Todo cambió × Candelaria&Ruggero

435 37 24
                                    

×One shot napisany na zamówienie Majolika111 ❤️ mam nadzieję, że Ci się spodoba, tak jak i pozostałym. Miłego czytania!×

Wszystko się zmieniło, kiedy Cię zobaczyłem
Zmieniło mnie z czarno - białego na kolorowe
I przyszło tak łatwo, tak bardzo Cię kochać
Coś, czego sobie nie wyobrażałem
Oddałem Tobie moją miłość, przez jedno spojrzenie

Wszystko wewnątrz mnie zadrżało.°


— Kochanie, wybieramy się dzisiaj na jakąś kolację? — krzyknęłam do Włocha, który stojąc przed lustrem w łazience, zdawał być się niezmiernie zamyślonym.

— A czy to musi być akurat dzisiaj? odpowiedział pytaniem na pytanie, krzywiąc się nieznacznie, myśląc iż nie zauważe okazywanej przez niego niechęci.

— Nie, wcale nie musimy iść, ale powtarzasz tak już od tygodnia. Co się z Tobą dzieje? wykrzyczałam lekko poddenerwowana, żwawo podchodząc do szatyna i stając tuż za nim.

— Nic się ze mną nie dzieje. Po prostu.. Ciągła praca mnie wykańcza, na razie nie mam siły na jakieś nocne wypady. oznajmił, obracając się na pięcie tym samym, spoglądając głęboko w moje rozszerzone źrenice.

— Dobrze, przepraszam za to zdenerwowanie. Nie potrzebnie się uniósłam. wyznałam łamiącym się głosem, próbując za wszelką cenę zahamować, zbierające się we mnie, łzy bezsilności.

Od pewnego czasu, chodzą po mojej głowie, jakieś dziwne podejrzenia, niejasne spekulacje na temat, naszego związku. Ruggero, chodzi ciągle nieobecny, jakby błądził myślami gdzieś daleko, będąc przy mnie, tak jakby go wcale nie było. Często ignorując moje słowa, które do niego kieruje, udaje jakby nie były one wypowiedziane do niego.

— Nie, to Ty wybacz mnie. Jestem cholernym dupkiem, przelewającym na Ciebie swoje przemęczenie. wyszeptał głosem przepełnionym gorzkim żalem, delikatnie przyciągając mnie do siebie tak, bym mogła poczuć rytmiczne uderzenia jego serca, które zarezerwowane było tylko dla mnie.

Nagle, niewielkie pomieszczenie, które obleczone było głuchą ciszą w, której to kąpaliśmy swe duszę, będąc przy sobie bezwarunkowo, rozległa się donośna melodyjka, będąca telefonicznym dzwonkiem szatyna.
Niechętnie wypuszczając mnie ze swych objęć, sięgnął do tylniej kieszeni spodni by móc, wyjąć grające urządzenie.

Spoglądając na trzymaną już w dłoni komórkę, kąciki jego ust powędrowały lekko ku górze, jednak za to na mojej twarzy, wymalowało się znaczne zdezorientowanie. Dlaczego to nagle Pasquareli, na widok jednej, za pewne banalnej wiadomości tekstowej, tak uradował się? Dlaczego będąc dosłownie przed sekundą, w istnym dołku życiowym, momentalnie wyszedł z niego?

Może to ja już tracę zmysły, zdrowy rozsądek i wszystko co związane z wiarygodną logiką, ale jego niecodzienne zachowanie, którym to obdarowuje mnie od jakiegoś czasu, nadaje pretekst, bym mogła myśleć o najgorszym.

— Przepraszam Cię Kochanie, ale będę musiał na chwilę wyjść. zakomunikował, sprawnie wymijając moją stojącą jak słup soli osobę, kierując się w stronę holu by móc, zgarnąć czarną, skórzaną kurtkę, znajdującą się na jednym z wieszaków.

— Podobno, nie miałeś ochoty ruszać się z domu nawet na krok a teraz, nagle sobie wychodzisz? zapytałam podniesionym tonem, podążając za nim jednak on, skrupulatnie unikał mojego wzroku.

— To sprawa niecierpiąca zwłoki. Potrzebują mnie natychmiast w pracy. Na prawdę przepraszam, będę za niedługo. wydukał pospiesznie, muskając przelotnie moje wargi po czym, ekspresowo ewakuując się z mieszkania, upuścił je z impetem, zatrzaskując za sobą drzwi.

Soy Luna × one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz