— Po prostu jestem dla Ciebie za szybka, Simuś. No dalej, złap mnie! zaśmiała się rudowłosa, co sił w nóżkach uciekając w przeciwnym kierunku by młody Alwarez, nie miał najmniejszych szans na zrównanie z nią kroku.

Brunecik podkręcił lekko główką, posłusznie wykonując jej przykazanie.
Nabierając słusznej prędkości, już prawie ją miał, niestety, wystający krawężnik pokrzyżował mu plany. Zapatrzony chłopiec, nie zauważając widniejącej na swej drodze przeszkody, niefortunnie zahaczył stopą o chodnik, z hukiem upadając na ziemię.

Głośne syknięcie z bólu, spowodowało natychmiastowe ustanie biegu przez dziewczynkę, która zaraz po tym, zwróciła się w stronę słysznego dźwięku. Widok bezwładnie leżącego Simonka, wprawił jej niewielkie ciałko w ogromne przerażenie. Energicznie podbiegła do niego, przykucnając tuż przy nim.

Soy Luna × one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz