×One shot napisany na zamówienie melawrote ❤️ mam nadzieję, że Ci się spodoba tak jak i pozostałym.
Miłego czytania!××××
UWAGA
Poniższy tekst, zawiera niecenzuralne słowa (wulgaryzmy). Czytasz na własną odpowiedzialność.
×××
Jedno nieprzemyślane zdarzenie, może zrujnować wszystko, co do tej pory zostało zbudowane, pozostawiając po sobie, jedynie sam niesmak.
Jedno z najcieplejszych, lipcowych dni, opanowało całą powierzchnię Argentyny. Temperatura na termometrach, sięgała zenitu natomiast słońce, będące w najwyższym punkcie nieboskłonu, kąpało swym nieprzeniknionym a zarazem parzącym blaskiem każdego, kto napatoczył się na jego, wszechogarniające promienie.
Lazurowe niebo, przenikające swą barwą zmysły tych, którzy zapragnęli spojrzeć wyżej swoich stóp.
Na samo nieszczęście, nie gościła na nim ani jedna, nawet najmniej widoczna, puszysta chmurka, która to choć na malutką chwilkę, mogłaby obdarować osoby, przybywające w samym centrum ziemskiego piekła, niewielką dozą wytchnienia, od palącego światła słonecznego.Jak na złość ani jeden żywo zielony listeczek, nie miał najmniejszego zamiaru, poruszyć chociażby odrobinę jedną z koron, rozłożystych drzew, wyrastających przy całej długości, rozpostartej hen daleko, miejskiej autostrady. Jednakże, paczka zgranych oraz uwielbiających się do granic możliwości przyjaciół, nie zważając na nieco uprzykrzające im warunki atmosferyczne, mknęli prosto przed siebie, luksusowym samochodem, kolorem przypominającym węgiel, którego obicie ani odrobinę, nie reagowało na padającą nań jasność, gdyż pojazd był całkowicie, zmatowiony.
Atmosfera panująca wewnątrz niego, była wręcz znakomita, wypełniony po brzegi, niekontrolowanymi wybuchami śmiechu, trzymał swoją renomę.
— Laski, uspokójcie się tam trochę z tyłu, bo zaraz wpadniemy w jakieś drzewo. — krzyknął czekoladowooki brunet, zajmujący miejsce za kierownicą.
— No Matuś, nie bądź taki sztywny. Przecież nie jesteśmy aż tak, głośne. — oznajmiła przesłodzonym tonem, siedząca zaraz za fotelem kierowcy, niewielka szatynka, kolorem oczu przypominającym, kwitnący trawnik.
Wyczuwając moment w, którym to szerokość drogi, była w zupełności pusta, objęła rękoma szyję chłopaka, szepcząc wprost do jego ucha, kilka słów. — Rozluźnij się nieco, Balsano chyba, że mam Ci w tym pomóc? — nastolatka, chichocząc cicho pod nosem, spojrzała ukradkiem w przednie lusterko, posyłając mu, jednoznaczne spojrzenie.
— No już ludzie, błagam. Nie jesteście tutaj sami, tak? To nie jest jakiś tani film porno, tylko zwykły wypad nad jezioro. Ogarnijcie się. — wyparował znudzony blondyn, który miał już dosyć, przyglądania się tym gruchającym gołąbeczką.
— Widzę, że Pan mądra rada, dzisiaj nie w humorze. — rzuciła pełna ironii Valente, spoglądając na siedzącą obok niej przyjaciółkę, która zdawała się być zupełnie nieobecna oraz niewzruszona, całą tą sytuacją. Wpatrując się w boczne okno, mierzyła wzrokiem przemijające za szybą, budynki. — I kolejna nie żyjąca. Ja odpadam. — jęknęła rozżalona, przez narastającą ignorancje jej osoby, opierając łokieć o wyżłobienie tuż przy niej by móc, przykleić się do okiennicy.
CZYTASZ
Soy Luna × one shots
Fanfiction×JUŻ NIE PRZYJMUJE ZAMÓWIEŃ× One shoty na zamówienie. Moja wena często płata mi figle i ulatuje z mej głowy jak przyswojony materiał do szkoły. Dlatego też jest to książka bardzo wolno pisana. Jakiekolwiek pretensje i nieścisłości proszę kierować wł...