Bonus #1

1.3K 27 23
                                    



,,Mała" niespodzianka dla Was ❤

***

Poderwał się zbudzony kolejnym już koszmarem. Głęboki wdech. Chwila z zamkniętymi oczami. I powrót do błogiej ciemności, w której nie ma nic. Co się z nim dzieje? Spojrzał ponownie na otaczającą go przestrzeń, czując podświadomie pewną niechęć, nieufność do wszystkiego wokół niego. Minęły już trzy miesiące, a on wciąż nie mógł się przyzwyczaić do tego miejsca. Zwlekł się z kanapy, orientując się, że nie pamięta nawet, że na niej zasnął. Zmrużył oczy i zmarszczył brwi, czując nieprzyjemną i porażającą jego źrenice jasność bijącą od ekranu telefonu, który podniósł, aby odczytać godzinę. Zamrugał kilkakrotnie, aby przyzwyczaić oczy i jakoś odczytać zlane cyfry i litery. Cisnął nim o poduszkę, jak tylko zobaczył kolejną wiadomość od swojej matki. Nawet nie zamierza jej przeczytać.

Nie miał najmniejszej ochoty wysłuchiwać teraz jej lamentów, wyrazów współczucia i tradycyjnego ,,a nie mówiłam, że to się źle skończy". Jakie to ma znaczenie? Co to zmieni? Nagle wszystko będzie tak, jak było przedtem? A może dojdzie do cudownej przemiany? Bo cudowni rodzice nagle przypomnieli sobie, że mają syna? Bo gdy mówił, że kocha Władka, kompletnie to ignorowali, a teraz tak bardzo interesują ich jego uczucia?

No szkoda, że po fakcie. Teraz, po tym wszystkim, mogliby sobie wsadzić gdzieś te ich żałosne przeprosiny. Chociaż nawet na to nie mieli wystarczająco odwagi. Na głupie ,,Przepraszam, myliliśmy się". Dzieci w przedszkolu umieją to powiedzieć. Oni nie. Chociaż... on i tak nie potrzebuje tego sztucznego ,,przepraszam", ,,tak bardzo nam przykro", ,,wszystko się jakoś ułoży" czy ,,na pewno sobie poradzisz". Już i tak słyszał to na każdym kroku nawet od prawie obcych mu ludzi, nie potrzebował tego od nich.

Gdzie byli, kiedy naprawdę ich potrzebował? Kiedy Władek walczył o życie w szpitalu, kiedy on szalał z rozpaczy?

Po tym, jak otrzymał tę najgorszą informację, w pierwszej kolejności po rodzinie Władka, zadzwonił do Józka, nie do swoich rodziców. Zrobił to instynktownie, wręcz odruchowo. Musiał się komuś wyżalić i w końcu wypłakać. Nie mógł tego robić przed Kajtkiem. Wiedział, że Władek chciałby, żeby był silny dla niego. Sam też tego chciał. Te wszystkie ostatnie wydarzenia bardzo zbliżyły ich do siebie. Miał szczęście, bo nawet po kilku początkowych fochach i wybrykach, Kajtek naprawdę zaakceptował Darka i na swój sposób zaprzyjaźnił się z nim. Z czasem zaczął przychodzić do niego ze zwykłymi błahostkami, prosząc o pomoc, poradę. Te wszystkie drobne rzeczy sprawiały, że Darek naprawdę czuł się częścią tej rodziny. I bardzo cieszył się, że wciąż tak jest. Że wciąż może na nich liczyć, w każdej chwili zadzwonić. Bez nich byłby zgubiony. Bo tak się składa, że własna rodzina o nim zapomniała. Albo raczej: pamiętała tylko wtedy, gdy mogła za coś ochrzanić. Dalej nie mógł uwierzyć w to, że po tym wszystkim, co się stało, kiedy jego rodzice w końcu postanowili łaskawie przyjechać do Warszawy, pierwsze miejsce jakie odwiedzają to kawiarnia Róży. I nie po to, aby przekazać jakieś wyrazy współczucia, ciepłe słowa, ale aby urządzić awanturę przy klientach.

Nigdy nie liczył na to, że jego rodzice zaakceptują tę sytuację. Że przyjmą Władka do rodziny tak, jakby przyjęli swoją synową. Choć bardzo starali się zachowywać pozory. Zapraszać na obiadki i takie tam. To wszystko była gra pozorów. Sposób na to, żeby zachować jednocześnie syna ale i też nadzieję, że jeszcze mu się ,,odwidzi".  Darek nie miał nawet nigdy odwagi, aby powiedzieć Władkowi, dlaczego tak bardzo chciał wyjechać na Święta Bożego Narodzenia. Ostatecznie spędził je razem z nim, w rodzinnym domu Cieślaków. Po wielu kłótniach. Teraz bardzo ich żałuje. Bo to nie było tego warte, bo stracili wiele czasu razem i bo tak naprawdę to nie był zły na niego, ale na swoich rodziców. A konkretnie: na ojca. Który zapraszając go na wigilię podkreślił, że spodziewa się obecności tylko rodziny i najbliższych. Więc Władek nie może przyjść, bo reszta wciąż nie wie, że Darek jest gejem. I na zmianę tego stanu rzeczy, on absolutnie się nie zgadza. Jakby miał w tej kwestii cokolwiek do powiedzenia. Darek wcale nie miał najmniejszej ochoty tam jechać, jednak mimo wszystko słowa ojca go zabolały. A później była tylko wielka awantura. I to Władkowi dostało się za wszystko. Przepraszał go za to, wiele razy, a Władek za każdym razem powtarzał, że nic się nie stało. A on w środku wiedział, że wcale tak nie było, że stało się, że go okłamał. A w zasadzie, to po prostu nie powiedział prawdy. Dlaczego? Może wstydził się zachowania ojca. Może nie chciał robić mu przykrości. Teraz to i tak nie miało już żadnego znaczenia. Żaden żal, choćby i największy, nie zmieni już przeszłości

No i kto by pomyślał?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz