×One shot napisany na zamówienie Mateuszek__ ❤️, mam nadzieję, że spodoba Ci się tak jak i pozostałym. Miłego czytania!×
Bycie niedostępnym oraz nieosiągalnym dla każdego, ma swoje plusy jak i minusy.
Postawienie zasad, ograniczeń, nie jest wcale takie złe jednak często, nawet nieświadomie można zbudować wysoki i gruby mur, który oddziela nas od wszystkich wokół.
Odcięcie się od kontaktów międzyludzkich, w niektórych przypadkach jest jak najbardziej potrzebne, ale czy zawsze tak jest?
Nigdy nic nie przytrafia się bez powodu, ponieważ zawsze jakiś istnieje.
Może przeszłość, utrata przyjaciół, rodziny, odrzucenie, niekochanie, niezauważenie.
Każde takie zachowanie, ma swoje oddzielne podłoże przez, które tworzymy siebie w całkiem to nowym, gorszym świetle.
Mówiąc iż nikogo nie potrzebujemy, że sami sobie w zupełności wystarczamy.
Odrzucając wszelaką pomoc, odgryzając po kolei wyciągnięte w naszą stronę ręce.
Takowa samotność, nie jest niczym złym jednak, co za dużo to nie zdrowo, powinno dawkować się wszystko z umiarem.
Skrzywdzony człowiek, już nigdy nie będzie patrzył na świat w taki sam sposób w jaki, postrzegał go wcześniej.
Bojąc się powtórki z rozrywki, uciekając od wszelakich zdarzeń, które mogłyby przynieść niespodziewany powrót, poprzedniego ja.
Jednakże czasem, pomimo swojego ciężkiego wysiłku, zabicia w sobie uczuć, pojawia się ktoś, kto ukazuje nam nie tylko te tragiczne strony medalu, ale również i te lepsze, które są wszelako najważniejsze.×××
— Panienko Ambar, czy mogłaby panienka zanieść tę tacę do salonu? — zapytała kobieta w średnim wieku, która najprawdopodobniej pracowała jako służąca w tej, że ogromnej posiadłości Benson.
— Chyba sobie ze mnie żartujesz, Amando. A Ty, od czego tutaj jesteś? Chcesz zaraz wylecieć stąd z hukiem? — zagroziła wysoka i zgrabna blondynka, która w dniu dzisiejszym, była bardziej podła niż zwykle.
— Nie, oczywiście panienko. Przepraszam. — oznajmiła, krótko ścięta szatynka z pełną pokorą w głosie, niezmiernie szybko ulatniając się z zasięgu wzroku Smith.
Niebieskooka, przenigdy nie pałała do nikogo większą sympatią niż zwykłą grą aktorską, kiedy to czegoś potrzebowała, potrafiła być niezwykle miła, uprzejma i czarująca.
Lecz gdy czerpanie z tego korzyści dobiegało końca, stawała się nieznośna, dwulicowa oraz odrażająca w swoim zachowaniu.Ten, że piękny wieczór nie był dla niej wcale taki cudowny, ponieważ jej chrzestna Szaron, wyprawiła niezwykle bogate w gości jak i rozrywki, przyjęcie z okazji zaręczyn ze swoim długoletnim doradcą, Reyem. Nastolatka, wręcz nienawidziła swej ciotki gdyż to dzięki niej, stała się taką jaka była.
Osiemnastolatka po chwili namysłu, z gracją jak to na nią przystało, opuściła kuchnie, udając się w kierunku przestrzennego pomieszczenia w, którym to zabawa trwała w najlepsze.
Pani Benson, nie oszczędzała jej w żadnym stopniu gdyż aby upokorzyć ją najbardziej, jak się tylko dało, zaprosiła wszystkich jej dotychczasowych znajomych. Jedyna myśl, jaka teraz krążyła w głowie Smith to, wyrzucenie ich wszystkich na bruk wraz ze swoją ukochaną cioteczką. Oczywiście, nie mogła tego zrobić dlatego też, stwarzając dobrą minę do złej gry, liczyła na szybkie zakończenie bankietu.Wkraczając do zagraconego ludźmi holu, przyuważyła dwie swoje najlepsze przyjaciółki, które tak na prawdę, rzecz biorąc nimi nie były.
Złotowłosa, sprawnym ruchem poprawiła fryzurę, jak i nieziemsko piękną suknię, w kolorze pudrowego różu, która uszyta była specjalnie na jej zamówienie.
CZYTASZ
Soy Luna × one shots
Fanfic×JUŻ NIE PRZYJMUJE ZAMÓWIEŃ× One shoty na zamówienie. Moja wena często płata mi figle i ulatuje z mej głowy jak przyswojony materiał do szkoły. Dlatego też jest to książka bardzo wolno pisana. Jakiekolwiek pretensje i nieścisłości proszę kierować wł...