One last time × Luna&Matteo

1K 64 20
                                    

×One shot napisany na zamówienie ocarolineoe ❤️ mam nadzieję, że spodoba Ci się i pozostałym również. Miłego czytania!×

Czym, że jest śmierć?
Chyba każda żyjąca istota na tym świecie, zadaje sobie to tak trudne do zdefiniowania pytanie.
Czy istnieje jakieś inne życie po tej drugiej zakrytej dla nas stronie?
Dopóki człowiek twardo stąpa stopniami po wierzchu ziemi, nie może odpowiedzieć sobie na to tak nurtujące zagadnienie.
Jedyne kto już doskonale orientuje się w tej kwestii to ten, który już zszedł z tego świata.
Niestety, porozumienie się z osobą umarłą, graniczy z cudem a możliwa jest wyłącznie w paradokumentalnych filmach.
Zapewne nikt z nas, będąc pochłonięty nurtem pracy i innych ważnych lub mniej ważnych czynności, nie zastanawia się nad tym iż w dosłownie każdym momencie może pożegnać się z doczesną egzystencją.
Kroczymy po tej ziemi tak, jakby to nasze dzisiejsze bycie nigdy nie miało się skończyć.
Zapominamy o tym iż na każdego z nas, prędzej czy później przyjdzie ten mały koniec w, którym trzeba będzie pożegnać się z teraźniejszością.
Dopiero kiedy zostajemy przyparci do muru, zastanowiamy się dlaczego to byliśmy tacy głupi i zapatrzeni tylko w siebie, nie zauważając nikogo i niczego wokół nas.

×××

Dość obszerne, śnieżno białe pomieszczenie, odbijające w swych przezroczystych kafelkach jarzące światła lamp, uwieszonych na wysokości sufitu. Kilkanaście postawianych metalowych, jednoosobowych łoży szpitalnych, robiących jakby za całą ozdobę kwatery.  Niezliczona ilość urządzeń i przyrządów medycznych, ratujących miliony istnień przebywających w tym miejscu.

Kilku krzątających się wokół, ludzi w białych kitlach, sprawdzający stan i samopoczucie swych podopiecznych. Jedni bedący tu z powołania, oddający się w zupełności swej pracy i poświęceniu innym, gdzie nie ma miejsca na własne potrzeby lecz najważniejszym priorytetem jest dobro drugiego.  Chociaż zdarzają się i wyjątki od tej, że reguły typowych lekarzy.  Bywają i ci, którym zależy wyłącznie na jak największych korzyściach materialnych, nie zważając na przypisanego mu pacjenta.

Wyniszczony, młody brunet spoczywając na białej jak kość słoniowa pościeli, wpatrywał się w tak bardzo interesujący dla niego sufit. Zupełnie odcięty od rzeczywistości, pochłonięty jedynie swą wyobraźnią, próbując zagłuszyć w sobie myśl o wypełniającej go pustce. Już dawno tracącąc nadzieję na cudowne ozdrowienie, odepchnął każdego kto miał odwagę zbliżyć się do niego. Zrobił to, ponieważ nie miał już najmniejszej ochoty by wysłuchiwać kolejne pokrzepiające i podnoszące na duchu słowa. Nie wierzył w żadne z nich, nawet w minimalnym stopniu, gdyż nieodwracalnie przekreślił już swoją kartkę w kalendarzu.

Każdy kolejny nadchodzący dzień, był dla cierpiącego nastolatka niewyobrażalną torturą, nie tyle na ciele lecz na samej duszy. W pewnych momentach pragnął tej, że tak długo wyczekiwanej ulgi, która jakoś nie miała zamiaru nastąpić. Jedyne co zostało mu w tych czterech ścian to wspomnienia, umilające mu niekończący się pobyt na wiecznych wakacjach.

Retrospekcja.

— Czyżby to nasz Król Balsano powrócił do łask!? — wykrzyczał rozentuzjazmowany szatyn, podbiegając do swego przyjaciela by móc go powitać.

— A jakże by inaczej, bracie. oznajmił brunet, malując na swej twarzy triumfalny uśmieszek zwycięstwa.

— Od teraz, wszystkie laski będą Twoje, Królu podrywu tej szkoły. zapewnił, kładąc dłoń na ramieniu chłopaka, natomiast drugą, ukazując rozpostarty przed nimi korytarz, którego długość wypełniały atrakcyjne uczennice. — Stary, mam pewien pomysł. — wydedukował, szczerząc się jak głupi do sera.

Soy Luna × one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz