Mi Medicina × Luna&Simon

404 37 31
                                    

Nie pytajcie co ja tu robię, bo sama nie wiem. Jest to chwilowy przypływ jednego z pomysłów, który musiałam gdzieś przelać. Włączę go jako zamówienie dla Julka71, ponieważ prosiła Ona o Lumona ❤️ Miłego czytania!

U W A G A!

Poniższy tekst zawiera niecenzuralne słowa tzw. wulgaryzmy, czytasz na własną odpowiedzialność.

31st December 2017, 11:45 p.m.

Błąkałam się po całym mieszkaniu jakby wyczekując czegoś co nigdy nie nadejdzie. Kolejny rok przeminął zanim zdążyłam porządnie pomrugać oczami. Przeleciał przez moje palce, niczym niepoliczalne ziarenka piasku. Czy był on dla mnie dobrym czy też złym, można stwierdzić to po moim obecnym pobycie. Wskazówki na tarczy zegara praktycznie wskazują północ, większość jak nie wszyscy na całej kuli ziemskiej właśnie zabawia się w rozbrzmiewający to na zewnątrz, to w klubach, domach rytm muzyki, doprawiając fenomenalną balangę niezliczoną ilością wszelakich procentowo trunków. Obleczeni wianuszkiem znajomych, przyjaciół, drugich połówek, wspominają jak to doskonale ułożyła się im większa część spraw, jak to są nad wyraz szczęśliwi, zakochani po uszy, bujający w obłokach, jak cholernie promienieją. 

Natomiast ja, praktycznie dziewiętnastoletnia dziewucha, stercze bezczynnie przed kuchenną wyspą, wpatrując się pusto w jedną z szafek. W tle przygrywa włączony telewizor, z którego wydobywają się jakieś bezsensowne bełkoty prezenterów, którzy również bawią się wyśmienicie. Najchętniej cisnęłabym teraz prosto w ścianę, leżącą obok szklanką, aczkolwiek od tego desperackiego czynu odwodzi mnie myśl, iż musiałabym potem zbierać z podłogi te wszystkie roztrzaskane kawałki. A przy lepszym sprawunku losu, spędziłabym pierwsze minuty nowego roku, w szpitalnej izbie przyjęć, z tryskającą na cztery strony świata, szkarłatną cieczą. Moja niezdarność często sięga zenitu, a potem to ja sama musze radzić sobie z zaistniałymi problemami, ale cóż, kto wywołuje, ten i zbiera owoce.

Po niezliczonym czasie, który być może trwał z pięć zegarowych minut, lekceważąco przeniosłam dłoń, która ówcześnie znajdowała się na gładkiej ladzie, kilkanaście centymetrów wyżej, łapiąc za uchwyt kredensowych drzwiczek, pociągnęłam je do siebie. Bez większego zastanowienia jedną ręką sięgnęłam po czysty, przeźroczysty kieliszek zaś drugą po stojące obok czerwone wino, najlepsze na wszelakie smutki. Z trzaskiem domknęłam mebel, kierując się w stronę salonu, który jednakowoż połączony był z kuchnią.

Mogłam spokojnie stwierdzić, że taki rozstaw pomieszczeń nadzwyczaj mi odpowiadał, co było osobliwie niespotykane, ponieważ jestem osobą niemiłosiernie wybredną, nigdy nic nie podchodzi pod mój gust, zawsze ciężko odnajduję rzeczy odpowiednie dla siebie. Jedni twierdzą, iż jest to ogromną wadą, inni, że zaletą, natomiast ja sądzę, że powinni spalić swoje zdania w piekielnych czeluściach.

Niedbale kładę trzymane przedmioty na wierzch stolika do kawy, mimowolnie opadam na skórzaną sofę. Odchylam głowę mocno w tył, nabierając powietrza mrożącego krtań, które dobiega z lekko uchylonej okiennicy. Jak dobrze, że praktycznie zawsze pamiętam o tym, by wpuścić do pokoju, w którym aktualnie przebywam, świeże powiewy dochodzące z zewnątrz, ponieważ w innym razie to równie mogłoby zakończyć się nie za ciekawą płętą.

Chwilę później powracam do poprzedniego stanu nieprzerwanie spoglądając to na grający telewizor to na przyniesione przeze mnie drobiazgi. W duchu karcę siebie za to, iż w tych skąpych kilku ścianach nie posiadam jeszcze czegoś mocniejszego, ażeby zabić albo zapić, jak kto woli, te wszystkie gorzkie momenty życia.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Mar 14, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Soy Luna × one shotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz