-I jak poszło?
Zdanie pytające, proste, składające się z trzech słów: spójnika, przysłówka i orzeczenia w formie przeszłej. Zdanie niby niezobowiązujące, nieszczegółowe, rzucane niekiedy, aby zasygnalizować minimalny poziom zainteresowania współrozmówcą, na początku rozmowy albo na jej końcu. Zdanie, którego użycie, z góry sygnalizuje wiedzę na temat wystąpienia w bliższej bądź dalszej przeszłości tego czegoś, do czego nawiązujemy, co nam „poszło" albo „nie poszło", zatem nieoczywistego. Jednak, czy naprawdę TO było nieoczywiste? Niemożliwe do przewidzenia? Generujące konieczność tego typu pytań? Które nie dość, że zmuszały odbiorcę do powrotu do przeżyć, to jeszcze przypominały o upragnionej, alternatywnej wersji zdarzeń, którą teraz trzeba zostawić w sferze marzeń. Nie był w stanie odczytać z jego twarzy, czy rzeczywiście może wywnioskować odpowiedzi na swoje pytanie. Właściwie, to jaka ma być ta odpowiedź? On sam nie wie, co powiedzieć, od czego zacząć, czy jest najmniejszy nawet sens zagłębiać się w przebieg wydarzeń z wczorajszego przedpołudnia. W zasadzie wystarczyłby chyba prosty komunikat: nie poszło. Krótkie pytanie, krótka odpowiedź- to brzmi logicznie. Przecież o to pytał. Ale czy tylko to chciał wiedzieć?
-Nie przyjęli tego dobrze- wydusił w końcu, siląc się na kompletnie nieemocjonalny ton głosu, w czym zapewne poległ.
-Wiem, że to dla ciebie trudne, ale daj im trochę czasu, niech ochłoną- zaczął ostrożnie po chwili, spoglądając na niego ze współczuciem, jednak powstrzymując się od głębszych słów pocieszenia. Jednak i te wystarczyły, do rozgniewania jego chłopaka.
-A ty co, będziesz ich w tym czasie zastępował czy po prostu stałeś się moim mentalnym mentorem tak hobbystycznie, po godzinach? - zerknął na niego z ogromnym wyrzutem, zresztą tak, jak się tego Władek spodziewał.
-Nie ironizuj, staram się ciebie wspierać
-To trzeba było być wtedy ze mną. Nie gadać, pocieszać, dzielić się mądrościami i doświadczeniem ale po prostu, najzwyczajniej w świecie być przy mnie! Myślałem, że to „jesteśmy razem" jest trwałe i dotyczy także takich momentów, ale jak widać się przeliczyłem- podniósł wzrok, zaskoczony tak mocnymi słowami ze strony ukochanego, wypowiedzianymi z tak ogromnym żalem i złością.
-Ale Darek, moja obecność przy rozmowie z twoimi rodzicami, nic by nie zmieniła...- podszedł do beżowej kanapy, siadając tuż obok bruneta. Ten, nawet nie podnosząc wzroku, odsunął się delikatnie, licząc, że gest ten da mu do myślenia. Jak obrażone małe dziecko, któremu rodzic odmawia kupna ślicznego, kolorowego lizaka, tupie, płacze, krzyczy, manifestując swoje niezadowolenie. Tylko czy można tę sprawę porównywać do lizaka? Choć pewnie nie minęła nawet minuta, coraz bardziej podirytowany panującą ciszą i rozczarowany niezmienną postawą swojego chłopaka, poczuł narastającą frustrację.
-A co ty możesz wiedzieć o moich rodzicach?!- poderwał się- Nie masz pojęcia, jacy są, na co ich stać. Masz mnie za głupca? Nie liczyłem, że rodzice ucieszą się na twój widok, albo nagle mnie zaakceptują, bo dostrzegą, jak wartościowym jesteś człowiekiem... Ale nie zadawaliby tych wszystkich okropnych pytań, powstrzymali się w swoich obelgach i komentarzach a przede wszystkim: zrozumieli, że stawiam ich przed faktem dokonanym i nie zamierzam prosić o opinie czy zgodę!
-Ja chciałem tylko...
-Możesz mnie choć jeden raz posłuchać?!- nie dał mu nawet dokończyć zaczętego już zdania-Mówiłem ci, Władek, prosiłem abyś pojechał tam ze mną! A ty mnie po prostu olałeś, w ogóle nie biorąc pod uwagę moich uczuć! Ja... Potrzebowałem cię wczoraj- dokończył cicho, nagle przestając krzyczeć. Jakby cała złość już z niego uleciała i został tylko smutek- Naprawdę. Chrzanić moich rodziców, już mniejsza o to. Liczyłem, że po prostu... będziesz wtedy przy mnie. W najważniejszym momencie mojego życia. W najtrudniejszym. Że tylko będziesz...
-Darek, ja... Nie wiedziałem, że moja obecność jest dla ciebie tak ważna... - to była beznadziejna wymówka i w zasadzie żadne usprawiedliwienie. O ile w ogóle można było o nim mówić w tym przypadku.
-Wiesz, może na przyszłość: przestań traktować mnie z góry. I pomyśl czasem o tym, czego ja mogę chcieć- podsumował gorzko.
Spojrzał na niego, zadając sobie w duchu pytanie: czy on naprawdę nie miał pojęcia? Powinien przecież już wiedzieć, że jest dla niego ważny. Zauważyć, że to dla niego jest gotów- i chce- zmienić swoje życie. Wydawać by się mogło, że zbyt radykalnie i za szybko, ale Darek miał pewność, że nie są to pochopne decyzje. Więc czy możliwe jest, że Władek postrzega to jako jego fanaberie, przejawy szaleństwa, niedobitki z okresu młodzieńczego buntu? Czy doprawdy myśli, że zdecydowałby się na to, gdyby go nie spotkał, gdyby się w nim nie zakochał, gdyby nie byli teraz razem? Tak trudno dostrzec powiązanie? Dzięki niemu zaczął wierzyć w niemalże bajkowe koncepcje miłości zwieńczone puentą „ ...i żyli długo i szczęśliwie", w to, że wszystko się ułoży a on w końcu znalazł to, na co czekał tyle lat. To właśnie on jest powodem tych wszystkich działań- to jego miłość dodała mu przysłowiowych skrzydeł i odwagi, aby zmienić wszystko. Przez tyle lat ukrywał przed swoimi rodzicami kim tak naprawdę jest, nie chcąc niszczyć ich złudnych nadziei i marzeń o wspaniałej synowej i trójce ślicznych wnucząt. Wiedział, że kłamstwo to droga donikąd, jednak strach przed tym, co może się wydarzyć, gdy dowiedzą się prawdy, paraliżował go. Więc dalej milczał. Ani słowa nikomu. Nikt nie miał prawa wiedzieć. Nikt nie mógł wiedzieć.
Nie tak to wszystko miało się potoczyć. Rodzice mieli być w szoku, zdziwieni, przestraszeni, źli za ukrywanie tego tak długo. Jednak on miał się tym wcale nie przejąć, to nie miało go zaskoczyć. Miał cieszyć się, że ma to już za sobą. Bo przecież, było warto. Bo ta miłość jest tego warta, on jest tego warty. Nie zrobił tego wprawdzie na pokaz, nie chciał nikomu nic udowadniać ani niczym imponować. Myślał, że to będzie prostsze. Gdyby tylko Władek był wtedy być z nim, choćby trzymając pod stołem za rękę, Darek z pewnością nie pozwoliłby na taki rozwój wydarzeń. Nie pozwoliłby na obrażanie, obwinianie, przerwał w jakikolwiek sposób furię ojca, wstał i odważnie powiedział mu prosto w twarz, że nie interesuje go jego opinia. A teraz? Nie potrafi nawet przyznać się wprost do tej słabości. Siedzi, zraniony podwójnie, nie tylko przez rodziców ale też przez swojego chłopaka, ale przede wszystkim: smutny. Nie wiedział nawet, kiedy pojedyncze łzy, które czuł na policzkach zamieniły się w rzewny płacz. Kiedy Władek znalazł się znowu przy nim, przyciągając do siebie z całych sił. Kiedy on poddał się i wtulił w niego, chcąc po prostu aby to wszystko się już skończyło.
-Przepraszam, Darek... tak bardzo cię przepraszam. Zawaliłem i to na całej linii, masz pełne prawo aby być na mnie zły...
-Ale... ja... ja nie chcę być na ciebie zły. Tylko ty mi zostałeś, ja... nie chcę być z tym wszystkim... sam- powiedział z trudem łapiąc oddech przez płacz.
Władek spojrzał na niego z ogromnym poczuciem winy i bólem. Faktycznie, założył za niego, co się wydarzy i na domiar złego uznał, że sam sobie z tym poradzi. Że musi. A przecież nie powinien. Czyżby zapomniał jak to było w jego przypadku? Czuł się okropnie wiedząc, że zawiódł jedną z najważniejszych osób w swoim życiu. Czuł, jak widok płaczącego Darka ściska mu serce. Pierwszy raz widzi go w takim stanie. Wielki, sławny sportowiec, który niczego się nie boi i przed niczym się nie cofnie. Który choć na początku sprawiał wrażenie aż nadto nieustępliwego i zażartego, imponował mu swoją pewnością siebie i siłą woli. To przecież on chodził za nim krok w krok i, może nie do końca zdając sobie wtedy z tego sprawę, zabiegając o jego względy. I co? Jeden wieczór sprawił, że stał się absolutnie bezbronny. Jeden jego błąd i Darek przez niego cierpi bardziej niż powinien. Zraniony ale przede wszystkim przestraszony, że jego relacje z rodzicami już nigdy nie będą wyglądały tak, jak przedtem. Leżał wtulony w swojego chłopaka, wypłakiwał wszystkie swoje smutki i żale, czując, że tylko on mu został i dlatego nawet jego utraty się bojąc. Władek przejechał łagodnie ręką po jego brązowych włosach, starając się go jakoś uspokoić.
-Nie będziesz sam- zapewnił, gdy płacz Darka nieco się wyciszył- Obiecuję... już nigdy nie będziesz sam- delikatnie podniósł jego głowę za podbródek, zmuszając go tym samym aby spojrzał na niego. Pocałował go, czując słony smak łez, za które wciąż czuł się współwinny.
***
I co myślicie? Koniecznie dajcie znać, robi się Was coraz mniej, więc każda opinia, każdy komentarz jest dla mnie na wagę złota.
Miłego weekendu!
M. ♥
CZYTASZ
No i kto by pomyślał?
Fanfic❤ZAPRASZAM W KAŻDĄ NIEDZIELĘ ❤ Krótkie urywki z życia Władka i Darka z serialu ,,Barwy Szczęścia" . Moje wyobrażenie pewnych historii i sytuacji, które zostały pominięte w serialu, ukazane bardzo pobieżnie albo też wcale 😉