×One shot napisany na zamówienie Kolorowamimika ❤️ przepraszam za całkowitą zmianę Twojego zamysłu, ale mam nadzieję, że mój pomysł również przypadnie Ci do gustu. Miłego czytania!×
— I z czego się tak śmiejesz? — zapytał, lekko podirytowany brunet
— A chyba z Ciebie. — odrzekła, ksztusząc się przy tym powietrzem.
— Czy ja zrobiłem coś śmiesznego? — podał kolejne zapytanie, niespokojnie drapiąc się po karku.
— Nie. Po prostu, cały jesteś śmieszny. — wybuchnęła kolejną spazmą śmiechu, o mało co nie zwijając się przez to pośrodku chodnika.
— Z Tobą nie idzie wytrzymać, Valente. — wyznał, głośno wzdychając.
— I z wzajemnością Balsano, ale i tak mnie uwielbiasz. — odbiła piłeczkę, mrugając zalotnie w jego stronę.
— Idę do domu, na razie. — rzucił lekceważąco, kierując swoje kroki we wcześniej wymienione miejsce.
— No ej, nie obrażaj się. — rzekła skruszona szatynka, łapiąc chłopaka za nadgarstek, by przytrzymać go w miejscu. — Pójdę z Tobą. — dodała, przenosząc uścisk na jego dłoń.
— A jeśli nie wpuszczę Cię do środka? — począł ironizować, spoglądając na ich złączone ręce.
— To wejdę oknem, proste. — oznajmiła pewna tego co mówi, ciągnąć stawiającego opór nastolatka, w stronę jednego z kolorowych bloków mieszkalnych.
×××
— Jesteś po prostu, niedowytrzymania! — wykrzyczał Włoch, gdy wtargnęli do pustego pomieszczenia przez, które echem obiły się jego wrzaski.
— Wiem — potwierdziła — ale nic z tym nie zrobisz. — zaśmiała się dźwięcznie, wkraczając na teren pokoju chłopaka.
— Jeszcze się przekonamy czy nie zrobię. — szepnął, zniżając ton głosu a przybliżając się do dziewczyny tak, iż stykali się czubkami nosa.
— A to co takiego zamierzasz zrobić? — spytała cynicznie, unosząc jedną z brwi w górę.
— Wziąść kąpiel. — odgryzł się, precyzyjnie wymijając zmieszaną przyjaciółkę. — Chyba, że chcesz dotrzymać mi towarzystwa? — zaproponował, uśmiechając się zawadiacko.
— Takie propozycje, możesz sobie składać laskom z ulicy. Na pewno będą chętne, na takie przyjemności. — powiedziała, próbując ukryć niemałą urazę słowami chłopaka.
— A nie będziesz tęsknić, na przykład gdybym nie daj Boże, utopił się w tej wannie? — udał przerażenie, jednak jego oczy mówiły co innego.
— To wtedy jeden problem mniej. — wzruszyła ramionami, siadając na skraju łóżka. — No idź już, bo znając Ciebie, to będziesz siedział tam z pięć lat. — wskazała palcem na wpół szklane drzwi prowadzące do łazienki, ukazując tym samym drogę brunetowi.
— Dziesięć. — poprawił, znikając w głębi łaźni.
Niewysoka szatynka widząc, iż jak na razie pozostała zupełnie sama, powstała z wcześniej zajmowanego mebla, by nieco porozglądać się po obszernym pokoiku. Można powiedzieć, że bywała tutaj na prawdę częstym gościem, nawet zbyt częstym, gdyż mieszkanie bruneta powoli stawało się jej drugim domem. Nie uznawali siebie nawzajem jako pary zakochanych, albowiem sami nie wiedzieli co do siebie czują. Dlatego oddali ten wybór samemu dziadowi czasu, by to on mógł rozsądzić, co jest zgodne z prawdą.
CZYTASZ
Soy Luna × one shots
Fanfiction×JUŻ NIE PRZYJMUJE ZAMÓWIEŃ× One shoty na zamówienie. Moja wena często płata mi figle i ulatuje z mej głowy jak przyswojony materiał do szkoły. Dlatego też jest to książka bardzo wolno pisana. Jakiekolwiek pretensje i nieścisłości proszę kierować wł...