×One shot napisany na zamówienie Wikaachu ❤️ mam nadzieję, że spodoba Ci się, gdyż zupełnie zmieniłam jego zamysł, za co bardzo przepraszam. Miłego czytania!×
×××
— Valente, zanieść ten dziennik do klasy numer dwadzieścia sześć. — rozkazała krótko ścięta kobieta, zajmująca miejsce za drewnianym biurkiem.
— Oczywiście, proszę pani. — przytaknęła niska szatynka, ociężale podnosząc się z poprzedniego miejsca, podchodząc bliżej nauczycielki.
— Tylko zaraz wracaj do klasy. — nakazała, podając do rąk uczennicy, wcześniej wymieniony przedmiot.
— Dobrze. — dziewczyna pokręciła twierdząco głową, po czym opuściła klasę, uprzednio zatrzaskując za sobą drzwi.
Szkolny korytarz, pokryty był głuchą ciszą, ani jedna żywa dusza nie przecinała jego długości. Cóż dziwić się, że było tak a nie inaczej, gdyż aktualnie panował środek zajęć.
Niewysoka szmaragdowooka, wolnym krokiem, przemierzała wyznaczony odsetek drogi, przedłużając go jak tylko było to możliwe. Gdyż matematyka nie była jej mocną stroną a, więc pragnęła jak najdłużej znajdować się poza jej zasięgiem. Do tego, uczęszczając do tej placówki już ładnych parę lat, nadal nie za bardzo orientowała się na jej terenie. Może to i głupio brzmi, ale po prostu nie miała daru pamięci, by zapamiętać każdy z tych krętych korytarzy, oraz kilkadziesiąt ponumerowanych sal. Zresztą, do czego było jej to potrzebne a tak, do znalezienia odpowiedniej.
Po kilku minutowym błądzeniu, oraz poruszaniu się w koło, w końcu odnalazła drzwi, których poszukiwała. Jak to na nią przystało, lekko przyległa do ich powierzchni, nadstawiając ucha. Jednakże nie słysząc żadnego oddźwięku, delikatnie szarpnęła za zabrudzoną klamkę, nieśmiało wchodząc do środka.
— Dzień dobry, przyniosłam dziennik. — grzecznie przywitała się, nie rozglądając się nawet po wnętrzu pomieszczenia, skierowana jedynie w stronę kąta nauczyciela, którego o dziwo tam nie było.
Zdziwiona Luna, odłożyła trzymaną rzecz, na blat stołu z zamiarem szybkiego odejścia.
— A dzień dobry, dzień dobry! — po chwili, niski, męski głos odkrzyknął do niej z końca klasy.
Nastolatka niespokojnie wzdrygnęła, zatrzymując się w miejscu jak sparaliżowana, gdyż uświadomiła sobie, iż zrobiła z siebie pośmiewisko, mówiąc do ucznia zamiast profesora.
Precyzyjnie obróciła się o sto osiemdziesiąt stopni, wybuchając niekontrolowanym śmiechem.— To Ty, głupku? Musisz mnie tak straszyć? — bełkotała przez głośny chichot gdyż w ławce, przy końcu sali, ujrzała rozbawionego Balsano.
Przystojny brunet, był jej najlepszym przyjacielem, który świata poza nią nie widział, zresztą działało to w obie strony. Byli dla siebie kimś bardzo ważnym w swoim życiu. Wiedząc o sobie większość rzeczy jak nie wszystko, uwielbiali spędzać ze sobą każdą wolną chwilę. Można powiedzieć, że było to czymś pięknym, bo kto nie chciał by mieć przy sobie kogoś, dla kogo jest się najważniejszym na całym świecie. Kto rzucił by dla Ciebie wszyściutko, byś tylko poczuła się szczęśliwa.
— We własnej osobie. — odpowiedział zadowolony, z powodzenia swego planu. — Doskonale wiesz, że posiadam certyfikat w straszeniu Ciebie. — dodał, zalotnie mrugając w jej kierunku.
— A ja, posiadam licencje seryjnego zabójcy. I kto jest lepszy? — drobna szatynka, pewna w tym co robi, energicznie podeszła do krzesła, które zajmował Matteo, stając tuż za nim. Krótką ręką, objęła szerokość jego szyi, gruntownie przyciągając ją do siebie, w ten sposób udając próbę uduszenia danego delikwenta. -- Już możesz zacząć błagać mnie o litość. - wyszeptała wprost do jego ucha, niespodziewając się tak szybkiego odzewu z jego strony.
CZYTASZ
Soy Luna × one shots
Fanfiction×JUŻ NIE PRZYJMUJE ZAMÓWIEŃ× One shoty na zamówienie. Moja wena często płata mi figle i ulatuje z mej głowy jak przyswojony materiał do szkoły. Dlatego też jest to książka bardzo wolno pisana. Jakiekolwiek pretensje i nieścisłości proszę kierować wł...