23. Budyń- część 2

203 15 2
                                    

Z okazji 100 Followersow wstawiam rozdział !!! Powiem tak... jesteście niesamowici !!! Dziękuje, wszystkim!!

Uwaga! Zanim przeczytasz tą część przeczytaj poprzednią! Jeśli to zrobiłeś/aś, ale nie pamiętasz rozdziału, powtórz! I miłego budyniowania :D!!

- Nieeeeeeeeee! To nie może być prawda! - wykrzyczał Obi Wan na cały statek. Wszyscy pogrążyli się w smutkach. Nie znaleźli go... Zawiodli... Nie było już nic do zrobienia jak postawić znicz... Odchodząc z żałobą w sercach, wszedli na statek i powracali do świątyni. Cała nadzieja przepadła. Nadzieja... Na budyń...
Po drodze męk i rozpaczy nad budyniem mistrz Obi Wan poszedł złożyć raport. Pozostali rozeszli się. W tym Ahsoka.

Perspektywa Ahsoki:

Szłam powolnym krokiem, gdyby nie moje spóźnienie, niewiedzielibyśmy co się stało... Tak naprawdę... Czułam się bezużyteczna... Nie długo mam być padawanem, a nawet nie potrafię znaleźć kucharza! Miałam ochotę rozsadzić Dooku i odegrać mu się, za wszystkie szkody jakie wyjawił galaktyce... Tak... Taki cel sobie wymierzyłam. Zaczęłam studiować taktykę Dooku, żeby ją złamać. Żeby ją zniszczyć. Wyśledzić każdy słaby punkt. Nawet ukradłam droida treningowego, któremu wygrałam metody Dooku. Żeby działał, chociaż działał, musiałam poświęcić tydzień. Tydzień. 7 dni. 7 dni na wyrządzanie kolejnych szkód. Z każdym dniem czułam większą i większą chęć zniszczenia tego podłego stworzenia. Na każdy jego atak chciałam odleżeć mocniejszym. Uczyłam się mocno. Trenowałam do skutku. Zamach, cios, kopnięcie. Cios, zamach, z lewej, z prawej, kopnięcie, lub użycie mocy. Wyobrażałam sobie jego porażkę w przeróżne sposoby. Od miecza. Od mocy. Wylecenie w próżnię. Każda możliwość, każda. Podpalenie, z blasteru, wybuch itd. Codziennie w nocy obiecywalam sobię, że niedługo nastąpi koniec. Koniec tej paskudnej kreatury. Po dwóch tygodniach treningu zaczęłam słyszeć głosy:
"Nienawiść". To słowo brzęczały w głowie. Z każdym dniem coraz więcej słów. " Mocniej!" Albo "Nic nie umiesz" Tworzyły się zdania... " Tylko nienawiść ci pomoże" Codziennie było coś innego... " Chcesz go zniszczyć? Wysil się! Poczuj nienawiść do niego!"

Aż w końcu mówił całymi zdaniami.
"Jesteś słaba", " Potrzebujesz nienawiści" "Nienawiść to potęga" "Nigdy nie będziesz dobrym Jedi" " Będą chcieli cię zatrzymać" " Nigdy. Go. Nie pokonasz." Z każdym słowem mocniej biłam mieczem, aż z ostatnimi słowami przeciekami droida na pół. Padłam na kolana. To mnie prowadziło na złą drogę. Przez niego, przez niego zmarnowałam miesiąc... Dałam mu dojść do umysłu. Dałam mu... Manipulować mną... Wstałam. Otrząsnęłam się. Starałam się postawić blokadę. Mocną. Podeszłam do półki. Do tamtej książki. Ona... Była otwarta... Emanowała niebieskim światłem. Wzięłam ją do rąk. Każde słowo było dla mnie zrozumiałe.

" Wstań, podnieś się "
"Chcesz się poddać?"
"Idź, idź przed siebie"
"To nie pora na porażkę"
"Nie ty, nie dzisiaj"

Czy ta książka właśnie coś mi powiedziała? Tja... Podejrzane... Ale zrobiłam co kazała. Szłam prosto na ścianę. Stwierdziłam, że może przeniknęły przez nią czy coś. Ale nie. Lipa. Walnęłam głową w ścianę. Spojrzałam na miejsce, w które się walnęłam głową. Był ewidentny ślad, mojej głowy. Lepiej jak to naprawię... Wycięłam dziurę w scianie, źeby pózniej naprawić blachę, z moim śladem głowy. I wycięłam... a tam była skrzynka... Skrzynka w której był naszyjnik... Naszyjnik z kryształem kyber, w którym był wyrysowany...

...znak szarych Jedi ...

Założyłam go na głowę i wtedy wszystko sie zmieniło. Widziałam cały wszechświat. A na nim pozaznaczane planety. Każda z nich była podpisana. Jedną z nich dotknęłam. Wtedy znalazłam sie na niej. A przede mną stali jakieś inne klony... jacyś admirałowie? I wtedy wylądował statek, a z niego wyszedł czarna postać. Z czerwonym mieczem w ręku. Już sięgałam ręką do pasa, gdy nagle coś mnie przeszyło od tyłu. Zobaczyłam czerwoną klingę która wystawała z mojego brzucha. Potem zgasła, a ja usłyszałem głos : "To się stanie, jeśli nic nie zrobisz" I obejrzałam się, a tam stał Anakin trzymający czerwoną klingę, a gdy spojrzałam na klingę, jej kolor zaczął sie wahać pomiędzy czerwonym, a niebieskim, aż w końcu ustał na białym. Dziury w moim ciele nie widziałam, a ból przeminął. Spojrzałam na niego, a on uśmiechając sie odparł : "Zdejmij naszyjnik" Posłusznie wykonałam rozkaz i znowu znajdowałam sie w pokoju. Obok mnie leżał ten naszyjnik. Kolejna wizja? Wzięłam naszyjnik i schowałam do poszewskiclezy moim pasku. Próbowałam przypomnieć sobie mapę. A w główkę cały czas świecił mi jeden punkt. Planeta Dorios. I wtedy zrozumiałam. Tam jest Dooku...

"Młoda Mistrzyni" Ahsoka TanoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz